|23|

4.8K 430 287
                                    

Następnego dnia obudziłem się późno, co nie mogło nikogo dziwić, ponieważ położyliśmy się spać około piątej rano. Przetarłem oczy, czując, że mógłbym spać jeszcze przez kolejny dzień, ale wiedziałem, że rodzice pewnie się o mnie martwią. Dochodziła trzynasta, a ja nadal nie dałem znaku życia.

Założyłem okulary i sięgnąłem po telefon, aby napisać mamie, że wszystko u mnie w porządku. Nie chciałem wstawać; było mi dobrze pod kołdrą na łóżku Eryka, które w dodatkowo pachniało nim. Dziwiłem się, że przeżyłem tę noc bez większych problemów, biorąc pod uwagę to, że byłem sam w obcym miejscu.

Mama nie odpisywała przez dłuższy czas, więc ponownie położyłem głowę na poduszce i zamknąłem oczy. Tak, zdecydowanie mogłem spędzić w tym łóżku resztę dnia. Albo dwa dni. Albo najlepiej całe życie.

— Dzień dobry — usłyszałem nagle. Drgnąłem, podnosząc głowę, by spojrzeć na Eryka. Nadal miał na sobie piżamę, a jego rozpuszczone włosy opadały bezładnie na ramiona. Uśmiechał się, jak to miał w zwyczaju, i sprawiał wrażenie wyspanego. — Jak nastrój?

— Spaaać — jęknąłem, śmiejąc się krótko. Eryk uśmiechnął się jeszcze szerzej.

— A poza tym wszystko w porządku? — dopytywał, na co mruknąłem potwierdzająco. — To dobrze.

Podniosłem się do siadu, chcąc pozbyć się resztek snu, bo skoro Eryk już nie spał, nie wypadało przeleżeć całego dnia w jego łóżku. Poza tym byłem głodny.

— Wyspałeś się? — zapytałem.

Eryk zaśmiał się.

— Zdecydowanie nie. Czekałem, aż zaśniesz, żeby nie zostawiać cię samego, a potem jakoś nie mogłem spać. Udało mi się dopiero gdzieś około siódmej.

— O rany — stwierdziłem. — I żyjesz?

Uśmiechnął się.

— Jeszcze nie. Dopiero po kawie.

Uniosłem brew.

— Od kiedy pijesz kawę?

— Czasami jest potrzebna jak tlen.

Razem zeszliśmy na dół, do kuchni, gdzie rodzice Eryka przygotowywali śniadanie. Zdziwiłem się, widząc, że są już ubrani – naprawdę chciało im się doprowadzać do porządku o tak wczesnej porze? Rozmawiali o jakichś planach remontowych, a gdy weszliśmy, uśmiechnęli się do nas.

— No, nareszcie — zaśmiał się pan Marek. — Chyba nie chcę wiedzieć, o której godzinie położyliście się spać. Szczęśliwego nowego roku, chłopcy.

— Szczęśliwego nowego roku — odpowiedzieliśmy, chociaż dorośli prawdopodobnie usłyszeli jedynie Eryka.

Dziwiłem się, że ich obecność nie jest dla mnie czymś strasznym. Oczywiście, nadal czułem się dziwnie, bo znałem ich zaledwie kilka godzin, ale już mnie nie przerażali. Cały czas jednak nie umiałem patrzeć na nich zbyt długo, a dodatkowo dłonie pociły mi się niemiłosiernie. Mimo wszystko  uznałem to za krok w dobrą stronę. Miałem nadzieję, że kiedy przyjdzie mi spędzić ślub i obiad w ich towarzystwie, będzie jeszcze lepiej.

— Chyba powinienem się już zbierać — zwróciłem się do Eryka, który na moje słowa uniósł brwi.

— Żartujesz? Nie wypuścimy cię stąd bez śniadania!

— Oczywiście, że nie — potwierdziła jego mama. — Eryk, kochanie, zajmij się herbatą. Janek, kontaktowałeś się z rodzicami?

Skinąłem głową.

SkrzypekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz