|30|

3.5K 372 192
                                    

Jej słowa zawisły w powietrzu niczym ciężarek, który w każdej chwili mógł spaść i zabić mnie swoją masą. Zapadła cisza – długa, gęsta i nieprzyjemna, sprawiając, że poczułem dreszcz biegnący mi po plecach. Spojrzałem na mamę, próbując zebrać myśli; słowo nic, które wypowiedziała, odbijało się teraz echem w mojej głowie.

— To... To nie musi być nic poważnego, prawda? — spytałem niepewnie, przerywając niekomfortowe uczucie. — W końcu dopiero się wybudził.

Mama pokiwała głową bez przekonania.

— To prawda. Ten stan może utrzymywać się nawet dobę. Musimy po prostu czekać.

— Robili mu badania? — zapytał Robert.

— Dopiero zaczynają.

— Nie pamięta kompletnie nic? — spytałem, chociaż mama dała nam jasno do zrozumienia, że absolutnie nic. Mimo to nie mogłem tego zrozumieć. Jak można obudzić się z pustką w głowie? Jakie to uczucie? Na samą myśl przeszedł mnie dreszcz. Miałem nadzieję, że nigdy tego nie doświadczę.

— Nawet własnego imienia — odparła mama. — Nie poznał rodziców. Na razie jest skołowany, bo leki nadal nie odpuściły. Edyta mówiła, że zostaną trochę w szpitalu, żeby go wspierać, ale on nie chciał. Zaczął płakać. Po prostu się boi.

— Wcale mu się nie dziwię — stwierdził Robert. — To musi być przerażające.

Czułem łzy pod powiekami, kiedy mama opowiadała nam o tym, co usłyszała od pani Zawiszy. Chciałem pojechać do Eryka i zapewnić go, że wszystko będzie dobrze, ale jeśli zareagował tak na swoich rodziców, to jak postąpi ze mną? Bezsilność rozrywała mnie od środka, kiedy zrozumiałem, że nie mogę zrobić nic, by mu pomóc.

— Może... Może rodzice Eryka mogliby do nas przyjść? Żeby nie byli sami? — zaproponowałem. Świadomość, że musieliby wrócić do domu i czekać tam na jakiekolwiek wiadomości o stanie zdrowia swojego syna, podczas gdy on sam prosił, żeby wyszli... Nawet nie mogłem pojąć bólu, jaki musieli odczuwać.

— To świetny pomysł, Jasiu — stwierdziła mama, posyłając mi ciepły uśmiech, choć wiedziałem, że jest jej ciężko tak samo jak mnie. — Zaraz zadzwonię do Edyty. Na pewno nie ma teraz głowy do gotowania.

Wróciłem do swojego pokoju, jakby to miało mnie uchronić przed problemami świata zewnętrznego. Cisza, jaka w nim panowała, kontrastowała z tym, co działo się w mojej głowie. W kącie stał futerał z ukulele – pięknym instrumencie wykonanym z ciemnego drewna – którym chciałem się zająć, ale byłem zbyt rozkojarzony, by wziąć je do rąk. Na mój widok Mozart podniósł głowę, zaciekawiony, a gdy zobaczył, że siadam obok niego na łóżku, zeskoczył z niego i poszedł ułożyć się na podłodze. Chyba zaczął dojrzewać, bo ostatnio wyjątkowo miał mnie gdzieś.

Eryk nic nie pamiętał. I nie było wiadomo, czy cokolwiek sobie przypomni. Przerażał mnie fakt, że mógł zapomnieć o wszystkim, co razem przeszliśmy – zawdzięczałem mu to, kim się stałem. Nie mogłem sobie wyobrazić, jak musi się czuć – zagubiony niczym człowiek, który zaczyna nowe życie, ale w sposób budzący strach przed nieznanym, jakby wszyscy wokół wymagali od niego zaaklimatyzowania się od razu w obcym środowisku. Nie chciałem przyjąć do wiadomości, że nie byłem w stanie mu pomóc w żaden sposób. Musiałem po prostu czekać.

Westchnąłem bezsilnie. Chciałem, aby to wszystko okazało się tylko złym snem, z którego zaraz się obudzę, a Eryk przyjdzie do mnie, by spędzić kolejny dzień na nic nierobieniu. Nie wiedziałem, jak wytrzymam kolejne godziny w niepewności. Kiedy już myślałem, że teraz zacznie być lepiej, zaraz pojawiały się nowe problemy, którym musieliśmy stawić czoła.

SkrzypekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz