|8|

3.9K 511 133
                                    

Piątego października wstałem później niż zwykle. W pokoju było chłodno pomimo włączonego na noc ogrzewania, a na zewnątrz drzewa uginały się od dużego wiatru. Przetarłem oczy pięścią i sięgnąłem po okulary leżące na szafce nocnej. Wzdrygnąłem się.

Powinienem zakładać już grubszą piżamę, pomyślałem, wstając, i skierowałem się do łazienki.

Mama miała dzisiaj przyjść wcześniej z pracy. Nie powiedziała, dlaczego. Wydawała się trochę zdenerwowana, ale postanowiłem nie pytać. Jeśli mama miała mi coś do powiedzenia, po prostu to robiła.

Odkręciłem kurek i chwilę później wanna zaczęła wypełniać się wodą. Zanurzyłem rękę, by sprawdzić temperaturę, a potem rozebrałem się i zanurzyłem. Poczułem dreszcz, gdy moje plecy zetknęły się z zimną powierzchnią oparcia.

Woda była przyjemnie ciepła, co było miłą odmianą od wszechobecnego chłodu. I uczuć, które (zawsze) ostatnio przejmowały nade mną kontrolę.

Potrzebowałem zebrać myśli. Czułem się naprawdę zagubiony przez wszystko, co działo się wokół mnie. Moje nikłe poczucie bezpieczeństwa stało się jeszcze mniejsze – wiedziałem, że nie skończy się to dobrze, ale nie mogłem nic z tym zrobić. Każdy dzień był inny, co na pewno mi się nie podobało. Chciałem wrócić do mojego poprzedniego trybu życia – spokoju i braku strachu, że dostanę ataku paniki, wyglądając przez okno.

Wziąłem głęboki wdech i zanurzyłem się cały. Pod wodą wszystko było inne – panowała cisza, żadne głosy z zewnątrz nie miały prawa wstępu. To tu odnajdywałem chwilowy spokój.

Otworzyłem oczy. Świat był rozmyty, ale nie przeszkadzało mi to. Czułem się rozluźniony, choć był to tylko moment. W końcu i tak musiałem się wynurzyć, aby znów odetchnąć, by potem powtórzyć ten sam proces kilka razy.

Kiedyś lubiłem patrzeć w gwiazdy. Gdy byłem mały, razem z mamą siadaliśmy na tarasie naszego domu podczas letnich nocy i przykryci ciepłym kocem oglądaliśmy je. Czasem mama robiła nam pyszną herbatę z cynamonem. Uwielbiałem, kiedy wspólnie spędzaliśmy tak weekendy. Wtedy czułem, że pomimo natłoku pracy wciąż o mnie nie zapomniała i potrafi znaleźć czas, by posiedzieć ze mną na tarasie i popatrzeć na jasne punkciki.

— To Gwiazda Polarna, zwana inaczej Biegunową — powiedziała kiedyś mama, wskazując na najjaśniej świecącą gwiazdę. — Jest położona najbliżej bieguna niebieskiego i nie ma żadnej jasnej gwiazdy, która mogłaby być równie charakterystycznym punktem orientacyjnym jak ona, wiesz?

Nie wiedziałem. I nie znałem tych wszystkich trudnych pojęć, których wtedy użyła. A jednak słuchałem jej, gdy opowiadała mi o gwiazdach i konstelacjach z tak dużym zainteresowaniem, jakby opowiadała mi najpiękniejszą z baśni. Z czasem sam zacząłem rozpoznawać poszczególne zbiory czy większe gwiazdy. Coraz bardziej zaskakiwałem ją ciekawostkami, które wyczytałem w książeczkach z przedszkola czy oddziału dziecięcego w bibliotece.

A potem wszystkie gwiazdy zgasły.

I zastąpił je mrok.

Zanurzyłem się jeszcze raz. Kiedy patrzyłem poprzez taflę wody na światła na suficie, miałem wrażenie, że przyglądam się gwiazdom.

Byłem dużym chłopcem. A przynajmniej mój wiek na to wskazywał. Wiedziałem jednak, że prawda jest inna – że jestem tylko żałosną imitacją człowieka. Czymś, co w ogóle nie powinno istnieć, a jednak istniało, bo nie miało odwagi, by zniknąć raz na zawsze.

Odkaszlnąłem i odgarnąłem mokre włosy z twarzy. Znów słyszałem chaos dochodzący z ulicy: krzyki, dźwięki klaksonów, ptaki – życie. To było coś, czego w mojej egzystencji brakowało od zawsze.

SkrzypekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz