|22|

5.5K 416 579
                                    

Muzyka w Mediach: Marek Grechuta – Dni, których nie znamy

— Wszystko w porządku? — zapytał cicho Eryk. Odmruknąłem coś, co miało być potwierdzeniem, i zaśmiałem się krótko. Naprawdę chciałem odpowiedzieć mądrzej, ale było to cokolwiek trudne z palcami Eryka zanurzonymi w moich włosach.

Leżeliśmy na moim łóżku, a w tle leciała kolejna świąteczna piosenka w wykonaniu Lindsey Stirling. Jej świąteczny album Warmer in the Winter to prawdziwe cudo. Zdążyliśmy już wypić po dwie herbaty; puste kubki stały teraz na mojej szafce nocnej, ponieważ żaden z nas nie chciał wstać i zanieść ich do kuchni.

Eryk przyszedł do mnie ponad dwie godziny temu, czyli wtedy, kiedy rodzice wyszli na zakupy. Święta już minęły, ale w domu nadal dało się czuć towarzyszący im klimat (i smak jedzenia, które po nich zostało). Czułem się dziwnie, wiedząc, że do kolejnego Bożego Narodzenia dzieli nas rok, a ja zdołałem przeżyć tegoroczne bez uszczerbku na atmosferze w domu.

Kiedy zrobiłem nam herbatę, udaliśmy się do mojego pokoju, a Mozart ruszył za nami. Zdążył się już do nas przyzwyczaić i teraz nie odstępował mnie na krok.

Z jednej strony się cieszyłem, że mi zaufał, a z drugiej... cóż, spróbujcie wziąć kąpiel z kotem nie spuszczającym z was wzroku.

— Jak się dziś czujesz?— zapytał Eryk, kiedy usiedliśmy na łóżku. Uniosłem głowę znad kubka i spojrzałem na niego, zdziwiony. — Bałem się, że za szybko zaproponowałem ci poznanie moich rodziców i może się rozmyśliłeś.

— Nie rozmyśliłem się.— Moje serce biło niespokojnie, bo zrozumiałem, że Święta to nie koniec moich prób w tym tygodniu. Był jeszcze Sylwester. — Ja... staram się o tym nie myśleć, żeby niepotrzebnie się nie denerwować.

Eryk odetchnął.

— To dobrze. Gdybyś jednak stwierdził, że nie dasz rady, powiedz, dobrze? Nic na siłę.

Potaknąłem, po czym wziąłem kolejny łyk herbaty. Mozart wspiął się na łóżko i umościł na moich kolanach. Podrapałem go za uchem, a on zamruczał.

Eryk uśmiechnął się.

— Ten to ma dobrze. Dostanie jeść, pobawi się i pójdzie spać, a potem przyjdzie, położy się i jeszcze zostanie pogłaskany. Nic tylko zazdrościć.

Parsknąłem śmiechem i przejechałem dłonią po sierści malucha siedzącego na mnie. Jak na kociaka był wyjątkowo spokojny. Spędziliśmy w milczeniu dłuższą chwilę, pijąc herbatę i patrząc na Mozarta, który powoli zasypiał.

— Chciałbyś u mnie zanocować? — zapytał nagle Eryk, na co na moment zamarłem. — Zostałbyś na noc po Sylwestrze, jeśli czułbyś się na siłach.

Przełknąłem ślinę. Ostatnio zdecydowanie za dużo wychodziłem ze swojej strefy komfortu. Bałem się, że jeśli przesadzę, w końcu wszystko się zawali i wrócimy do punktu wyjścia.

— Ja... n-nie wiem — przyznałem. -—To jednak trochę... dużo, nie sądzisz?

— Wiem, że to może być dla ciebie trudne — odparł spokojnie Eryk — bo to jednak zmiana otoczenia, pewnego rodzaju samotność, bo nie będzie z tobą rodziców, ale spójrz na mnie — wskazał na siebie, a na jego ustach zatańczył uśmiech — czy ja wyglądam na kogoś, kto zabija ludzi w nocy?

Przełknąłem ślinę, myśląc nad odpowiedzią.

— Skąd mam wiedzieć? — Siliłem się na wesoły ton, ale naprawdę nie było mi do śmiechu. — Może zabijasz ludzi smyczkiem, gdy śpią?

SkrzypekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz