|11|

3.6K 525 197
                                    

          Pisaniu tego rozdziału towarzyszyła Zima Vivaldiego, w której się zakochałam, a wszystko po to, by opisać miłość Janka do muzyki i skrzypiec. Zanim przeczytacie, włączcie cudo w mediach i razem ze mną przeżyjcie to, co Janek przeżył w tym rozdziale, a w czym pomógł mu Eryk i jego instrument.

 Zanim przeczytacie, włączcie cudo w mediach i razem ze mną przeżyjcie to, co Janek przeżył w tym rozdziale, a w czym pomógł mu Eryk i jego instrument

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Od samego rana pomagałem mamie w przygotowaniach na przyjście gości. Robert pojechał na zakupy (nie powiedziałem tego głośno, ale wiedziałem, że mama chciała po prostu, żeby zniknął – jeśli miałem jej jakkolwiek pomóc, nie mogło go być w pobliżu). Tak więc w ubrudzonym od surowego jeszcze ciasta swetrze i okularach w mące stawiałem na stole zastawę i zanosiłem sałatki.

— Naprawdę potrzebujemy tego aż tyle? — zapytałem, wycierając okulary specjalną chusteczką. — Przychodzą do nas tylko trzy osoby, mamo.

Mama spojrzała na mnie z ciepłym uśmiechem.

— Chcę zrobić na gościach dobre wrażenie, kochanie. A poza tym tego nie będzie tak dużo, po prostu wszystko jest czasochłonne.

Zerknąłem w stronę stosu przepisów, które wyciągnęła z segregatora pełnego podobnych kartek. Mama trzymała w nim każdy interesujący przepis otrzymany od babć, cioć, koleżanek, wycięte z gazet i spisanych własnoręcznie podczas oglądania programów kulinarnych. Segregator wyglądał na spracowany, jednak mama nigdy nie odważyła się kupić nowego.

— Jest taką moją starą skrzynią pełną skarbów — wyjaśniła mi któregoś dnia. — Odstrasza wszystkich, którzy chcieliby wykraść moje przepisy.

— I ten na szarlotkę też? — zapytałem lekko przerażony, trzymając w dłoniach plastikowy samochodzik.

Mama zaśmiała się.

— Zwłaszcza ten na szarlotkę! Pomyśl, co to by była za strata!

Nasunąłem okulary na nos i spojrzałem na rodzicielkę. Kobieta przygotowywała akurat sos do mięsa, które miało być gwoździem programu.

— Zrobisz szarlotkę? — zapytałem.

Mama wyrzuciła opakowanie po sproszkowanym sosie do śmietnika i odwróciła się w moim kierunku. Dokładnie wiedziała, ile znaczyła dla mnie szarlotka. Dla normalnych ludzi to było po prostu ciasto. Jednak dla mnie była czymś więcej. Znacznie więcej.

— Nie, nie miałam tego w planach. Dlaczego pytasz?

Wzruszyłem ramionami.

— Lubię ją.

Mama patrzyła na mnie wnikliwie. W kuchni panowała cisza.

— Wciąż jesteś zły za to, że zapomniałam o czasie? — zapytała, zmieniając temat. Doskonale wiedziała, że rozmawianie ze mną o przeszłości nie jest dobrym pomysłem.

Milczałem o sekundę za długo.

— Nie.

— Na pewno? Wiem, że Eryk posunął się nieco za daleko i powinnam pilnować, aby tak się nie stało...

SkrzypekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz