|10|

3.6K 466 74
                                    

Siedziałem w swoim pokoju, szczelnie otulony kołdrą, i starałem się opanować drżenie ciała. Choć od mojego spotkania z Erykiem minęła już godzina, wciąż nie mogłem się uspokoić. Myśli kłębiły się w mojej głowie, a każda kolejna zagłuszała poprzednią i w efekcie słyszałem już tylko szum krwi płynącej w uszach i ciche błaganie o pomoc chłopaka, który stracił życie już dawno temu, chociaż nikt tego nie dostrzegał.

Poczułem dreszcz. Przed oczami wciąż miałem Eryka – oczy, rękę wysuniętą w moim kierunku. I uśmiech. Ten uśmiech, który zaskakiwał mnie za każdym razem swoim pięknem i nutką tajemniczości. Próbowałem się mu opierać, nienawidzić go, a jedak nigdy mi się nie udawało. Bo Eryka, z jakiegoś dziwnego powodu, nie potrafiłem nie lubić. Był kimś, kto wyciągnął ku mnie pomocną dłoń i chociaż wielu już przed nim próbowało, przy nikim nie czułem się tak, jak przy Eryku.

Nie wiem, czy byłem tym faktem bardziej zdziwiony, czy przerażony.

W dodatku wciąż miałem kartkę z jego numerem telefonu. Dziewięć cyfr, które mogły połączyć mnie ze Skrzypkiem, zapisane piórem na białym świstku. Śledziłem wzrokiem każdą z nich, zastanawiając się, co powinienem zrobić z tym fantem. Eryk powiedział, że nie napisze pierwszy, i że w razie czego jest do mojej dyspozycji.

A ja potrzebowałem się komuś wygadać.

Nie chciałem jednak, żeby tą osobą był Eryk. Zawsze mogłem porozmawiać z mamą, która wysłuchałaby mnie i poradziłaby mi, ale nie miałem serca niszczyć jej szampańskiego nastroju.

Do Eryka z kolei nie miałem (żadnego) wystarczającego zaufania, by móc się mu zwierzyć, chociaż pewnie by tego chciał. Mimo to nadal nie byłem co do niego pewien – wciąż był kimś z zewnątrz, chociaż po naszej rozmowie miałem wrażenie, że coś się zmieniło. Jakbym przełamał w sobie jakąś blokadę, którą dotąd uważałem za niemożliwą do przełamania.

 Wciąż jeszcze nie zrozumiałem, co ten jeden krok – wypowiedzenie jednego słowa – oznaczał dla (nas) mnie i czego mogę się teraz spodziewać. Miętosiłem karteczkę w dłoni, zastanawiając się nad kluczową sprawą. Mój telefon leżał tuż obok, a mimo to nie potrafiłem się zdecydować, czy jestem w stanie do niego napisać. A przecież chodziło tylko o wpisanie kilku liter!

Nie, to wcale nie były tylko litery. To było przyznanie się przed sobą, że chcę kontaktu z Erykiem. Że zależy mi na tym, żeby bliżej go poznać. Napisanie do niego równało się ze złamaniem dawno danego słowa – nie ufaj ludziom.

Przygryzłem wargę. Nie byłem pewien, czy jestem w stanie to zrobić. Eryk był miły, to prawda, może nawet sympatyczny, ale jednak wciąż pozostawał człowiekiem.

Przecież nie musicie rozmawiać twarzą w twarz, przemknęło mi przez myśl. Skrzypek też o tym mówił. To nieco podniosło mnie na duchu.

Nie wiem, co mnie opętało, ale postanowiłem napisać. Raz. Jeśli nie odpowie, odpuszczę, obiecałem sobie, wprowadzając numer na klawiaturze. Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się, co w zasadzie chciałem mu przekazać – nigdy nie wymieniałem się wiadomościami z nikim poza mamą. Przygryzłem wargę, wpatrując się w ekran telefonu.

Cześć wydawało mi się żałosne. Jak się masz? też nie było dobre. A zresztą to on powinien o to zapytać, prawda? W końcu, po dłuższej chwili zastanawiania się, wystukałem cztery słowa i od razu wysłałem, żeby przypadkiem nie zmienić zdania.

Potrzebuję z kimś porozmawiać.

Nie wiem, ile siedziałem w oczekiwaniu na odpowiedź. Ale ona nie nadchodziła. Powoli zacząłem się zastanawiać, czy to na pewno był dobry pomysł albo czy przypadkiem nie napisałem czegoś nie tak. Tylko co mogło go urazić w tych czterech słowach?

SkrzypekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz