|33|

3.8K 317 331
                                    

Sala rozpraw była pełna ludzi. Nie wiedziałem, dlaczego tylu ich tu jest – w końcu to była tylko rozprawa o przysposobienie, a nie jakieś wyjątkowo ciekawe morderstwo, którym zachwycają się media przez cały miesiąc. Siedzieli w ławkach i rozmawiali o czymś podniesionymi głosami. Wcale nie polepszało to mojej sytuacji, ponieważ tak jak wcześniej się denerwowałem, tak teraz byłem przerażony. Miałem wrażenie, że kiedy szedłem między nimi, wszyscy się na mnie patrzyli.

— Boję się — przyznałem cicho, patrząc na mamę. Ona tylko uśmiechnęła się łagodnie, jakbym był małym dzieckiem i bał się czegoś, co w ogóle nie powinno mnie zatrważać. Może tak właśnie było. A może miałem powód, aby się bać, a moje przeznaczenie już zacierało ręce.

— Wszystko będzie dobrze, zobaczysz — odpowiedziała i zajęliśmy swoje miejsca. Rozglądałem się po sali, chcąc jakoś uspokoić myśli – to była technika, którą pokazała mi pani Czajkowska kilka lat temu. Patrzeć na przedmioty i je opisywać. Skupiać się na nich, a nie na stresie.

Ręce mi się pociły, a serce zaczęło biło stanowczo za mocno. Bałem się, że kiedy przyjdzie czas na to, żebym się wypowiedział, nie będę w stanie. Emocje często odbierały mi możliwość swobodnego wypowiadania się – nie mówiąc już o ludziach, którzy siedzieli za moimi plecami – a wizja panikowania przed sędzią wcale nie napawała mnie optymizmem.

A kiedy pojawił się na sali, zacząłem wewnętrznie wariować.

Sprawa została przedstawiona i zaczęły się rozmowy. Na ich podstawie miano orzec, czy zostaniemy rodziną, więc były ważne, ale i tak większość pytań, które wtedy padały, zostały już zadane na rozmowach z sądowym psychologiem. Najpierw sędzia postanowił przepytać Roberta, który jako jeden z głównych zainteresowanych miał najwięcej do powiedzenia i stracenia. Niemniej na każde pytanie mój prawie-ojczym odpowiadał bez stresu, jakby rozmawiał z szefem, a nie kimś, kto ma zdecydować, czy zostanę jego synem, czy też nie. Byłem zdziwiony, że nie widać po nim najmniejszych oznak stresu, bo ja niemal się trząsłem. Zastanawiałem się też, co dzieje się w jego głowie – czy ma jeszcze jakieś wątpliwości, czy może uznał, że rozprawa jest tylko formalnością? Naprawdę zazdrościłem mu spokoju, bo obawiałem się, że kiedy zajmę jego miejsce, pogadanka potoczy się zupełnie inaczej.

Po wszystkim wrócił do nas, posyłając mi pocieszający uśmiech, jakby mówił: Dasz radę, Janek. Będzie dobrze. Dopiero wtedy odetchnął, jakby całe napięcie z niego zeszło.

Oby, pomyślałem. Oby.

Mama ujęła mnie za rękę, widząc, jak bardzo się denerwuję. Paradoksalnie, zamiast mnie pocieszyć, gest sprawił, że dodatkowo się zestresowałem. Oboje byli tutaj, szczęśliwi, że wreszcie staniemy się prawdziwą rodziną. Co by się stało, gdybym wszystko zaprzepaścił?

Na samą myśl poczułem nieprzyjemny dreszcz.

 — Zapraszam teraz Janka — powiedział nagle sędzia. Przełknąłem ślinę, czując, że robi mi się niedobrze ze stresu. Powoli poniosłem się z miejsca – sala nagle ucichła, jakby wszyscy czekali na to, co powiem. Albo co uda mi się powiedzieć.

Podszedłem do miejsca przeznaczonego dla światków i spojrzałem na rodziców. Oboje wpatrywali się we mnie, jakbym właśnie stawał na podium jakiegoś ważnego konkursu – z dumą i miłością.

— Powiedz nam, proszę zaczął sędzia — jak układa ci się znajomość z twoim przyszłym ojczymem?

— D-Dobrze — odparłem cicho, za cicho, więc odchrząknąłem i powtórzyłem: — Dobrze.

Nadal jednak nie zabrzmiało to na tyle pewnie, abym sam uwierzył.

Sędzia również nie wydawał się przekonany, bo uniósł brew powątpiewająco i zapytał:

SkrzypekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz