Rozdział 2

518 20 3
                                    

Po chwili w salonie pojawiła się Wika, z przestraszoną miną.
-Marti! Remek, co z nią?- zapytała podenerwowana
-Spotkałem ja przy torach. Miała już iść i nagle zemdlała. A po drodze spotkaliśmy chyba jej fagasa.
-Dobra, daj mi szybko zimną wodę.- Jak kazała, tak zrobiłem. Wiktoria zaczęła wylewać zawartość na Martynę, a ta zaczęła się budzić.
-Wiktoria?! Co się stało?- zapytała nieco zaskoczona
-To wy się znacie? Ale dobra, mniejsza z tym. Kiedy wstałaś chciałaś iść do domu, ale zemdlałaś, więc pobiegłem z tobą do mnie, a pi drodze spotkaliśmy jakiegoś typa, który darł się, żebym Cię zostawił, ale jak widzisz postawiłem na swoim- powiedziałem jak najszybciej umiałem
-O nie, Remek mogę pogadać sama z Wiktorią? -Zapytała przestraszona
-Tak, jasne, jak coś będę u siebie- powiedziałem i wyszedłem

*Pp Martyny*

-Musisz mi dużo wytłumaczyć, nie?- Powiedziała Wiktoria.
-Dobra, zacznę od początku. Jak zapewne wiesz odkąd zamieszkałam z Marcinem przestałam się odzywać, a to dlatego, że mi zabronił i z nikim, aż do teraz nie mam kontaktu. Zaczął mnie bić- poleciała mi łza, a za nią kolejna- a potem dawał mi "przepustki", jak raz chciałam uciec to mnie pobił do krwi i nieprzytomności. A teraz, jak Marcin mnie z nim widział, to oboje mamy przesrane.- powiedziałam zmartwiona
-I ty myślisz, że ja Ciebie do niego puszczę? Mam rozsuwane łóżko, zamieszkasz tutaj, jak odpoczniesz pojedziemy po twoje rzeczy. Spokojnie, będzie dobrze- powiedziała, po czym ja zaczęłam płakać i się w nią wtuliłam, tego mi brakowało, ciepła i zrozumienia od drugiej osoby.

Uratowana //reZigiusz i PoliplotHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin