Rozdział 14

305 14 0
                                    

-Myślałam nad czymś takim. Dobrowolnie idę do Marcina i daje się znowu więzić. Żeby to nie było podejrzane, powiem że się z wami pokłóciłam i, że za nim się stęskniłam. Posiedzę tam dwa dni, a potem do akcji wkraczacie wy. Michał, mam nadzieję, że dalej trzymasz moje srebrne słoneczko-powiedziałam, a on przytaknął.- Wy dla siebie bierzecie po jakimś pistolecie, chyba że wyposażyliście się w lepszy sprzęt podczas mojej nieobecności. Michał dodatkowo bierze moje słońce. A teraz objaśnię wszystko. Za tydzień do niego idę. Siedzę tam dwa dni. Następnie, o godzinie 16 wy stawicie się przy krzakach. Michał po cichaczu idzie i zostawia moje słoneczko na parapecie w kuchni. Ja wtedy zejdę na dół, pogrzebie w lodówce i zawołam Marcina na "obiad". Kiedy usłyszycie krzyki, a może nawet huki wkraczacie wy. Nie wiem jak, możecie nawet szyby wybijać. Załatwiamy go, potem wywozimy do lasu na nasz cmentarzyk. A jego śmierć i innych osób, które przypadkiem zginą upozorujemy jako wypadek samochodowy. Jasne?

-Oczywiście

-Dobra, a więc kluczowe pytanie. Wtajemniczamy Remka? Bo sami na pewno nie damy rady, a Maciek, to Maciek.

-Pomyślimy o tym jutro. Wpadajcie do nas, Remek będzie zajęty, bo jego kumpel przyjeżdża.-powiedziała Wiktoria

-Spoczko, to narka-powiedziała Majka i wszyscy poszliśmy do domów. Wiktoria jeszcze poszła się przejść, aby Remek nic nie podejrzewał

w domu*

-Jesteem!- krzyknęłam, gdy weszłam

-Chodź na górę!- odkrzyknął mi Remek. Po chwili znalazłam się u niego w pokoju

-Jutro przyjeżdża do mnie kumpel na noc, z Bydgoszczy. Mógłby zająć twój pokój? I tak śpisz tu, a tam masz tylko rzeczy- powiedział

-Pewnie, do nas jutro przychodzi też Michał i Maja, ale i tak będziemy siedzieć u Wiki- oznajmiłam

-Spoko

Następny dzień*

Do 15:00 przesiedziałam u Melki, a o 16 będzie kolega Remka. Za chwilę powinien być. Na razie siedzę w salonie i oglądam seriale. Przerwało mi pukanie do drzwi.

-Już biegnę!- krzyknął Remik zbiegając po schodach.

Słyszałam jak się witają i... skądś znam ten drugi głos. Po chwili weszli do salonu.

-Martyna, chodź na chwilę, poznasz Maćka-powiedział, po czym wstałam. Gdy go zobaczyłam, stanęłam i łzy naleciały mi do oczu. On też wyraźnie się zdziwił

-Cztery lata. Pierdolone cztery lata. Czemu? Czemu to zrobiłeś?!- krzyknęłam powstrzymując łzy, a Remek patrzyła na nas i nie wiedział, o co chodzi.

-Te cztery lata. Matka uznała, że źle na mnie działacie i wyjechaliśmy pod pretekstem wakacji. Nie wróciliśmy. Ty wiesz, że ja nie chciałem? Wszystko mi zabrała.- powiedział i w jego oczach widziałam smutek

-My się martwiliśmy. Nie wiedzieliśmy, czy w ogóle jeszcze żyjesz.- powiedziałam, po czym usłyszałam otwieranie drzwi. Wiktoria, Maja i Michał.

-Kurwa, ty żyjesz. Ty jeszcze żyjesz. Czemu się nie odzywałeś?!- krzyknęła Maja

-Tyle się kurwa zdarzyło, a ty jakby nigdy nic przyjeżdżasz tu z uśmiechem i nawet się nie odezwiesz!- krzyknął Michał...

Uratowana //reZigiusz i PoliplotHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin