Rozdział 7 cz.2

214 13 3
                                    

-Chodźmy na imprezę jakąś. Muszę się schlać i to porządnie.- powiedziałam, gdy już lekko się ogarnęłam.

-Spoko, o 21 jest afterek. Pewnie znowu będę rozluźniać atmosferę, póki wszyscy będą trzeźwi- zaśmiała się Wiki.

Weszłyśmy do środka. Chłopaki byli na scenie. Widać było, że kochają to, co robią. 

Jak ten czas szybko minął. Teraz wchodzimy do klubu, w którym ma być cały afterek. Czas zapomnieć o swoich problemach. Marcin dobijał się do mnie jeszcze kilkanaście razy, ale teraz to może się w dupę pocałować. Nie dam mu drugiej szansy. 

Klub był urządzony jak każdy inny. Tylko dostawili jeden dłuższy stół obok parkietu, żebyśmy nie siedzieli osobno. Wypadło tak, że po prawej siedziała Maja, a po lewej Isamu. Po chwili każdy miał przed sobą szklankę z wybranym alkoholem. Ja wybrałam whiskey z colą. Wszyscy wstaliśmy z napojami w ręcę, a Szymon krzyknął;

-Za tegorocznego MeetUP'a!- wydarł, i każdy się stuknął.

Jak wypiłam już trzy szklanki whiskey, poszłam z dziewczynami potańczyć. Akurat wtedy puszczono jakiś remix Bastille, do którego tańczyło się idealnie. 

Zabawa trwała w najlepsze. Jedyną osobą, która po dwóch piwach zaprzestała picia, był Remek. On jeszcze normalnie kontaktował. Ja po sześciu przestałam liczyć, a nie były to tylko piwa. Tańczyłam bez przerwy, no chyba, że na picie. Wszystko było spokojne, do czasu. Uderzyłam niechcący jakiegoś typa, a ten zaczął mnie popychać. Alkohol we krwi dodał mi pewności siebie.

-Powiesiałam sory, także w cym problęm- wyjąkałam i uderzyłam go pięścią w polik. Ten z potrójną siłą popchnął mnie na ziemię, znaczy, gdyby nie Remek upadłabym na ziemię, ale ten w porę mnie złapał. Szepnął mi coś na ucho, ale kompletnie nic nie zrozumiałam. Wyprowadził mnie na zewnątrz.

-Remluś, słodziutki. Co ty odpierldalasz?!- powiedziałam

-Ratuję Ci tyłek, a teraz wracamy do hotelu- powiedział łagodnie

-Pojebało Cię chyba, niie?- przeciągałam

-Ze mną wszystko dobrze, ale jutro będziesz mi dziękować, bo pewnie piłabyś dalej, ale tak czy siak, kac morderca nie ma serca- powiedział i zaczął mnie ciągnąć w stronę hotelu.

Uratowana //reZigiusz i PoliplotHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin