02. Treize

48 8 53
                                    

Kolejny raz nie miałem się gdzie podziać. Dzięki wielkie ojcze. Dalej nie mogłem uwierzyć, że mój homofobiczny, pierdolony ojciec podniósł na mnie rękę i kazał się wynosić z domu. Od momentu jego wyjścia z pokoju cały czas szlochałem, a Michael mnie tulił. Tylko w nim teraz miałem wsparcie. Moi przyjaciele zajęli się sobą odkąd do miasta przyleciała Nora, mógłbym powiedzieć, że zapomnieli o mnie. Moimi zmartwieniami miał być durny bal i przeprowadzka na kampus uniwersytetu, a nie szukanie nowego domu na kilka miesięcy i co gorsza pracy między szkołą. Cholera, teraz jestem już naprawdę w dupie. 

- Luke, może po prostu się spakuj, weź wszystkie swoje rzeczy i tymczasowo zamieszkasz u mnie... - Mówił najspokojniej, jak tylko potrafił czułym tonem. Dalej mnie obejmował swoimi ciepłymi ramionami i od czasu do czasu ocierał lecące łzy z moich policzków. - Karen nie będzie miała nic przeciwko. Znajdziemy jakąś pracę i wyjedziemy razem na twoje wymarzone studia. 

- Ja... - Próbowałem wydukać, ale płacz mi to uniemożliwił. Otarłem oczy i wyrwałem się z jego uścisku. Usiadłem na przeciwko i wbiłem w niego wzrok. - Nie chcę się narzucać. Za dużo dla mnie robisz. 

- Przypominam ci, że jesteś moim narzeczonym i zawsze będę robił wszystko dla ciebie. Bez wyjątku. Nawet nic nie znaczące rzeczy, więc skoro nie masz się ulokować, a ja ci oświadczam, że możesz zamieszkać u mnie to nie wydziwiaj. - Powiedział, a jego zielone tęczówki zrobiły się łagodne, pełne spokoju nie tak jak wcześniej, gdy wręcz pociemniały ze złości wywołanej przez mojego ojca. 

Nie odpowiadając mu, po prostu wstałem z łóżka i zacząłem pakować wszystkie swoje rzeczy do dwóch walizek. Z trudem się mieściły, więc musiałem zejść na dół po pudła. Wkładałem je dokładnie myśląc, gdzie co dać tak, aby starczyło miejsca. Zajęło nam to trochę czasu zanim po raz ostatni opuściliśmy dom należący do moich rodziców. Zostawiłem mamie krótką wiadomość, w której wszystko wyjaśniłem i napisałem, gdzie może mnie znaleźć. Teraz wystarczyło dotrzeć do domu Michaela. Całe szczęście, że miał samochód i gdy ja się pakowałem poszedł po niego. Wsadziliśmy wszystko do bagażnika i odjechaliśmy. Policzek zrobił się leciutko fioletowy. Cudownie, tylko tego mi brakowało. Dowodu przemocy domowej. Krótka podróż minęła nam w milczeniu za co jestem wdzięczy, bo nawiązanie jakiejkolwiek rozmowy z moim stanem byłoby największym okropieństwem, tak sądzę. Kiedy zatrzymaliśmy się na podjeździe, Karen już na nas czekała i obdarzyła mnie swoim najszczerszym, ciepłym uśmiechem. Mocno mnie objęła i kazała iść do kuchni, bo przygotowała dla nas obiad. Przez chwilę została z Michaelem na dworze, żeby przenieść do środka wszystkie moje graty. Wlepiałem oczy z obojętnym wyrazem twarzy w zegar, na którym czas płynął nieubłaganie długo. Wreszcie usłyszałem stukot jej butów, gdy zmierzała do kuchni, w której siedziałem. 

- Mike mi wszystko powiedział. Tak mi przykro, Lukey. - Mówiła z wyraźnie wyczuwalnym współczuciem w głosie. Obróciła się w stronę blatu, na którym znajdowała się pieczeń i mi jej nałożyła. - Możesz zawsze na nas liczyć. - Zapewniła mnie i położyła przede mną jedzenie. 

- Dziękuje, nie wiem, co bym zrobił, gdyby nie wy... - Nieśmiało odpowiedziałem i posłałem jej delikatny uśmiech. Naprawdę byłem jej wdzięczny, tak jak jej synowi. Dzięki nim przynajmniej tymczasowo mam problem z głowy, ale muszę zacząć myśleć o pracy, żeby mieć fundusze na wyjazd do Stanów, gdzie zdecydowałem się studiować. Początkowo bałem się oddalać od rodziny, ale teraz nie widzę innej lepszej opcji niż ta. 

⚫️⚫️⚫️

Eluweczka rybki!

Zebrałam się do napisania kolejnego rozdziału, z którego znowu jestem zadowolona. Czyżby moja regularność znowu powracała? Oby tak było, bo zostało siedem rozdziałów oraz epilog do końca, a chciałabym się wyrobić, tak jak poprzednio do końca roku.  I tutaj mam do Was dość ważne pytanie, czy chcecie trzecią część z losami naszej ukochanej parki, która tym razem podejmie się rozpoczęcia nowego etapu w swoim życiu i opuszczeniu domu na setki kilometrów, żeby zacząć od nowa na uniwersytecie? Mam zarys epilogu kończącego całkowicie tą część, ale nie wiem, czy to dobry pomysł ją zamykać. Z drugiej strony nie chcę z tego robić monotonnej, tasiemcowatej historyjki. 

Kc Was

Ola xx

Internet Friends |Muke|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz