02. Trois

63 12 64
                                        


Powoli zapadał całkowity zmrok, a nasi przyjaciele nie dawali znaku życia. Lucy zaczęła panikować, że coś im się stało, natomiast ja stałem, jak wryty obserwując zachowanie dziewczyny. Postanowiłem wyjść i ich poszukać. Latarka w telefonie nie dawała za dużo światła, więc musiałem iść dość ostrożnie. Minąłem jezioro, nad którym przeżyłem pocałunek z brunetką. Powoli wchodziłem do gęstego lasu, który znajdował się w pobliżu. Wygrzebałem z kieszeni słuchawki i podpiąłem je do telefonu, który trzymałem w dłoni. Włożyłem je do uszu i usłyszałem rozbrzmiewające się pierwsze dźwięki. Odrobinę pasowały do panującego klimatu mroku. Przemierzałem rząd drzew, idąc wydeptaną ścieżką. Było coraz ciemniej, a ja nie miałem zielonego pojęcia, gdzie zmierzam. Nie słyszałem nic oprócz muzyki oraz łamiących się gałązek pod moimi podeszwami. Ujrzałem delikatne światło, oznaczało to, że tutaj mogą być chłopcy, ale niekoniecznie są to oni. Ruszyłem szybkim krokiem, czułem, jakby się coś paliło. Kiedy byłem już bliżej, zauważyłem ognisko. To byli oni. Podszedłem bliżej i ujrzałem sylwetki poszukiwanych przeze mnie przyjaciół.

- Cal, Ash, czemu nie dajecie żadnego znaku życia? – Zapytałem zmartwiony, ogrzewając się przy rozpalonym ognisku.

- Rozładowały nam się telefony i nie wiemy, jak wrócić. – Odpowiedział starszy blondyn, po czym spojrzał w moją stronę. – Pamiętasz drogę, prawda? – Zapytał.

- Tak, pamiętam. Słyszeliście coś, co mogło was zaniepokoić? – Zadałem kolejne pytanie, a na ich twarzach wymalowało się zdziwienie, o co mi chodzi.

- Nic nie słyszeliśmy. Stało się coś? – Tym razem brunet odpowiedział na moje pytanie. Zamarłem, nie wiedziałem, czy mam mówić o tym, co wcześniej usłyszałem.

- Nie. Tak tylko pytam. Wracamy?

- Tak. Usiądź ze mną. – Tak, jak nakazał mi Calum, usiadłem za nim i ruszyliśmy, a ja pilnowałem, czy jedzie dobrą drogą.

Byliśmy już blisko miejsca, w którym się zatrzymaliśmy. Średniego wzrostu brunetka wybiegła przed drzwi domku należącego do jej rodziców i stanęła parę metrów przed nimi. Zaczęła nam machać, szczerze mówiąc nie wiem, po co. Chłopcy zaparkowali swoje pojazdy i z nich zeszli, kierując się do środka drewnianej chatki. Nie zamierzaliśmy na razie poruszać tematu domniemanej strzelaniny, którą usłyszałem wraz z dziewczyną.

***

Po rozstaniu z Florence natychmiastowo wróciłem do rodziny, do Sydney, do przyjaciół. Jednak nie wróciłem sam. Nora również postanowiła wrócić w rodzinne strony, prawdopodobnie już na stałe, ale z nią nigdy nie było wiadomo, bo zmieniała szybko zdanie. Tymczasowo zamieszkała razem ze mną u moich rodziców. W każdej wolnej chwili pomagałem jej w znalezieniu odpowiedniego dla niej mieszkania. Przez cały czas myślałem o Luke'u, nie wiedziałem, co może się z nim dziać. Bałem się do niego po tym wszystkim odezwać. Fakt, mieliśmy wspólnych przyjaciół, jednakże nasz kontakt po rozstaniu i opuszczeniu miasta był dość minimalny. Szczerze powiedziawszy chciałbym to wszystko odbudować, bo nie ukrywam, że wszystko, co wydarzyło się od przylotu dziewczyn było jedną wielką pomyłką, życiowym błędem. Florence nadużyła mojego zaufania, uwiodła mnie niszcząc całkowicie naszą znajomość. Luke po wydarzeniu na urodzinach najprawdopodobniej nie chce mnie znać. Gdybym miał możliwość wrócenia do przeszłości, zadbałbym o to, aby nigdy się to nie wydarzyło, bo zrujnowałem sobie coś cudownego przez lekkomyślność.

⚫️⚫️⚫️

Hej dzieciaczki, bakłażanki, krewetki i inne tego typu stworzenia, które czytają to coś!

Mamy nowy rozdział i mamy Michaela, który poszedł po rozum do głowy i wrócił. Kto się cieszy, że prawdopodobnie nie będzie już Florence? 

Którą z postaci najchętniej byście wyeliminowali? 

Dbajcie o siebie i roślinki.

Kc Was

Ola xx

Internet Friends |Muke|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz