02. Deux

76 13 90
                                    


Minęło trochę czasu zanim kompletnie doszedłem do siebie. Dalej nie pamiętałem wielu wydarzeń, osób, z którymi spędziłem trochę mniej czasu po wybudzeniu, ale nie było to dla mnie aż tak ważne. Przyjaciółka, która cały czas się mną opiekowała, obiecała mi weekendowy wyjazd nad jezioro. Wyczekiwałem tego z niecierpliwością. Była dopiero środa, mieliśmy wyjechać od razu w piątek po zakończonych lekcjach. Czas dłużył mi się niesamowicie, gdy byłem w domu. Przez najbliższe tygodnie nie było mowy o powrocie do szkoły. Pozostawały zajęcia indywidualne, których nienawidziłem. Wolałem siedzieć w szkolnej ławce, aniżeli w domu sam na sam z nauczycielem. Czułem się podczas zajęć niekomfortowo. Dzisiejsze na szczęście dobiegły końca, mogłem odetchnąć z ulgą. Jedynym ich plusem było to, iż trwały zdecydowanie krócej niż te w szkole. Niestety to była jedna pozytywna, że tak ujmę strona. Brakowało mi tych wszystkich ludzi, przyjaciół, z którymi mogłem się śmiać podczas lekcji, mimo że nie powinienem. Wiele razy próbowałem namówić swoją rodzicielkę, aby na kolejnej wizycie kontrolnej u lekarza zaproponowała zakończenie leczenia oraz anulowania zwolnienia w ramach indywidualnych. Jednak ta się nie zgadzała. Z trudem dostałem zezwolenie na wyjazd z Lucy oraz chłopcami. Teraz muszę jej dobrze udowodnić, że jestem gotowy na powrót do placówki zwanej liceum.

Z braku pomysłu na, jakieś ciekawe zajęcie postanowiłem wrócić do swojego pokoju. Panował tam olbrzymi nieład. Na meblach zalegał tygodniowy kurz. Ubrania walały się po podłodze oraz zajmowały fotel. Oprócz nich znajdowały się papierki, okruszki i zużyte chusteczki. Na biurku były brudne talerze i szklanki. Do tego dochodził jeszcze mało przyjemny zapach. To miejsce wymagało dobrego sprzątania zanim Liz wróci do domu. Nawet nie wiedziałem, kiedy zrobił się tutaj taki bałagan. Fakt, mało, co wiedziałem w ostatnim czasie. Zacząłem gruntowne porządki od otwarcia okien, musiałem pozbyć się tego nieprzyjemnego zapachu. Następnie z jednej z kuchennych szuflad wyjąłem duży, czarny worek na śmieci. Pozbierałem wszystko do niego i zaniosłem do kontenera. Zamknąłem okna, gdyż mogłem już normalnie oddychać. Dla pewności, że się wywietrzyło użyłem odświeżacz o zapachu lawendy, którą kochałem. Zabrałem się za resztę. Ubrania trafiły do pralki, podłoga została odkurzona i umyta, a kurze wytarte. Przy okazji poukładałem ciuchy w szafie oraz książki w biblioteczce. Nigdy nie lubiłem sprzątać, ale niekiedy było to po prostu konieczne. Kiedy wszystko skończyłem wróciłem do salonu po mojego laptopa i zaniosłem go do pokoju, gdzie było jego miejsce. Wygodnie się ułożyłem na świeżej pościeli, którą również zmieniłem i włączyłem urządzenie. Oparłem się na stercie poduszek, rozpoczynając poszukiwania nowego serialu. Potrzebowałem czegoś nowego. Przeszukiwałem internet wsłuchując się w piosenkę „Wasted" od Rainbow Kitten Surprise. Minęło kilkanaście minut i kilka ponownych odtworzeń tego utworu, aż znalazłem interesujący mnie tytuł. Włączyłem pierwszy odcinek i wpadłem w trans. Oglądałem jeden za drugim. Przez całą noc zdążyłem obejrzeć cały sezon. Zegarek w laptopie wskazywał kilka minut po czwartej nad ranem, była to idealna pora, aby iść w końcu spać. Czułem znużenie, a powieki same się zamykały.

***

Właśnie wysyłałem kolejnego sms'a do Lucy z pytaniem, gdzie jest i za ile przyjedzie. Strasznie się niecierpliwiłem. Siedziałem w salonie oglądając kolejny odcinek serialu o więzieniu dla kobiet. Robiłem to kolejny dzień. Nerwowo sprawdzałem, czy dziewczyna nie napisała i ile zostało do końca epizodu. W końcu otrzymałem wiadomość od niej, że lada chwila tutaj będzie. Szybko poderwałem się z kanapy i pobiegłem do łazienki, żeby zapakować ostatnie przybory do higieny. Pobiegłem po schodach, jak poparzony gorącą herbatą, omal się nie przewracając na nich. Gdy już dotarłem wziąłem w rękę czarną, niewielką kosmetyczkę i zacząłem pakować do niej wszystko, co było mi potrzebne. Ostrożnie zszedłem, aby nie zrobić sobie przypadkiem krzywdy, ale przyśpieszyłem, kiedy usłyszałem rozbrzmiewający się dzwonek do drzwi. To była ona. Otworzyła je i weszła do środka, witając mnie uśmiechem. Zabrałem torbę podróżną, do której wcześniej wsadziłem kosmetyczkę i ruszyłem do wyjścia. Dziewczyna otworzyła bagażnik, a ja wrzuciłem do niego swoje rzeczy. Na miejscu, czyli w domku nad jeziorem jej rodziców mieliśmy się spotkać z Ashtonem i Calumem. Cieszyłem się, że mogliśmy nareszcie spędzić razem czas. Wszyscy potrzebowaliśmy oderwania się od monotonnej rzeczywistości. Przez całą drogę słuchaliśmy utworów Placebo.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce nadchodził wieczór. Dwójka chłopaków wybrała się na przejażdżkę crossami, które ze sobą zabrali. W okolicy, jak wspominała brunetka było do tego dobre miejsce. Zostaliśmy sami. Wyjąłem z samochodu swoje oraz dziewczyny bagaże i zaniosłem do domku. Spojrzałem w stronę jeziora, siedziała tam ona. Rzucała małymi kamyczkami do wody, a one pozostawiały na niej okręgi, które się cały czas zmniejszały. Podszedłem do niej i usiadłem obok. Upewniłem się, że nikogo nie ma w pobliżu, a gdy byłem już pewny, objąłem ją ramieniem. Widziałem, jak jej kąciki ust się uniosły, formując w delikatny uśmiech. Zawsze, jak się uśmiechała wyglądała cudownie. Obróciła głowę w moją stronę i nasze spojrzenia się spotkały. Lekko się zbliżyła w kierunku mojej twarzy i przechyliła swoją czaszkę. Była blisko moich ust.

- Co ty robisz? – Zapytałem zszokowany, dogłębnie przyglądając się dziewczynie.

- Ja... Nie wiem. – Wypowiedziała te słowa i automatycznie się odrobinę odsunęła. – Nie chciałam, przepraszam. – Rzuciła i spojrzała na ziemię. Tym razem to ja się zbliżyłem. Pogładziłem jej policzek dłonią. W tym momencie nasze wargi przywarły do siebie, a niższa dziewczyna padła na ziemię. Nieoczekiwanie przerwał nam, jakiś huk. Mógł być to dźwięk oddanego strzału z pistoletu. Szybko wstałem, podając Lucy rękę. Jak najszybciej się dało pobiegliśmy do drewnianego domku oddalonego kilka metrów, aby się schronić. Zaczęliśmy dzwonić do chłopców, jednak ci nie odbierali.

⚫️⚫️⚫️

Hej dzieciaczki, krewetki i bakłażanki!

Wasza ulubiona ałtorka przybywa z nowym rozdziałem i lekkimi zmianami. Mam nadzieję, że się Wam spodobają, tak samo jak ten rozdział, który uwaga, napisałam za jednym zamachem i o dziwo jestem z niego zadowolona. Postanowiłam nieco zmienić playlistę i fabułę. 

Pozdrawiam moich internetowych przyjaciół, którzy można powiedzieć byli przy mnie, jak to pisałam. 

Jak Wam mijają ferie bądź pierwsze dni w szkole po nich?

Ps. Standardowo polecam utwór z mediów, buzi.

Kc Was

Ola xx

Internet Friends |Muke|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz