Rozdział dwudziesty drugi

1.3K 106 18
                                    

Niecierpliwie czekam na księcia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Niecierpliwie czekam na księcia. Wiem, że teraz jest na spotkaniu i nie mam pojęcia ile ono potrwa. Odchodzę od okna, odkładam książkę i krążę po pokoju. Panuje cisza i wiem, że nie ma strażników za drzwiami. To dobrze, inaczej musiałabym się schować.
Jestem z niego taka dumna! Naprawdę. Mam nadzieję, że przekonał ludzi i są po jego stronie. Nie może być inaczej. Liam będzie najlepszym królem w całym Coldwater, wiem to.

Zniecierpliwiona siadam na eleganckiej sofie. Czuję się w tym momencie szczęśliwa. Jestem w domu! Może nie dosłownie, ale jestem. Tym również nie potrafię przestać się ekscytować.
Opieram głowę o zagłówek siedziska i zamykam oczy. Tylko na chwilę. I  tak nie mam nic lepszego do roboty w tym momencie.

Nie wiem ile czasu upływa, ale zapadam w drzemkę. Wkrótce jednak słyszę głosy dobiegające z dołu i zrywam się jak poparzona. Wrócił. Nie mam jednak wiele czasu by schować się do skrzyni, więc niemal staczam się za łóżko. W tym samym momencie drzwi się otwierają.

- Możecie odejść. Wezwę was jeśli będę czegoś potrzebował. - mówi chłopak, po czym słyszę zgodne pomruki strażników. Zamyka drzwi, ale dla pewności zostaję jeszcze w ukryciu.

- Jane? - szepcze.

Podnoszę się z ziemi i podchodzę do niego.

- Niewiele zdołałam usłyszeć ale, wow, Liam byłeś świetny! Naprawdę.

- Mało brakowało a wyszłaby z tego niezła zamieszka. - wzdycha i pociera oczy.

- Ale nie wyszła, dałeś radę. W końcu ludzie mieli szansę zobaczyć w tobie prawdziwy potencjał, Liam. - kładę dłoń na jego ramieniu. Odwraca wzrok w moim kierunku i spogląda na moją dłoń. Natychmiast sprowadzam się na ziemię i ją zabieram.
Już mam wyszeptać przeprosiny, kiedy on niespodziewanie przyciąga mnie do siebie i zamyka w mocnym uścisku. Zaskoczona stoję wyprostowana nie wiedząc co mam zrobić, ale po kilku sekundach kładę dłonie na jego plecach, a brodę opieram o jego ramię.

- Dzięki, Jane.

To niesamowite, jak bardzo czuję jego bijące serce. Robi mi się ciepło, czuję się dziwnie lekka. Mogłabym tak stać jeszcze dłużej, ale on mnie puszcza i się ode mnie odsuwa. I wszystko pryska.

- Jest już po piętnastej. Przed nocną porą powinniśmy wrócić do pałacu. Teraz już nikt niczego ode mnie nie będzie chciał. - spogląda na mnie. - To prawda, że tutaj szybko robi się mrok?

- Tak, o tej porze tak.- kiwam głową. Jesienią noc robi się bardzo szybko.

- Świetnie. Poczekamy, aż ściemni się bardziej. - przygląda się mi. - Widzę, że ubrania pasują. - uśmiecha się pod nosem.

- Powinieneś być krawcem. Albo jakimś niezłym dworskim projektantem. Masz dobre oko.

- Rozważę jeszcze tą propozycję. - puszcza mi oko, po czym zaczyna się przebierać. - Zmienię jednak szaty na coś prostszego. Nie chcę się rzucać w oczy.

Królowa ColdwaterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz