Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nienawidzę...
Chwytam się ściany by nie upaść. Dawno serce nie biło mi tak szaleńczo jak teraz. Mam tysiąc myśli na sekundę, a jeszcze więcej pytań. Nagle dopada mnie myśl, że on wie. Jakimś sposobem wie. Jestem głupia, bardzo głupia. Jak mogłam mu to robić.
Z trzęsącymi się dłońmi chcę pobiec za nim i wszystko wytłumaczyć, gdy wychodzi na korytarz Rachel z świetlistym uśmiechem na twarzy.
- Mówiłam ci, Jane, że nie wygrasz tego. - mówi do mnie z satysfakcją. - Myślałaś, że nie jestem sprytna?
- Co mu powiedziałaś... - wyduszam z siebie
- Nie musiałam nic mówić, wystaczyło, że pokazałam co trzymałaś w pokoju.
Przypominam sobie o nielegalnie schowanym liście pod poduszką. Ona tam była i grzebała w moich rzeczach. Rodzi się we mnie złość nie do opisania. Tego już za wiele.
- Ty zasrana paniczko...
Rzucam się na nią targając za jej puszyste loki. Piszczy zaskoczona moją reakcją i miota rękami w powietrzu chcąc mnie odepchać. Chwytam dłonią jej gardło i przystawiam ją do ściany. Tak jak ona mnie kiedyś. Drapie mnie po rękach, ale w przypływie emocji nie czuję żadnego bólu.
W tym samym momencie ktoś przybiega i chwyta mnie silną dłonią w talii, a następnie odsuwa od dziewczyny. Jest wystraszona ale też wściekła. Z rozburzoną fryzurą i nieco wytartym makijażem stoi z otwartymi ustami ciężko dysząc.
- Jane, Jane! - woła do mnie Worick, wciąż nie puszczając. Wydzieram się mu gotowa do kolejnego ataku, ale chłopak jest bardzo silny. Zamyka mnie w mocnym uścisku. - Co ty robisz?!
- Puść mnie, Worick. - sapię. Po policzkach spływają mi łzy.
- Chciała mnie udusić, idiotka! - woła z przesadną rozpaczą. Głos jej chrypi. - O wszystkim dowie się król i wylecisz z tego pałacu, wieśniacki pomiocie.
Odchodzi w pośpiechu, nawet nie patrzę w którą stronę. Łzy zalewają mi gardło i niemal się nimi krztuszę. Szlocham teraz na głos. Zdałam sobie sprawę w jak kiepskiej sytuacji jestem. Kara za to mnie nie ominie, ani nie ominie mnie nienawiść Liama. Co jeszcze musi się wydarzyć?!
- Już dobrze, spokojnie. - przyciska moją głowę do swojego torsu. - Nie płacz, Jane.
Upływa dobrych kilka minut, a może i kilkanaście aż się uspokajam. Nie wiem dlaczego ale obecność chłopaka działa na mnie dobrze, czuje się lepiej i jestem wdzięczna, za jego wsparcie. Jednak nie ma on pojęcia o tym co się dzieje. Nie może o tym wiedzieć, choć prędzej czy później dowie się.
- Powiesz mi dlaczego ją zaatakowałaś? - szepcze
- Już mi wszystko jedno. - rzucam. - Niech się dzieje co chce.
Worick wzdycha i pomaga mi wstać na nogi. Ociera mi z twarzy łzy i domyślam się, że muszę wyglądać nienajlepiej. Poprawia ręką włosy, a ten drobny gest powoduje, że robi mi się miło. Jednocześnie się zawstydzam. Robię krok do tyłu nieco się odsuwając.
- Dziękuję, Worick. - mówię. - Chciałabym ci powiedzieć, ale...
Słyszymy jak otwierają się drzwi do sali balowej i strażnik woła chłopaka. Coś będą ogłaszać i wszyscy muszą być obecni. Chwyta mnie za dłoń, ale ja się zatrzymuję.
- Nie mogę tam teraz wejść...
- Musimy, Jane. Zachowuj się jak gdyby nic się nie stało.
- Rachel już wszystko powiedziała...
- Nie. Jeśli ma powiedzieć, to nie zrobi na pewno tego teraz. - spogląda mi w oczy. - Obiecuję, że z nią porozmawiam by nikomu o niczym nie wspominała. Wiem, że będzie ciężko. Ale może się uda. Chodź, musimy tam iść.
Przekonuje mnie, a więc idzemy do sali. Worick puszcza moją dłoń w progu, ja zostaję jak najdalej z tyłu przy ścianie. Wszyscy już stoją oczekując na ostatnie przemówienie króla. Nikt nie zwraca na mnie uwagi za co jestem wdzięczna. Podchodzi do mnie Molly i łapie mnie za ramię.
- Jane! To prawda? - szepcze mi do ucha. - Pobiłaś Ra-tfu-chel?
- A więc powiedziała...
- Chyba rozniosła tą wieść po ludziach już, ale tylko po gościach. Miejmy nadzieję, że nie dotrze to do króla... Ale dlaczego?
- Zrobiłam coś nieodpowiedniego Molly, a ona spowodowała, że teraz Liam mnie nie znosi. - spuszczam głowę w dół ledwo opanowując nową falę płaczu. Zaciskam dłonie w pięści. - Mówiąc krótko, jestem w bardzo złej sytuacji.
- A niech cię, Jane! Szczerze na początku nie uwierzyłam w to bo Rachel to niezła bajkopisarka, ale skoro potwierdzasz... W sumie dobrze, należało jej się. Wierzę, że zrobiłaś to ze słusznością. Jeśli trzeba jej poprawić, to wiesz gdzie mnie szukać...
Naszą rozmowę przerywa głos Króla. W sali zapada cisza.
- Cieszymy się wszyscy, że kolejny rok możemy wspaniale bawić się i uczestniczyć w zimowym balu, zgodnie z tradycją. Ten jednak, będzie inny. Mogę śmiało stwierdzić, że będzie przełomowy.
Goście rozglądają się po sobie, słychać ciche pomruki i wzdychania ze zniecierpliwienia.
- Mam zaszczyt ogłosić dobrą nowinę. - kontynuuje.
Patrzę się na Liama. Widzę jego twarz poważną, widzę jak błąka się po niej ból i niedowierzanie. Stoi koło kobiety, którą przez całe życie uważał za prawdziwą matkę. Pragnę, by podniósł głowę i spojrzał na mnie. Spojrzał tak jak zawsze i żeby posłał mi ten niesamowity uśmiech, przeznaczony specjalnie dla mnie. Tak jakby wyczuł to, bo jego wzrok wędruje na mnie. Nasz kontakt wzrokowy trwa i trwa, nie zdradza niczego. Kocham cię, mówię mu w myślach.
Kochasz mnie nadal, Liam?
- Mój syn, Liam będzie następcą tronu. Ale to jednak nie wszystko. Wraz z księstwem Tomrusellów tu obecnych, ustaliliśmy, że połączymy wspólnie siły.
Rachel z promienistym, wyświczonym uśmiechem podchodzi do króla, potem się kłania. Zdążyła już poprawić swój wygląd. Jak gdyby nigdy nic się nie stało. Perfekcyjna zawsze.
Widzę jak Liam jest zdezorientowany. Jakby o niczym wcześniej nie miał pojęcia. Spogląda pytająco na ojca, ale ten nie zwraca na niego uwagi.
- Już następnego lata, jeszcze przed koronacją Liam oraz Rachel staną się małżeństwem. A dzień dzisiejszy jest dniem ich zaręczyn.
CZYTASZ
Królowa Coldwater
FantasíaJane żyje w Coldwater- kraju, gdzie ludzie są podzieleni na rangi: albo jesteś biednym i mieszkasz we wiosce zarabiając marne grosze, albo żyjesz w szlacheckim rodzie w dożywotnim dostatku. Dziewczyna nie ma łatwego życia. Poprzez brak pieniędzy wsz...