Ktoś chyba kiedyś powiedział, że człowiek jest sumą swoich doświadczeń. To koncepcja w stylu Hobbesowskiej wizji wyobraźni - tworzymy w głowie obraz z czegoś, co znamy ze świata rzeczywistego. W ten sposób tworzymy też samych siebie, jesteśmy składową tego, co obejrzeliśmy, przeczytaliśmy, co przeżyliśmy. Wszystko, co kiedykolwiek nas spotkało odcisnęło na nas swe piętno, uformowało nas w pewien sposób. Znowu brzmię jak Coelho, wiem, ale te żałosne wywody znajdują swoje usprawiedliwienie w strukturze mojej wypowiedzi, przysięgam.
Chodzi o to, że odczułam dzisiaj na sobie to przerażające zjawisko z całą jego potworną mocą. Potworną, bo nieujarzmioną, od nas niezależną i często nieuświadomioną. Uczyłam się wczoraj o człowieku robiącym plakaty, a dziś powtarzałam sobie literaturę Młodej Polski i uwagę moją przykuł wiersz, który poznałam w zeszłym roku na polskim i bardzo polubiłam, ale na tyle miesięcy o nim zapomniałam. I dziś, jak tak siedziałam i znęcałam się nad kartką, próbując być produktywna, stworzyłam plakat propagujący hasło przewodnie tego wiersza.
Więc no, moja podświadomość vs ja - 1:0.
Swoją drogą, uznałam, że muszę nauczyć się robić plakaty, bo potrafią być naprawdę ciekawe ((ten mój jest zbyt ilustracyjny, a poza tym krzywy)).
Właściwie to nie wiem, po co ja o tym wszystkim pisałam, mogłam po prostu wstawić rysunek, przepraszam.
CZYTASZ
Kiedy próbujesz być artystą, ale nie.
RandomTak jak w tytule. Próbuję coś stworzyć (najczęściej narysować, rzadziej namalować), z różnym skutkiem.