Rozdział 10

573 33 21
                                    

Kurt

I nie dotrzymałem słowa.
- Jak mogłaś?! - wpadłem do kuchni i stanąłem przed ciotką patrząc na nią ze wściekłością i obrzydzeniem - Nie sądziłem, że możesz zabrnąć, aż tak daleko. To nie ludzkie!
- Kurt uspokój się! - warknął ojciec- o co ci w ogóle chodzi?
- Może niech sama ci powie! - wysyczałem.
Atmosfera była tak gęsta, że można by było kroić ją nożem. Angela podniosła się z krzesła ze ściągniętą w pogardzie twarzą i przemówiła głosem, w którym nie było ani grama emocji. 
- Parę dni temu zabił się u nas chłopak homoseksualny. Stwierdziłam, że to nic wielkiego.
- Nic wielkiego?! - tata poderwał się z miejsca- To perfidne An. Jak możesz tak mówić?!
- To tylko kolejny samobójca. Nawet lepiej, bo teraz jest o jednego mniej.
Nie mogłem uwierzyć własnym uszą. Wiedziałem, że ciotka nienawidzi homoseksualistów, ale nie sądziłem, że do tego stopnia, żeby cieszyć się z czyjejś śmierci. 

- Nie poznaję cię Angelo - powiedział Bert głosem tak zimnym, że przeszedł mnie dreszcz - Masz natychmiast opuścić nasz dom!
- Bo co? Bo jakiś chłopak popełnił samobójstwo?
- Nie, bo nie widzisz, że jesteś potworem. Mój syn jest gejem i nie pozwolę, żeby w tym domu przebywała taka bezduszna istota jak ty. Wynocha!
Zapadła cisza, a ja czekałem w napięciu co się wydarzy. Tata właśnie powiedział najgorszej szowinistce jaką znam, że ktoś z jej rodziny jest obiektem jej irracjonalnej nienawiści. Lucy stała za mną i w pewnej chwili chwyciła mnie za rękę. Niby nic, ale od razu poczułem się lepiej. Nikt nie będzie mnie obrażał, a zwłaszcza krewny!
Kobieta chwyciła płaszcz.
- Dobrze - wysyczała - Lucy idziemy!
- Nie - warknął ojciec- Lucy zostaje. Jutro odwiozę ją do ojca. Podobno już dawno chciał ubiegać się o przejęcie praw i z ogromną przyjemnością mu pomogę.
- Jak śmiesz! - warknęła.
- Wyjdź stąd natychmiast!

Nigdy nie widziałem, żeby tata był tak wściekły. Jego oczy wypełniała nienawiść i pogarda oraz niezachwiana determinacja. W końcu Angela opuściła nasz dom i wszyscy poczuliśmy ulgę.
- Przepraszam was za nią - wyszeptała Lu - Próbowałam jej to uświadomić, ale nigdy mnie nie słucha.
- Dobrze, że powiedziałaś Kurtowi - powiedział Finn.
Potaknąłem.
- A z tobą w porządku? - spytał tata widząc jak pobladłem.
- Dużo emocji - wychrypiałem- Dziękuję, że się za mną wstawiłeś. Za nami. Wątpię, że coś do niej dotrze, ale dziękuję.
Tata podszedł i objął mnie ramieniem.
- Jesteś moim synem i nikt nie ma prawa cię obrażać.
Przełknąłem ślinę uświadomiwszy sobie co by się stało gdyby dowiedział się o Karovskim. Skoro mało brakowało, żeby rzucił się na własną siostrę...
- To był ciężki wieczór - mruknął Finn- Lepiej się położę.
- Dobry pomysł. Idźcie - powiedział tata - muszę pomyśleć.

Blaine

Odrobiłem lekcję i teraz leżałem na łóżku z telefonem zastanawiając się dlaczego do jasnej..nie mogę przestać myśleć o Kurcie. Pierwsza myśl gdy wstaję: Ciekawe czy Kurt będzie w szkole. Pierwsza gdy układam włosy: Kurt ma takie idealne włosy. Pierwsza kiedy mówi mi cześć: Rany! Jaki on jest słodki. Gdy zaproponował, że mnie podwiezie: iiiiiip!!! Gdy wysiadałem: Błagam nie zmień o mnie zdania. Jeszcze nigdy żaden chłopak tak na mnie nie działał, a jestem gejem nie od dziś. Nagle zobaczyłem, że szatyn jest dostępny.
Nie pisz do niego! Nie pisz do niego! To jest już i tak zbyt niepokojące.

Kurt: Masz chwilę?

No bez jaj! Jak mam teraz nie odpisać?

Blaine: Jasne! Co jest?

Kurt: Yym...W sumię to nie wiem czemu piszę...

Blaine: A ja myślę, że wiesz

Kurt: Mieliśmy małe zamieszanie w domu

Blaine: To znaczy?

Kurt: Przyjechała ciocia...ona jest tak jakby...szowinistką

Blaine: Tak jakby?

Kurt: Nienawidzi homoseksualistów i zawsze jak przyjeżdża to o tym mówi, ale teraz przesadziła

Blaine: Jak przesadziła?

Byłem zaniepokojony. Kurt był najbardziej empatyczną osobą jaką znam i z tego co słyszałem zawsze mocno reagował gdy komuś działa się krzywda. Nic więc dziwnego, że obrażanie mniejszości go dotknęło.
A może on...Nie! Chcesz tego idioto, ale to nie znaczy, że tak jest.

Kurt: Jeden chłopak się zabił. Powiedziała, że dobrze, że jest o jednego mniej

Zamurowało mnie. Wiedziałem, że ludzie nie są do nas przychylnie nastawieni, a większość ma nas za podludzi, ale żeby mówić coś takiego...? Po raz pierwszy zdałem sobię sprawę jak niebezpiecznie jest być innym.

Blaine: To okropne! Jak ona śmie mówić coś takiego. To potwornie niesprawiedliwe i..
Blaine: Przepraszam. Zagalopowałem się :/

Kurt: Wcale nie. Zgadzam się

Blaine: To twoja rodzina

Kurt: Niestety :(

Blaine: Tak mi przykro

Kurt: :/
Kurt: Tata był taki wściekły. Nigdy go takiego nie widziałem

Blaine: Nie dziwię się

Kurt: Dobra ja już kończę. Narazie!

Blaine: Do jutra!

Odłożyłem telefon i naprawdę zacząłem się zastanawiać czy to pobicie kiedyś...czy to mogło się skończyć gorzej niż podbitym okiem i 3-dniową śpiączką Bila. Dopiero teraz zdałem sobię sprawę, że mogłem wtedy zginąć. Gdyby nie przejeżdżała akurat wtedy policja..Oni by nas zabili! Ta świadomość wywołała we mnie odruch wymiotny. Ręce mi drżały i chciało mi się płakać. Zawinąłem się jednak tylko w koc i zasnąłem.

Kurt

Zamknąłem laptop i przesiadłem się na łóżko. Byłem już umyty i przebrany, ale kąpletnie nie chciało mi się spać. Wydarzenia dzisiejszego dnia dość mocno na mnie wpłynęły. Dobiegło do mnie pukanie do drzwi.
- Proszę! - zawołałem.
Drzwi się otworzyły i do pokoju weszła Lucy.
- Nie przeszkadzam?
- No co ty!
Usiadła obok mnie. Chwilę panowała cisza, ale...
- Myślisz...myślisz, że ona się kiedyś zmieni? - spytała nagle.
- Czemu o to pytasz?
- To moja mama jakby nie patrzeć - uśmiechnęła się smutno.
- Wszyscy mogą się zmienić.
- Ty naprawdę jesteś...?
- Tak. Tata wie od niedawna. Przeszkadza ci to?
- No co ty Kurt! Zawsze byłeś i będziesz moim ulubionym kuzynem.
Zaśmiałem się i objąłem dziewczynę ramieniem.
- A ty zawsze będziesz moją ulubioną, choć często denerwującą, kuzynką.
Uśmiechnęła się na te słowa.
- Właściwie to... - zaczęła niepewnie - Mój najlepszy przyjaciel jest gejem.
- Poważnie?
- No. Nawet nie wiesz jak bardzo nie chciałam żeby się dowiedziała.
- Wyobrażam sobie.
- Nawet udawaliśmy parę - zaśmiała się.

Pogadaliśmy tak jeszcze chwilę, aż w końcu stwierdziłem, że powinniśmy już iść spać. Lu wyszła, ale ja jednak dalej nie mogłem zasnąć. W końcu postanowiłem, że pójdę po mleko do kuchni.
- A ty znowu na nogach? - zaśmiał się Finn opierając o framugę.
- A ty znowu czatujesz pod drzwiami?- zripostowałem.
- Nie no co ty! Mama wraca jutro wieczorem. To ostatni taki wyjazd w tym roku.
- I świętujemy to robiąc jej imprezę urodzinową - przypomniałem.
- Jutro musimy wcześniej się wyrwać, żeby to wszystko przygotować.
- A co z Glee?
- Będą musieli sobie jakoś bez nas poradzić.
- Oj biedni - zaśmiałem się.
- W ogóle jak się trzymasz? Twoja ciotka powiedziała dużo...nieprzyjemnych słów.
Westchnąłem.
- Nie powiem, że to mnie nie ruszyło, ale przeżyję.
- To dobrze. Nie wierzę, że nawet śmierć nic jej nie uświadomiła.
Milczałem, bo nie mogłem przestać porównywać się do tamtego chłopaka. Poszukałem na internecie i miałem ogólny zarys sytuacji. Nie rozumiany, prześladowany w szkole...Brzmi znajomo? 

Wróciłem do pokoju, przygotowałem sobie ubranie na jutro i wszedłem spowrotem do łóżka. Już miałem zasypiać, gdy odezwał się mój telefon. Zdziwiłem się, bo nikt nie pisał do mnie o tak późnej porze. Nawet ludzie z Glee woleli zadzwonić rano jeśli była jakaś ważna sprawa. Zaświeciłem lampkę nocną i chwyciłem telefon.
Nieznany numer.
Otworzyłem wiadomość i zamarłem.
Zawiesili mnie. Gdy wrócę to się policzymy Hammel. Zabiję cię.
Nie musiałem nawet się domyślać kto to napisał. Serce stawało mi na sam dźwięk jego kroków. Karovski został zawieszony.
Już po mnie.

Klaine [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz