Rozdział 22

558 29 2
                                    

Kurt

Był światowy dzień bezpieczeństwa dlatego pani Pidsbery wywiesiła na tablicy korkowej wszystkie broszurki z tym związane, włączając w to tą z nadrukiem: Czy ze sobą skończyć?
W normalnym okolicznościach pewnie by mnie to obeszło, ale kobieta wieszając ją NA SAMYM ŚRODKU tablicy patrzyła prosto na mnie. Czułem się nieswojo, a dzielenie największej tajemnicy z kobietą, która ma obsesję na punkcie czystości, mimo że nawet sympatyczną, wcale mi się nie podobało.
- Hej Kurt - głos Mercedes wyrwał mnie z zamyślenia.
- Nie sądzisz- zacząłem na tyle głośno, by rudowłosa usłyszała, ale jednocześnie żeby nie wzbudzać podejżeń - Że te ulotki są głupie? Przecież nikt kto chcę sobie, albo komuś zrobić krzywdę nawet po nie nie sięgnie.
Zobaczyłem jak pani Pidsbery wzdycha i zatrzaskuje za sobą drzwi gabinetu.
- Czy ja wiem - odparła czarnoskóra- Chyba warto, bo może znajdzie się choć jedna osoba, która się zastosuje.

Wybuchnąłem tak głośnym śmiechem, że pewnie zwróciłem uwagę całej szkoły. Nie mogłem się jednak opanować, bo przed oczami pojawił mi się obraz pani psycholog która patrzy mi w oczy z powagą mówiąc: To ty masz być tą jedną osobą.
Ignorując zaskoczenie Merc ruszyłem do sali prób i zająłem swoje miejsce obok Blaina. Pan Schu zjawił się chwilę później.
- Witajcie kochani! - mężczyzna był wyjątkowo radosny - Już za 2 tygodnie okręgowe co znaczy, że mamy dużo pracy. Wprawdzie wybraliśmy już repertuar i powoli zaczęliśmy ćwiczyć, ale jestem skłonny dodać jeszcze jedną solówkę jeśli nie macie nic przeciwko.
Rachel natychmiast się ożywiła.
- A kto ją dostanie panie Schu? Puki co mamy duet mój i Fina, tercet Tina, Arthi, Blaine, piosenkę Santany i zbiorową.
Nauczyciel przez chwilę trzymał nas w niepewności wodząc wzrokiem od jednego do drugiego i szczerząc się złośliwie
- Kurt? Byłbyś chętny? - spytał w końcu.
Myślałem, że się przesłyszałem. Tak, to musiała być pomyłka.
- Ja? - wychrypiałem.
- Jasne! Będziesz musiał poćwiczyć, bo to dość trudny utwór, ale myślę, że sobie poradzisz.

Miałem ochotę skakać z radości i pewnie bym to zrobił, gdyby nie fakt, że połowa Glee rzuciła się na mnie gratulując i oferując wszelką pomoc.
- A co to za piosenka? - spytałem podekscytowany gdy już udało mi się wysfobodzić z objęć przyjaciół.
- To niespodzianka - mrugnął porozumiewawczo - Nie chcę zapeszać, więc proszę cię, abyś przyszedł do mnie jutro przed lekcjami, żeby ją wypróbować.
Myślę, że obiła ci się o uszy.  
- Tak, tak oczywiście, że przyjdę. Dziękuję, naprawdę bardzo dziękuję, nie zawiodę pana, daje słowo.
Moja plątanina słów najwyraźniej bardzo go rozbawiła.  Poklepał mnie przyjacielsko po plecach i zaśmiał się serdecznie.
- Jestem pewien, że tak będzie- powiedział - A teraz wracając. Wiem, że ćwiczyliście już w między czasie piosenki na konkurs, ale od dzisiaj nie będziecie mieli ani chwili wytchnienia. Czy to jasne?
- Tak panie Schu! - zaskandowaliśmy.
- Dobrze, no to zaczynamy.

Blaine

Wprost nie mogłem oderwać oczu od Kurta i po raz nie wiadomo który miałem wrażenie, że chłopak ma nieskończenie wiele oblicz i każde z nich kocham prawie tak samo. Jest sarkastyczny i złośliwy Kurt, Kurt zmęczony życiem, którego wszystko irytuje, zawstydzony, nieśmiały Kurt, delikatny, wrażliwy Kurt, którego cały świat ma ochotę przytulić i zdecydowanie mój ulubiony: Podekscytowany Kurt.
Nie mogę nic na to poradzić, że gdy widzę szatyna pełnego energii i tej dziecięcej radości sam mam ochotę skakać ze szczęścia. Jego oczy lśnią wtedy jaśniej od gwiazd i wszystkie negatywne aspekty życia, wszystkie troski czy kłutnie nie mają znaczenia. Gdy Kurt jest podekscytowany, cały świat wypełnia radość i możecie mnie teraz nazywać niepoprawnym romantykiem, ale to nie wy patrzycie na szczęście odbijające się w jego oczach i uśmiech tak szeroki i ciepły, że człowiek ma ochotę zrobić zdjęcie, by na zawsze zapamiętać uczucie ciepła jakiego wówczas doświadcza.

Klaine [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz