Rozdział 40

522 35 22
                                    

Kurt

Wprost nie mogę w to uwierzyć! Niada! Jak marzenie.
Przyjechaliśmy do Nowego Jorku wczoraj wieczorem, wynajęliśmy pokój w hotelu i z samego rana ruszyliśmy, do naszej ( mam nadzieję ) przyszłej szkoły. Gdyby nie fakt, że Blaine był cały czas obok, pewnie nie przestawałbym się szczypać w obawie, że zaraz się obudzę.
- Rany! Ale tu pięknie - stwierdził, gdy weszliśmy do jednej z sal gdzie właśnie strojono pianina i fortepiany.
Blaine miał słabość do instrumentów klawiszowych.
Uwielbiał grać i było to doskonale widoczne na próbach Glee.
Nie były to jednak jedyne instrumenty, których potrafił urzywać, ale przy żadnych innych jego oczy nie błyszczały tak jak teraz.
- Nastrojone? - spytałem jednego chłopaka, który właśnie pakował swoje rzeczy.
- Właśnie skończyłem - uśmiechnął się w odpowiedzi - Przyszli uczniowie?
- Mam nadzieję - zaśmiałem się - Można coś zagrać?
Blaine spojrzał na mnie zaskoczony.
Racja...
Przecież on nie wie, że potrafię grać.
- Nie widzę przeszkód- odparł nieznajomy.
Podszedłem do instrumentu, usiadłem i przejechałem palcami po klawiszach.
- Macie tu zajęcia ze strojenia? - spytałem żartobliwie - Ani jednego fałszu. Gratuluję.
- Masz dobre ucho - odparł tamten - Jestem Josh tak wogóle. Zagraj coś.
Spojrzałem w kierunku Blaina, który przestępował nerwowo z nogi na nogę, a jego piękne oczy płonęły pragnieniem gry.
- Znam parę utworów, ale mój przyjaciel jest w tym znacznie lepszy - odparłem - Blaine? Zagrasz coś?
Chłopak zamrugał zaskoczony.
- Ja? - wychrypiał.
- Nie wstydź się - zachęcał Josh.
Brunet skinął głową z wachaniem i przysiadł obok mnie. Chciałem wstać, by miał więcej miejsca, ale położył mi dłoń na ramieniu.
- W razie czego, pomożesz - zaśmiał się.
Skinąłem głową.

Brązowooki chwilę trzymał palce nad klawiszami, ale gdy już zaczął grać zdawało się, że są wszędzie i nigdzie. Uśmiechał się szeroko, a jego oczy płonęły. Nie widział świata poza grą. Tak samo wyglądał jak śpiewał.
W końcu, ku mojemu niezadowoloniu, utwór dobiegł końca, a z sali dobiegły głośne oklaski. Nie zdziwiło mnie to. Zawsze gdy słuchałem Blaina, nie ważne czy grał czy śpiewał, zapierało mi dech. Robił to całym sercem i przelewał na klawisze wszystkie swoje uczucia. Ja robiłem to samo pisząc.
Chwilę to zajęło, ale gdy Anderson wreszcie ocknął się z transu i zobaczył ilu ludzi bije mu brawo od razu się zarumienił. Tak słodko wygląda gdy się wstydzi...
Dość Kurt! Chyba się zapominasz.
Chłopak ukłonił się nieporadnie, po czym musieliśmy wyjść.
Nasza wycieczka dobiegła końca.
Żałowałem, że tak szybko musieliśmy opuścić Nyada, ale jednocześnie zdałem sobie sprawę, że pokochałem to miejsce od pierwszego wejrzenia.
Można w nim było odczuć pasję i miłość do muzyki.
To było miejsce tak bardzo przypominające naszą salę chóru, że nie wyobrażałem sobie uczyć się gdzie indziej.
Dostanę się tam - poprzysiągłem sobie - Dostaniemy się tam oboje.

Blaine

Zatraciłem się zupełnie w grze. Zawsze tak robiłem.
Gdy usłyszałem oklaski z początku wydawało mi się, że to tylko urojenie. To nie byłby z resztą pierwszy raz, ale tym razem były one prawdziwe.
Zarumieniłem się i podziękowałem, po czym razem z Kurtem opuściliśmy budynek i wróciliśmy do hotelu.
- Zaskoczyłeś mnie wiesz? - mruknąłem wyjmując z walizki ręcznik - Nie wiedziałem, że grasz.
- Nie tak dobrze jak ty - wyznał - ale miałem kilka lekcji.
- Jak wrócimy musisz mi coś zagrać.
Szatyn zaśmiał się wesoło i rzucił we mnie poduszką.
- Chciałbyś - prychnął - Nie zamierzam się ośmieszać.
Odrzuciłem mu poduszkę i również zacząłem się śmiać.
- Przesadzasz - stwierdziłem - Dobra nie będę cię męczył, ale już drugi raz mnie tak zaskoczyłeś.
- Drugi? - zdziwił się.
Zamarłem.
Nie powinienem był tego mówić. Mieliśmy o tym nie rozmawiać.
- Oh - wyszeptał - Mówisz o...o konkursie.
Spojrzałem na niego niepewnie. Siedział na łóżku, obejmował się rękami i patrzył w drugą stronę. Zawsze tak robił, gdy czuł się niepewnie.
- Przepraszam - wymamrotałem - Nie chciałem poruszać tego tematu.
- Nie szkodzi - westchnął zmuszając się by spojrzeć w moją stronę - Po prostu czuję się z tym trochę niezręcznie.
Uniosłem brwi.
- Niezręcznie? - zdziwiłem się - Dlaczego? To znaczy...rozumiem, ale...To w końcu tylko pocałunek. Nic takiego się nie stało. Prawda?
- Nie. To znaczy tak. Znaczy..

Klaine [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz