Rozdział 31

441 28 12
                                    

Blaine

Gdy tylko dotarłem do domu od razu zamknąłem się w pokoju i zwinąłem w kulkę pod ścianą. Byłem przerażony i z trudem powstrzymywałem cisnące się do oczu łzy.
To nie miało tak wyglądać. Nie tak miał się dowiedzieć.
Czemu zawsze mam takiego strasznego pecha?
Co takiego zrobiłem, że akurat gdy miałem mu powiedzieć, musiał pojawić się Bret i jego kumple?
W ogóle co oni tu robili?
Byłem zdziwiony, bo moja stara szkoła jest 20 mil stąd dlatego nie mam pojęcia jak to trijo znalazło się w Bretstix.
Drżałem na całym ciele, serce waliło jak szalone, a po czole spływały kropelki potu.
Czy już nigdy się od nich nie uwolnie? A może chcą dokończyć robotę, którą zaczęli parę lat temu? Nie! Blaine przestań panikować! Nie możesz sobie pozwolić na kolejny atak i...
W głowie znowu zacząłem odtwarzać tamten dzień, który na zawsze zniszczył moją psychikę. Próbowałem się uspokoić, odepchnąć od siebie wspomnienia, ale bez skutku.
Byłem słaby i po tej marnej walce w końcu poddałem się destrukcyjnym uczuciom.

Mój pokój wyglądał jak pobojowisko, ja siedziałem na środku dalej drżąc i szlochając, a mama od 10-ciu minut stała pod drzwiami i błagała, żebym ją wpuścił. Nigdy nie widziała mojego ataku, więc nic dziwnego, że przestraszyła się słysząc niepokojące odgłosy z mojego pokoju. Z jednej strony chciałem ją wpuścić, pozwolić jej mnie przytulić i uspokoić, ale z drugiej strony, musiałbym jej wtedy wszystko opowiedzieć, a ja...
Po prostu nie mogłem wydusić z siebie słowa.
Tamtego dnia do szpitala wezwano Martę i zawiadomiono ją, że mnie pobito. Nie chciałem jednak powiedzieć kto to zrobił i dlaczego, a ona nie naciskała. Z mamą sprawa wyglądała inaczej. Byłem pewien, że będzie dociekać, wysyłać mnie do specjalistów i robić wszystko, by odkryć co mi jest.
Wszystko fajnie, ale ja i tak nic nie powiem. Próbowałem.

Kurt

Blaine nie przyszedł do szkoły, a ja, mimo że bardzo nie chciałem tego przyznać, to trochę się o niego martwiłem. Chłopak zdecydowanie za często był obecny i każda jego nieobecność odbiegała od budowanej przez niego ,,normy". Mimo wszystko nie zamierzałem do niego iść, czy pytać Sama dlaczego nie przyszedł, co w innych okolicznościach najpewniej bym zrobił. Dalej nie rozumiałem czemu po prostu mi nie powiedział i byłem zły, że tego nie zrobił.
- Kurt możemy porozmawiać? - spytał Sam wyrywając mnie z zamyślenia.
- Jeśli o Blainie to nie - mruknąłem poprawiając torbę i próbując odejść, ale blondyn chwycił mnie za rękę zmuszając do pozostania w miejscu.
- Wiem, że jesteś na niego wściekły - wymamrotał - ale musisz zrozumieć, że po prostu się bał. Sam ujawniłeś się dopiero niedawno.
- Sam ja naprawdę rozumiem, ale postaw się na moim miejscu. Przecież nie oczekiwałem, że ogłosi to zaraz w całej szkole, ale w stosunku do mnie powinien być uczciwy. Był moim najlepszym przyjacielem, ufałem mu, zwierzałem się, a on mnie tak okłamał. Na co mo była ta cała zabawa w zaufanie!
- Też tego nie pochwalam, ale wydaje mi się, że miał dobry powód. Przecież go znasz.
- Wydawało mi się, że go znam - mruknąłem - i nie sądzę żeby jakikolwiek powód był dobry, by to uzasadnić.
Blondyn załamał ręce.
- Nie bądź już taki surowy - jęknął.
- Nie jestem.
Skrzyżowałem ręce na piersi, a chłopak zagryzł dolną wargę. Wiedziałem, że wacha się czy mi o czymś nie powiedzieć, ale nie miało to dla mnie teraz większego znaczenia. Cokolwiek by powiedział nie zmieniłby tym mojej decyzji. Nie chciałem już znać Blaina.

Prychnąłem i ruszyłem w stronę klasy, ale Sam znowu chwycił mnie za rękę.
- Poczekaj - poprosił - Rany! On mnie zabije.
Wyglądał tak żałośnie, że chyba tylko przez to, nie wyrwałem się jeszcze z jego uścisku i nie pomaszerowałem w swoją stronę.
- Z nim nie wszystko jest w porządku- zaczął.
- To już zauważyłem- mruknąłem coraz bardziej poirytowany tajemniczością chłopaka.
Nie byłem tym zachwycony, ale udało mu się zaciekawić mnie tym swoim dziwnym zachowaniem.
- Słuchaj. Coś mu się stało w jego pierwszej szkole. Nie chciał powiedzieć co, a nawet chyba nie potrafi, ale to musiało być coś bardzo złego.
- Gorszego od tego co spotkało mnie? - prychnąłem- Coś mi się nie wydaję.
- Kurt ja nie wiem! - krzyknął wrzucając ręce w górę - Wiem tylko, że w przeciwieństwie do ciebie, on sobie z tym nie poradził.
Zmarszczyłem brwi. Nie miałem pojęcia o co mu chodzi, ale żołądek zacisnął mi się w supeł przeczuwając, że to co próbuje mi powiedzieć jest ważne.
- Nie rozumiem - wychrypiałem- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Blaine cierpi na stres pourazowy - wyszeptał - i nie raz miał przez to ataki.

Klaine [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz