Rozdział 38

530 28 29
                                    

Kurt

Nie sądziłem, że zainicjuje pocałunek. Nie miałem pojęcia, że to się wydarzy. Gdy więc już przestałam czuć się błogo dopadły mnie tak głębokie wyżuty sumienia i wstyd, że po prostu uciekłem zostawiając zszokowanego chłopaka samemu sobie. Ukryłem się w schowku nie chcąc nikogo teraz widzieć, ale na moje nieszczęście Mercedes zdołała mnie odszukać.
- Kurt! - krzyknęła- Wszyscy cię szukają. Zaraz wyniki.
Milczałem i nie patrzyłem na przyjaciółkę. Ukryłem twarz między kolanami, a przez głowę cały czas przelatywało mi to samo pytanie: Dlaczego to zrobiłem?
- Wszystko gra? - spytała zmartwiona siadając obok mnie, a ja zaprzeczyłem.
Nie chciałem mówić co się stało, chciałem wyrzucić to z pamięci, ale wiedziałem, że to niemożliwe. Głupi Kurt dał się ponieść emocjom i teraz będzie niezręcznie.
- Pocałowałem Blaina- wymamrotałem, a czarnoskóra zamrugała kilkakrotnie.
- Co zrobiłeś?
- Oj nie udawaj, że nie rozumiesz - jęknąłem- Co mi strzeliło do głowy?
Dziewczyna tylko pokręciła głową z rozbawieniem i odgarnęła mi włosy z twarzy.
- Może to załatwi sprawę - odparła.
- Co masz na myśli? - spytałem unosząc wreszcie głowę.
- W końcu wiesz co czujesz - powiedziała - Musicie porozmawiać.
- Ale kiedy ja nie chcę o tym rozmawiać - jęknąłem.
- Ale w końcu będziesz musiał - zaśmiała się - Chodźmy lepiej na scenę. Wszystko się ułoży, zobaczysz.
Skinąłem głową i niechętnie podniosłem się z miejsca dalej myśląc o słowach przyjaciółki.
Jak to ma niby pomóc?

Blaine

Stałem tak dobre 10 minut w kąpletnym oszołomieniu. Nie mogłem uwierzyć w to co się stało i nie mogłem też zrozumieć dlaczego. Nie powiem jednak, że nie byłem szczęśliwy, bo podczas pocałunku czułem się jak w niebie i gdyby Kurt się nie odsunął to kąpletnie bym się zatracił. Oczywiście nie zdążyłem oddać pocałunku, bo chłopak za szybko się speszył i zniknął, czego trochę żałowałem. Wiedziałem, że będziemy musieli o tym porozmawiać i że z pewnością będzie to bardzo niezręczna rozmowa.
- Hej stary co ci jest? - zawołał Sam machając mi ręką przed twarzą i wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.
- Ja...ja...- tylko tyle udało mi się wykrztusić, bo dalej czułem na ustach miły dotyk warg szatyna.
Dotknąłem ich po czym ponownie spojrzałem na ryboustego, który przyglądał mi się z zaciekawieniem.
- Co się takiego wydarzyło, że wydajesz się być myślami w zupełnie innym świecie?
Rozejrzałem się dookoła, żeby upewnić się chyba czy to na pewno nie był sen.
- Kurt mnie pocałował - wyszeptałem, a blondyn wytrzeszczył oczy.
- Co?! - krzyknął, a jego głos był znacznie wyższy niż zazwyczaj - Kiedy wy się pogodziliście?
- Tak jakby...tak jakby przed występem - wychrypiałem- Ja...ja...
Chłopak położył mi dłonie na ramionach i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Musisz z nim porozmawiać. Już.- powiedział z przekonaniem.
- Ale ja...kiedy ja...
- Dobra w tym stanie raczej nie dasz rady - przerwał mi - Otrząśnij się.
- To nie takie proste- jęknąłem.

Sam chciał coś jeszcze powiedzieć, ale właśnie wtedy pojawiła się Rachel i zaczęła ciągnąć nas w stronę sceny.
- Po konkursie musisz z nim pogadać - mruknął, a ja skinąłem głową, mimo że byłem na skraju paniki gdy tylko o tym myślałem.
Co ja mam mu powiedzieć? Jak?
- O czym wy mówicie? - spytała Rach gdy już dotarliśmy do reszty zespołu.
- O niczym - powiedzieliśmy jednocześnie, a żydówka zmarszczyła brwi.
Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu szatyna i w końcu zobaczyłem go w towarzystwie Merc.
Szedł zgarbiony i robił wszystko co mógł, żeby nie patrzeć w moją stronę przez co sam poczułem się lekko skrępowany.
Dlaczego to zrobił?
Nie chciałem, żeby okazało się później, że to był jego zdaniem zwykły błąd, ale też nie rozumiałem jak to mogło się wydarzyć. Od świąt nasze relacje przypominały nieco te na początku znajomości. Mówiliśmy sobie cześć, rozmawialiśmy na błache tematy, ale był pewien dystans. Nie spotykaliśmy się, nie pisaliśmy do siebie. Byliśmy jak koledzy, nie jak przyjaciele. Było to lepsze niż wcześniejsze unikanie się nawzajem, ale nie było też takie jak przed wyjściem na jaw mojej tajemnicy. Gdy więc Kurt powiedział, że mi wybacza, a nawet, że zrobił to już dawno, z początku nie chciałem w to uwierzyć. No bo dlaczego miałby to zrobić?
Piosenki najwyraźniej przeważały szalę na moją korzyść, bo chłopak poczuł się doceniony. Pojął, że jest w stanie nas uratować, nabrał pewności siebie i stwierdził, że gniewanie się na mnie nie ma sensu, bo i tak już dawno przestał czuć złość. Rozumiał.
W tamtej chwili czułem, że wszystko zacznie wracać do normy i faktycznie przez chwilę tak było. Nie sądziłem jednak, że zamiast powoli wracać na drogę ,,przyjaciele", przeskoczymy 2 stopnie wyżej i tym samym wywrócimy nasze światy do góry nogami.

Klaine [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz