Kurt
Świata, święta i po świętach jak to mówią. Znowu.
Nie byłem gotów na powrót do szkoły po feriach. Nie wypocząłem, a od powrotu z Nowego Jorku nie przestawałem myśleć o tym przeklętym koszmarze.
Czemu musiało mi się to przyśnić, akurat gdy tuż obok był Blaine?!
Nie pojmowałem tego. Nie miałem już przecież myśli samobujczych i depresji...
Co nie? Wyleczyłem się z tego. Prawda?
Obawiałem się też, że mój przyjaciel podejmie KOLEJNĄ próbę zmuszenia mnie do rozmowy, ale chyba w końcu odpuścił.
Nie chciałem tego robić, ale mimo wszystko zapukałem do gabinetu jedynej osoby, która znała mój sekret.
- Proszę!
Wszedłem do środka, a rudowłosa podniosła się niepewnie z krzesła.
- Kurt. Nie myślałam, że...
- Że przyjdę? - przerwałem jej - Ta. Ja też nie sądziłem, że to zrobię.
- Usiądź proszę.
Wykonałem polecenie, a psycholog uśmiechnęła się niepewnie.
- To...w czym mogę ci pomóc? - spytała.
- Od razu mówię, że nie mam żadnych myśli samobójczych i nie zamierzam rozmawiać dlaczego były - uprzedziłem, a kobieta skinęła głową.
- A więc?
- Mam...miałem niedawno koszmar, który jeszcze niedawno śnił mi się prawie codziennie. Nie powinien już mi się śnić - wymamrotałem.
- Dlaczego tak myślisz?
- Nie mam już depresji - wyjaśniłem - Nie chcę się zabić.Pani Pidsbery pokręciła głową w rozbawieniu.
- Oh Kurt. Depresji nie da się tak łatwo wyleczyć, choć cieszę się, że zrozumiałeś, że samobójstwo to nie wyjście.
- Yhm - mruknąłem - To co mam robić?
Rudowłosa zastanowiła się przez chwilę.
Irytowała mnie.
Każda spędzona z nią chwila doprowadzała mnie do szału i nie miałem pojęcia dlaczego.
Chociaż nie.
Gdyby się tak zastanowić to znałem powód, a było nim to, że znała moją największą tajemnicę.
- Zgaduję, że nie chcesz o tym z nikim rozmawiać, prawda? - domyśliła się.
Skinąłem głową.
- Może być ciężko, bo rozmowa z reguły pomaga. Gdy masz osobę, która cię pilnuje, wspiera...
- A inne opcje? - ponownie jej przerwałem.
Westchnęła przeciągle i odłożyła na biurko ołówek, którym się bawiła.
- Spróbuj słuchać przed snem ulubionej piosenki - poradziła - To powinno pomóc.
Skinąłem głową i już miałem iść, ale mnie zatrzymała.
- To jest tylko czasowe rozwiązanie - przypomniała - Prędzej czy później będziesz musiał z kimś porozmawiać.
- Wolę później - odparłem i opuściłem pomieszczenie.Blaine
Odkąd zaczęła się próba nie spuszczałem oczu z Kurta. Widziałem jak był w gabinecie pani Pidsbery i teraz naprawdę zacząłem się martwić.
To się jednak zmieniło, gdy do klasy wparowała wściekła Santana.
Wiedziałem, że była wściekła, bo nie odezwała się ani słowem i po prostu zajęła swoje miejsce. Żadnych wyzwisk na dzień dobry, żadnego uwłaczania. Coś zdecydowanie było nie tak, a po chwili zrozumiałem co.
Arthi wjechał do sali, a na jego kolanach siedziała roześmiana Britt.
- Czyli co? - odezwała się Tina - Jesteście parą? Już oficjalnie?
Arthi uśmiechnął się wesoło, ale Brittany tylko pokręciła głową.
- Po co być oficjalnie, jak można być nieoficjalnie? - powiedziała.
Arthiemu zrzędła mina, a Sant prychnęła z tyłu.
- Przyzwyczajaj się wózek - mruknęła - Britt jest za głupia, by to zrozumieć.
- Ej Santana! - Kurt podniósł się z miejsca- Co cię ugryzło?
- Właśnie - odezwała się Britt - Czemu tak mnie nazywasz? Co zrobiłam?
- Wiesz co zrobiłaś - warknęła - Nic mi nie powiedziałaś.
Zmierzyła wszystkich nienawistnym spojrzeniem i wyszła z klasy potrącając ramieniem wchodzącego pana Schu.
- Mogę wiedzieć o co chodzi? - spytał nasz nauczyciel, ale wszyscy milczeli.
Dopiero blądynka przerwała ciszę.
- Chyba jest na mnie zła, bo zapomniałam jej powiedzieć, że lubię Arthiego - westchnęła.
- Nie musisz jej o wszystkim mówić - zauwarzyła Rachel.
- Muszę. To moja najlepsza przyjaciółka.
- Pójdę jej poszukać - zaoferował Kurt.
- Dobry pomysł - odparł pan Schu - A my lepiej wracajmy do pracy. Zostały 4 miesiące do regionalnych.
CZYTASZ
Klaine [ZAKOŃCZONE]
FanfictionNie wiem co tu napisać po raz pierwszy w życiu. Wiem tylko tyle, że szukałam opowiadań o Klainie, ale na Watt jest ich tak mało i szybko wszystkie przeczytałam. Postanowiłam więc, że napiszę własne choć to nie są do końca moje klimaty, ale po prostu...