Rozdział 20

560 34 20
                                    

Blaine

Moje opóźnianie powrotu do domu po szkole, stało się już swego rodzaju tradycją. Siedziałem w sali muzycznej ćwicząc piosenkę na fortepianie i próbując odgonić sprzed oczu obraz Kurta w stroju chiriosek. Bez skutku.
W pewnej chwili usłyszałem dzwonek telefonu, ale nie mojego, bo ja miałem ustawioną ,,Tanage Dreems", a tamten ,,Defying Gravity". Podniosłem się, szybko go namierzyłem i odblokowałem. Na tapecie był ostatni numer Voge, więc szybko domyśliłem się, że urządzenie należy do Kurta. Chłopak tygodniami mógłby mówić o magazynie i wcale by mu się to nie znudziło.
Wszedłem w kontakty, by sprawdzić, czy nie ma zapisanego domowego, ale właśnie wtedy usłyszałem dźwięk przychodzącego sms-a.
Biłem się z myślami, bo ostatnim razem gdy naruszyłem prywatność szatyna nie było zbyt miło, ale moja ciekawska natura nie pozwalała mi tego zignorować.
- Wybacz Kurt - wyszeptałem i otworzyłem wiadomość.
Chyba 10 razy czytałem napisane słowa zanim ich sens w ogóle do mnie dotarł.
Nie.
Ich sens był jasny, ale wprost nie mogłem w to uwierzyć.
Nie radzę zjawiać się w czwartek, bo pożałujesz.

Szybko przewinąłem wiadomości. Chłopak dostawał takie groźby od 2 tygodni, a ja z każdą następną byłem jeszcze bardziej przerażony.
Szybko chwyciłem plecak i wyszedłem z sali z zamiarem odwiedzenia szatyna, ale zamarłem widząc sytuacja na korytarzu. Mój przyjaciel osunął się na ziemię, a footboliści wybuchnęli śmiechem i zniknęli za zakrętem. Patrzyłem w osłupieniu jak Kurt zbiera się z ziemi i podpierając się o ściane kieruje do łazienki. Dopiero gdy drzwi się za nim zamknęły otrząsnąłem się z szoku i ruszyłem za nim. Moje myśli szalały i nic z tego nie rozumiałem.

Czy to możliwe, żeby znęcali się nad nim, a on nawet nie próbował tego zgłosić?

Czy te groźby były prawdziwe?

Czemu Kurt nic nie powiedział?

O co w tym wszystkim chodzi i dlaczego on?

Wszedłem do środka i wciągnąłem gwałtownie powietrze widząc bliznę na plecach szatyna oraz liczne siniaki i rozdarcia. Niektóre były świeże, ale jednak przeważały te wyglądające na sprzed kilku tygodni, a nawet miesięcy. Ciało chłopaka wyglądało strasznie.
Nagle do mnie dotarło.
Znęcają się nad nim już od bardzo dawna i to nie tylko wylewając mu w twarz koktajle.

- Blaine! - pisnął szatyn i szybko zakrył się koszulą.
Nie wiedzieć czemu odwróciłem się pozwalając, by ponownie się ubrał.
- Jak długo to robią? - spytałem.
Milczenie.   
Odwróciłem się i spojrzałem mu głęboko w oczy próbując wyczytać z nich jakiekolwiek emocje, ale oczy chłopaka pozostawały puste.
- Jak długo? - powtórzyłem.
Kurt spuścił wzrok, ale dalej milczał bawiąc się rąbkiem koszuli.
- Zostawiłeś telefon - powiedziałem oddając mu urządzenie - Przepraszam, ale widziałem twoje wiadomości i wiem, że ktoś ci grozi. Kto?
Dalej milczenie.
- Do cholery Kurt! Gadaj natychmiast! - krzyknąłem.
Miałem już dość tej ciszy, bo z każdą chwilą raniła mnie coraz bardziej. Też byłem prześladowany w szkole i dlatego doskonale wiedziałem, że milczenie nic nie da, a jedynie pogorszy sprawę.
Daj sobie pomóc.
Szatyna przeszedł dreszcz. Najwyraźniej nie spodziewał się, że mogę się na niego wydrzeć, ale w obecnej sytuacji nie byłem w stanie okiełznać emocji. To był Kurt. Najbardziej troskliwa, empatyczna i wrażliwa osoba jaką znam. Nie zasługiwał na taki los.
- Karovski - wychrypiał nie odrywając wzroku od butów.
Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że chłopak płacze, a z każdą kolejną łzą coraz wyraźniej czułem jak pęka mi serce.
Objąłem go nie zważając na nic i pozwoliłem, żeby się we mnie wtulił i wypłakał.

Staliśmy tak chwilę dopuki w miarę się nie opanował i nie odsunął.
- Przepraszam - wyszeptał ocierając łzy wierzchem dłoni - Nie wiem co się ze mną ostatnio dzieję.
Skinąłem głową.
- Od dawna cię nęka? - spytałem rzeczowo starając się ignorować fakt, że żołądek zawiązał mi się w supeł.
- Od pierwszego dnia - wyznał - Na początku tylko się nabijał, ale po jakimś czasie...
- Zaczął cię bić - dokończyłem.
- Nie do końca. Popychał mnie na szafki, wrzucał do śmietnika, a to ostatnie zaczęło się niedawno.
- Czemu nie mówiłeś?
- A co by to dało? - wzruszył ramionami - Pogorszyłbym tym samym swoją sytuację i...tata by się dowiedział. Ma słabe serce i nie chcę, żeby zrobił sobię krzywdę.
Nie powiem, że nie rozumiałem jego troski o tatę, ale to była tylko wymówka. Chłopak bał się, że jeśli powie prawdę ataki jeszcze bardziej się nasilą.
- Kurt on w końcu cię zabije! - krzyknąłem niemal rozpaczliwie.
- Błagam nie mów nikomu - jęknął zagryzając dolną wargę.
Widziałem jak drży. Jego oczy wołały o pomoc, a po czole spływały kropelki potu.
- Nie mogę tego obiecać- powiedziałem ponownie zakładając plecak - Muszę...muszę to przemyśleć.
Po tych słowach wyszedłem zostawiając go  samego, wybiegłem z budynku i nie przestałem biec dopuki moje myśli się nie poukładały. Czyli długo.

Klaine [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz