Blaine
Tydzień minął spokojnie. Kurt wrócił na lekcje, ale miał zwolnienie z wychowania fizycznego ( nie zdziwię was chyba jak powiem, że niebywale się z tego powodu cieszył ), kończyliśmy przygotowania na okręgowe, które miały odbyć się już w ten wtorek i każdy z nas nie mógł się już ich doczekać. Zwłaszcza szatyn.
Jak zwykle wszyscy uczniowie z radością przywitali weekend i szkoła szybko opustoszała. No dobra, ja nie byłem specjalnie szczęśliwy.
Wszystko przez to, że obiecałem Marcie, że zajmę się jej córką w sobotę i w żaden sposób nie mogłem się z tego wykręcić.
- Idziemy do kawiarni? - zagadnęła Rach gdy całą piątką ( ja, Rachel, Kurt, Merc i Sam ) opuściliśmy już budynek.
- Chciałbym - mruknąłem - ale nie mogę. Muszę skoczyć do sklepu przed zamknięciem, bo inaczej będę pozbawiony żelu przez cały weekend, a potem czeka mnie zabezpieczanie domu przed Kate.
- Kto to jest Kate? - zaganął Kurt.
- Córka Marty - wyjaśniłem - Obiecałem się ją jutro zająć.
- Nie wiedziałem, że Marta ma córkę - wyznał - jak chcesz to mogę wpaść ci pomóc. Mam doświadczenie, bo poza Lucy wszyscy moi kuzyni nie dotarli jeszcze do podstawówki.
- Miło z twojej strony, ale dam radę. Dzieci mnie kochają, ale ja nie kocham z nimi zostawać, bo nie mam chwili wytchnienia.
- Stop! - zawołała Rachel - Kto to Marta? Czy tylko ja tego nie wiem?
- Spokojnie ja też - mruknęła Mercedes.
- To...moja kucharka - wymamrotałem.
- Masz kucharkę?
- Jesteś bogaty?
Jęknąłem, a Sam zachichotał widząc moją minę. Przysięgam, kiedyś go zatłukę! Zero z niego pożytku.
- Nie możesz trzymać tego w sekrecie przez wieczność - prychnął - Wiecie jaką on ma chatę?! Prawdziwa willa!
Spuściłem wzrok.
- Potwierdzam - zaśmiał się Kurt - Chociaż byłem tam tylko przez chwilę to nie dało się tego nie zauważyć.
- Dobra ja już lecę - wymamrotałem szybko znikając im z oczu.
To będzie długi dzień.- Nie! Nie! Nie! - krzyknąłem gdy zobaczyłem, że sklep jest już zamknięty.
Oczywiście musiałem się spóźnić, bo przyjaciele mnie zagadali i teraz nie miałem żelu na całe 2 dni! Westchnąłem przeciągle, kopnąłem jakiś kamyk i skierowałem się do domu. No cóż, wygląda na to, że przez cały weekend nie wyjdę z domu. Eh...
Szedłem powoli, bo pogoda była naprawdę ładna, mimo że był już koniec listopada, a ja uwielbiałem spacerować na świerzym powietrzu. Było tak chyba dlatego, że jak miałem 2 lata rodzice codziennie zabierali mnie i Coopa na takie wieczorne pszechadzki i zawsze bardzo mi się to podobało. Wówczas nie pracowali jeszcze tak dużo, jak 3 lata później, aż do teraz i naprawdę byliśmy wtedy szczęśliwą rodziną. Nie było kłótni, pracocholizmu, niezręczności w przebywaniu razem, ignorowania się nawzajem, czy wręcz przeciwnie, wtrącania się w życie innych. Byliśmy tylko my, słońce i świat stojący otworem.
Dobrze, może skończę już narzekać, bo jakby nie patrzeć teraz nawet nie jest tak źle. No może nie w przypadku taty, ale mama naprawdę mnie wspiera i nawet co drugi weekend załatwia sobię wolną sobotę, żeby spędzić ze mną trochę czasu. To miłe.
Wprawdzie wolałbym, żeby tak było zawsze, ale lepiej późno niż wcale, prawda?
Szedłem podśpiewując pod nosem i ciesząc się pięknym dniem, a mijani przeze mnie ludzie uśmiechali się przyjaźnie, najwyraźniej również szczęśliwi. Jeszcze chwilę temu byłem zdołowany brakiem żelu, a teraz znowu stałem się radosny. Moje wachania nastroju czasem naprawdę mnie przerażały, ale w tym momęcie mało mnie to obchodziło.W końcu doszedłem do domu, ale nie ruszyłem od razu do drzwi, a na tyły budynku, by sprawdzić, czy nie ma samochodu taty. Robiłem tak od miesiąca i za każdym razem gdy widziałem go na podjeździe przemykałem do pokoju moim tajnym przejściem. Tym razem jednak mi się poszczęściło.
Czy to już paranoja?
Wszedłem do domu i rozsiadłem się wygodnie na kanapie. Po chwili jednak dostrzegłem na stoliku kartkę ze starannym pismem Marty, więc podniosłem się, by zobaczyć co tam jest.
B musiałam wyjść wcześniej - pisała -Twoi rodzice są na delegacji i wrócą dopiero w czwartek. Przykro mi kochanie.
Westchnąłem przeciągle. Od kiedy zacząłem spędzać więcej czasu z mamą, coraz trudniej było mi znosić takie wyjazdy, zwłaszcza, że we wtorek był konkurs i liczyłem, że będzie mi kibicować. Odpędziłem jednak szybko smutek i czytałem dalej.
Nie zapomnij, że jutro opiekujesz się Kate. Podrzucę ją koło 9, więc raczej się nie wyśpisz. Kolacje masz w lodówce.
Całuję Marta.
Odłożyłem karteczkę spowrotem na stolik i wyjąłem z lodówki posiłek, który zostawiła mi kucharka. Podgrzałem go w mikrofali, usiadłem przy stole i jadłem w samotności. Zupełnie tak jak robiłem przez większość życia.
CZYTASZ
Klaine [ZAKOŃCZONE]
ФанфикNie wiem co tu napisać po raz pierwszy w życiu. Wiem tylko tyle, że szukałam opowiadań o Klainie, ale na Watt jest ich tak mało i szybko wszystkie przeczytałam. Postanowiłam więc, że napiszę własne choć to nie są do końca moje klimaty, ale po prostu...