Rozdział 23

555 32 12
                                    

Kurt

Nie miałem pojęcia czemu tu przyszedłem, ale oto stałem przed domem Rachel zastanawiając się czy zapukać. Już miałem odwrócić się i wrócić do samochodu, gdy drzwi się otworzyły i stanęła w nich żydówka.
- Dokąd to panie Hammel? - powiedziała złośliwię.
Westchnąłem i odwróciłem się w jej stronę, a wtedy uśmiech od razu zszedł z jej twarzy.
- Płakałeś - bardziej stwierdziła niż spytała i zanim się zorientowałem już znalazła się przy mnie i przytuliła - Choć do środka.
Nie pytała co się stało i czemu jestem tak przestraszony. Po prostu podała mi herbatę i razem usiedliśmy na kanapie.
- Lepiej?
- Lepiej - przyznałem.
- Dobrze, że przyjechałeś tutaj, bo gdyby Finn zobaczył cię w takim stanie z pewnością zamęczyłby cię pytaniami.
- A ty czemu nie pytasz?
Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę nad odpowiedzią marszcząc lekko czoło.
- Nie wiem - wyznała w końcu- Po prostu nie wyglądasz jak ktoś kto chce rozmawiać, ale zapomnieć.
- Strzał w dziesiątkę, ale to chyba niemożliwe.
- Tak już działa świat - wzruszyła ramionami- Nie można mieć wszystkiego.

Zapadła cisza, podczas której każde z nas zastanawiało się nad czymś innym. Chyba.
Ja w każdym razie myślałem nad tym jak bardzo dziewczyna zmieniła się od pierwszego dnia w Glee, kiedy to ledwo powstrzymywałem się, żeby nie zadźgać jej nożem.
Uśmiechnąłem się do własnych myśli i ponownie odwróciłem w stronę żydówki.
- Zastanawiałaś się kiedyś co by było gdyby nie powstało Glee? - spytałem wyrywając ją z zamyślenia.
Odwróciła się do mnie zaskoczona, poprawiła koc i uśmiechnęła się  nieznacznie.
- A ty? - odbiła piłeczkę.
- Pewnie byłoby słabo. Żadne z nas nie miałoby miejsca gdzie mogłoby być sobą.
A ja pewnie bym już nie żył.
- Nie mielibyśmy przyjaciół - dodała.
- Nie kłucilibyśmy się ciągle o solówki.
- Nie zrobiłabym imprezy, której nie pamiętam - zachichotała.
- Nie mielibyśmy jak żartować z wiecznie zmieniających się par w klubie - zripostowałem.
Rachel parsknęła śmiechem.
- Chyba wygrałeś - stwierdziła.
- To nie konkurs, ale dzięki.

W pewnej chwili dziewczyna poderwała się gwałtownie z miejsca i spojrzała na mnie z zagadkowym wyrazem twarzy.
- Chcesz zobaczyć coś super? - spytała.
- Powinienem się bać?
Nie odpowiedziała tylko złapała mnie za rękę i pociągnęła na górę. Znaleźliśmy się w pokoju, który zdecydowanie musiał należeć do Rachel, bo brak gustu, aż parzył w oczy.
- Ała. Rachel nie chcę być niemiły, ale twój pokój idealnie pasuje do twoich okropnych ubrań.
Podejrzewałem, że coś odpowie, ale ona tylko wywróciła oczami i wskazała na tablicę korkową, która zajmowała połowę ściany. Podszedłem bliżej i przyjrzałem się. Poza plakatami z Barbarą Streiser i innymi idolami żydówki, było tam  przyczepione kilka zdjęć zrobionych na próbach Glee.
- Ej jestem tu - zauważyłem.
- Wszyscy tu są - uśmiechnęła się - Na tej tablicy są wszyscy ludzie, którzy w jakiś sposób wpłynęli na moje życie. Od tatusiów, przez moich idolów, a kończąc na nauczycielach i przyjaciołach.
- Niesamowite - powiedziałem nie odrywając oczu od zdjęć.
- Widzisz ją jako pierwszy.
Odwróciłem się gwałtownie i wytrzeszczyłem oczy.
- Ale...ale czemu ja?
- To odpowiedź na twoje pytanie- odparła - Gdyby nie Glee nie mielibyśmy pięknych wspomnień.

Blaine

- Czarny czy biały?
- Biały.
- Ja czarny - mruknął - koty czy psy?
- Psy. Wiśnie, czy pomarańcze?
- Głupie pytanie! Jasne, że pomarańcze!
Siedzieliśmy w kawiarni naprzeciw siebie grając w głupie pytania. Blondyn stwierdził, że to z pewnością odwróci moją uwagę i trzeba przyznać, że podziałało.
- A teraz coś trudniejszego - zatarł ręce - ucieczka, czy stawienie czoła przeciwnościom.
Uniosłem brwi.
- To niby miało być subtelne? - prychnąłem.
- Starczy już odwracania uwagi - powiedział - rozmawiaj ze mną Blaine. Jesteśmy przyjaciółmi.
- A co ja mogę ci powiedzieć? Chciałbym postawić wszystko na jedną kartę, ale bądźmy szczerzy. Uciekam od zawsze, a ciężko wyzbyć się starych nawyków.
- Rozumiem. Coś się stało i tak dalej, ale jak mogę zaakceptować twoje ukrywanie się w szkole, tak nie mogę go zaakceptować w odniesieniu do Kurta.
- Popieram- odezwał się z tyłu znajomy głos i chwilę później wielkolud dosiadł się do naszego stolika.

Klaine [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz