Rozdział 18

557 32 11
                                    

Kurt

- Nie zostajesz? - zdziwiła się Mercedes gdy zobaczyła jak pakuje swoje rzeczy.
Mieliśmy mieć próbę z Glee, ale nie była obowiązkowa, a ja miałem dużo pracy.
- Nie mogę - westchnąłem - Umówiłem się z Blainem, że wybierzemy piosenkę. Wiesz, liczy się każda minuta, bo występ już jutro.
Nie lubiłem opuszczać zajęć, bo wśród przyjaciół zapominałem o niemal wszystkich negatywnych aspektach mojego życia i mogłem po prostu być sobą, ale perspektywa spędzenia czasu z brunetem nie była jakoś szczególnie zła.
- Jeszcze raz gratuluję waszego występu - powiedziałem by zakryć zażenowanie spowodowane tym w jakim kierunku biegły moje myśli - Nie sądziłem, że wasze głosy mogą do siebie pasować.
- Nieźle poszło co nie?
- Świetnie, a nie nieźle! - zawołałem szczerząc się jak głupi.
Dziewczyna się zaśmiała.
- Dobra idź już, bo spóźnisz się na randkę - powiedziała puszczając mi oczko.
Rzuciłem jej nienawistne spojrzenie, ale nic nie powiedziałem i tylko odwróciłem się na pięcie i wymaszerowałem z budynku próbując nie myśleć o tym, jak bardzo bym chciał, żeby słowa dziewczyny były prawdziwe.

Blaine

Zapukałem do drzwi lekko podenerwowany. Przebywanie z szatynem zawsze było dla mnie wyzwaniem, bo przy nim całkowicie głupiałem i zawsze istniała obawa, że jakoś się zdradzę.
- O cześć - szatyn uśmiechnął się i wpuścił mnie do środka.
Zdjąłem kurtkę i rozejrzałem się po domu. Był mniejszy od mojego, ale bardziej przytulny, choć urządzony w dość prymitywnym stylu. Poprzednio gdy tu byłem nie zwróciłem uwagi na wystrój zbyt zajęty myśleniem o Kurcie i teraz to nadrabiałem.
- Od 3 lat proszę tatę, żeby zrobił remont - zaśmiał się- Nigdy mnie nie słucha.
- Nie ma go?
- Nie. Razem z Carol poszli na kolację, a Finn siedzi na górze.
- Okay.
Uśmiechnąłem się i rzuciłem płaszcz na wieszak.
- To...chodźmy do mnie - powiedział lekko niepewnie.
Skinąłem głową i ruszyłem za przyjacielem. Gdy tylko znalazłem się w jego pokoju zdębiałem.
- Wszyscy tak reagują - westchnął krzywiąc się nieznacznie - mam dość oryginalny zamysł użądzania wnętrz.
- Co ty gadasz? To miejsce wygląda super!
- Dzięki - uśmiechnął się nieśmiało.

Przygotowałem kilka piosenek i Kurt też wybrał parę. Po godzinie udało nam się wybrać 2 i teraz wystarczyło zdecydować, co wcale nie było takie łatwe.
- Wiesz co? - odezwał się niespodziewanie - Zróbmy losowanie.
Urwał kawałek kartki, podzielił go na pół i na obu świstkach napisał jeden utwór. Włożył kartki do kapelusza i podsunął mi go.
- Zamknij oczy i wybierz jedną - polecił.
- Czemu nie ty?
- Bo znam siebie. Wyciągnąłbym dwie.
Uniosłem brwi zaskoczony, ale nic nie powiedziałem i wykonałem jego polecenie.
- Story of my Life.
- No to już wiemy, teraz tylko to wyćwiczyć.
Sięgnął po nuty i rozłożył je na podłodze gdzie leżeliśmy.
- Mamy na to jakieś...- spojrzałem na zegarek - 4 godziny.
- Trochę mało - westchnął.
- Możemy się spotkać przed lekcjami - zasugerowałem.
- Nie mogę. W piątek chirioski mają występ dla tego całego krytyka co nie? Sue mnie nie puści.
- Wy naprawdę tam śpiewacie? Myślałem, że to żart - wyznałem.
- Widać, że jesteś w Makinleyu od niedawna - zaśmiał się- Nikt nie żartuje jeśli chodzi o Sue, bo to zawsze źle się kończy.

Nie powiem, że słowa szatyna mnie nie zaniepokoiły, ale postanowiłem zostawić to na później.
- Chcesz coś do picia? - spytał podnosząc się z miejsca - W końcu siedzimy tu od godziny.
- Macie sok pomarańczowy? To mój ulubiony.
- Jasne! Zaraz wracam.
Wbiegł po schodach, a ja rozejrzałem się po pokoju. Kurt naprawdę miał niesamowity styl i wszystko, dosłownie wszystko w jego pokoju przykuwało uwagę.
Wziąłem do ręki jedno ze zdjęć leżących na szafce na którym miał może z 7 lat i przytulał się do jakiejś kobiety. To musiała być jego mama. Chciałem odłożyć je na miejsce, ale wtedy zobaczyłem, że coś za nim jest, jakiś zeszyt. Wiedziałem, że nie powinienem, ale ciekawość wzięła górę. Wziąłem go do rąk i przeniosłem się na łóżko.

Klaine [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz