Rozdział 4

673 36 20
                                    

Kurt

Próbowałem znaleźć Blaina po lekcjach, żeby oddać mu bluzę, ale nigdzie go nie było. W końcu dałem za wygraną i wróciłem do domu.
- Kurt? Co ci się stało? - spytał tata gdy tylko przekroczyłem próg.
Zamarłem na chwilę. Tata nie wiedział nic o tym, że dzieciaki ze szkoły znęcały się nad wszystkimi z Glee, bo zarówno ja jak i Finn bardzo staraliśmy się zachować to w tajemnicy.
- Yyy...to długa historia- powiedziałem.
- Mam czas - powiedział tata opierając się o framugę.
- Dasz mi się chociaż przebrać?
- No dobrze - westchnął - Chwila! Skąd masz te bluzę?
- Zaraz tato - mruknąłem zbiegając na dół.
Miałem trochę czasu na wymyślenie dobrej wymówki, ale nie sprawiało mi to przyjemności. Kochałem ojca i mimo że ostatnio oddaliliśmy się od siebie, a raczej ja się oddaliłem, to i tak nienawidziłem go okłamywać.

Przebrałem się i wróciłem na górę. Tata właśnie rozmawiał z Finn'em, który wrócił wcześniej, ale do tej pory siedział w pokoju.
- Tato?
- Już wszystko wiem.
Spojrzałem na chłopaka przerażony, ale brat mrugnął dając mi do zrozumienia, że coś nazmyślał. 
- Okay. Finn? Możemy pogadać?
Wielkolud skinął głową i oboje poszliśmy do mojego pokoju.
- Nic takiego nie...czy to bluza Blaina? - spytał wskazując ją.
Z trudem powstrzymałem rumieńce.
- Pożyczył mi ją gdy mnie zaatakowali - mruknąłem.
- Uhm.
- Coś ty mu powiedział? - spytałem by jak najszybciej zmienić temat.
- Że myli podłogi, poślizgnąłeś się i wpadłeś na jakieś dzieciaki - odparł bez emocji.
- No dzięki- mruknąłem.
- Wolałbyś, żebym powiedział mu prawdę?
- Nie no co ty! Po prostu to ciągłe kłamanie doprowadza mnie do szału.
- Rozumiem. A wracając do tematu bluzy...
- A idź już sobie! - warknąłem wypychając go z pokoju.

Włączyłem laptop. Jutro był piątek i mieliśmy luźne lekcje dlatego mogłem pozwolić sobie na odpoczynek.
Blaine był dostępny.

Kurt: Nie mogłem cię znaleźć. Chciałem oddać ci bluzę

Blaine: Nie musisz, będzie na zaś ;)

Kurt: Serio? Miło z twojej strony, ale to bluza footbolisty. Nie powinienem...

Blaine: To tylko bluza. Nie przesadzaj

Kurt: Uhm
Kurt: W ogóle to dzięki. Chyba zapomniałem podziękować

Blaine: Nie ma sprawy :)  

Zamknąłem laptop i położyłem się na łóżku. Nagle dopadło mnie zmęczenie i nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem.

Blaine

Siedziałem na łóżku z gitarą zastanawiając się co mi jest i czy to możliwe, że nagle ujawniła mi się jakaś choroba psychiczna, bo gdy Kurt do mnie napisał zacząłem piszczeć jak baba.
Byłem niesamowicie zażenowany. Próbowałem oderwać myśli od przystojnego szatyna, ale wcale mi to nie wychodziło. W pewnej chwili moje drzwi otworzyły się gwałtownie, a ja podskoczyłem.
- Siemka! - wykrzyknął nieproszony gość.
- Cooper? - wychrypiałem - Co ty tu robisz?
Wszystkiego mógłbym się w tej chwili spodziewać, ale nawet obcy byli bardziej prawdopodobni niż mój starszy brat.
- Hmm - mruknął - Myślałem, że bardziej się ucieszysz.
- Nie no cieszę się - powiedziałem przytulając brata - ale jestem zaskoczony.
- Wpadłem na tydzień spotkać się z moim małym słodkim braciszkiem.
Rozczochrał mi włosy i mówił głosem jakim dorośli mówią do małych dzieci.
Rany! Jak ja tego nienawidzę!
- Litości Coop! Jestem od ciebie młodszy o 4 lata!

Chłopak nie specjalnie się przejął i jego wzrok natychmiast spoczął na komputerze otwartym na wiadomości od Kurta.
- Czyżbym przeszkodził w czymś? - spytał wymijając mnie mimo usilnych prób zatrzymania go w miejscu.
- Nie czytaj moich wiadomości!- krzyknąłem nieco rozpaczliwie.
- No co ty Blainey chyba nie ukrywasz przede mną jakiejś dziewczyny, albo...hmm...chłopaka?
- Litości Coop! To kolega ze szkoły!
- Na pewno? - uniósł jedną brew, ale zaraz wybuchł głośnym śmiechem.
Odetchnąłem w duchu.
- Dobra już sobię idę - powiedział widząc moją irytację - ale jakby się okazało, że pociągają cię faceci to wiesz...ostrzeż mnie wcześniej.

Klaine [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz