Rozdział 17

559 36 18
                                    

Kurt

Resztę dnia spędziłem w warsztacie razem z Finn'em i tatą, którzy grzebali przy jakimś samochodzie.
- Co śpiewacie z Packermanem? - zagadnąłem podając bratu klucz.
- Jeszcze nie ustaliliśmy- wyznał - a wy?
- Tak samo. Obiecałem Mercedes, że się spotkamy, bo w ostatnim czasie trochę ją zaniedbywałem.
- Można wiedzieć o co chodzi? - spytał tata grzebiąc w skrzynce z narzędziami.
- Mamy duety na Glee - wyjaśniłem - Finn śpiewa z Packiem, a ja z Blainem.
Upuścił skrzynkę, a narzędzia rozsypały się po podłodze.
- Z chłopakiem? - wychrypiał - Nie uważasz, że to zły pomysł?
- Tak wypadło. Nie dobieraliśmy się sami - mruknąłem lekko zraniony słowami ojca - Czemu ci to przeszkadza?
- To heteryk czy gej?
- Heteryk.
- Sam nie wiem co gorsze - westchnął.
- Co masz na myśli?  

Tata przez dłuższy czas nic nie mówił, zbierając porozsypywane rzeczy, ale w końcu podniósł się z ziemi i spojrzał na mnie z troską.
- Nie chcę po prostu, żebyś cierpiał, albo on cierpiał przez ciebie.
- Nadal nie rozumiem - mruknąłem coraz bardziej skrępowany naszą rozmową.
- Ja chyba rozumiem - wtrącił się wielkolud- Bert obawia się, że możesz się w nim zadużyć.
- To niedożeczne! Przecież wiem, że to nie ma przyszłości!
- Gdybym liczył ile razy zadużyłem się w dziewczynie, z którą nie miałem przyszłości już dawno bym zgubił rachubę - mruknął tata.
Oblałem się rumieńcem i skierowałem do wyjścia.
- Dokąd idziesz?
- Do pokoju.
- Synku ja się tylko martwię.
- Wiem, że się martwisz i wiem, że mam tendencje do zakochiwania się w każdym miłym dla mnie chłopaku, ale mógłbyś przestać traktować mnie jak dziecko. Mam 17 lat i może jestem trochę zbyt wrażliwy, ale to nie znaczy, że jestem głupi.
Nie dając mu czasu na odpowiedź opuściłem warsztat i ruszyłem do pokoju.

Blaine

Siedziałem w pokoju ignorując nawoływania ojca, aż w końcu dał za wygraną i razem z matką opuścili dom. Odetchnąłem z ulgą i wyjąłem telefon z tylnej kieszeni.

Sam: Rozwalimy was z Arthim 😎

Zaśmiałem się. Wystarczył jeden sms od blondyna, a mi od razu poprawiał się humor.

Blaine: To się jeszcze okaże. Co wybraliście?

Sam: Tajemnica ;)

Blaine: A styl chociaż mi powiesz jaki?

Sam: Rock

Blaine: Arthi o tym wie? :p

Sam: -,-

Ponownie zacząłem się śmiać i wtedy dostałem kolejną wiadomość, ale tym razem nie od Sama

Sabastian: Mam fałszywki. Idziesz?

Blaine: To zły pomysł

Sebastian: Strasznie się zrobiłeś sztywny -,-

Blaine: Wcale nie!

Sabastian: To idziesz?

Zastanowiłem się przez chwilę.

Blaine: No dobra

Sebastian: Świetnie! ;)

Przebrałem się szybko, chwyciłem telefon i portwel i zbiegłem na dół.
- Dokąd to? - spytała Marta pojawiając się znikąd i sprawiając, że aż podskoczyłem.
- Chcesz, żebym dostał zawału? - spytałem kładąc rękę na sercu.
- Dokąd idziesz? - powtórzyła ignorując moją wypowiedź.
- Do baru.
- Uhm. Zgaduję, że mam szykować miksturę.
- Może nie będzie tak źle.
- Zawsze to mówisz.

Kurt

Kończyłem właśnie pisać piosenkę. To mnie odprężało, ale nie chciałem, żeby ktokolwiek widział wyniki.
- Niezłe - powiedział tata, a ja podskoczyłem jak oparzony zamykając pospiesznie zeszyt.
- Tato! Litości, nie skradaj się tak!
- Nie skradałem się, ale tak się zatraciłeś, że nie słyszałeś jak pukałem. Nie wiedziałem, że piszesz.
- Bo nie piszę - wymamrotałem- To tylko zabawa.
- Doprawdy?
Westchnąłem.
- To mnie odpręża - odparłem - Nie chcę, żeby ktoś wiedział.
- Uhm.
- Po co przyszedłeś? - zmieniłem temat.
Tata podrapał się po głowie. Zawsze to robił, gdy czuł się niezręcznie.
- Chcę cię przeprosić - wyznał - Jesteś mądrym chłopakiem i bardzo silnym. W końcu świat wystarczająco cię skrzywdził odbierając matkę i...
- Do czego zmierzasz? - przerwałem mu chcąc mieć już to za sobą.

Widziałem w jego oczach współczucie. Nienawidziłem tego wzroku, bo po śmierci mamy zbyt wiele osób mnie nim zaszczycało.
- Pamiętam jak długo zajęło ci pozbieranie się po śmierci mamy i nie chcę znowu widzieć twojego bólu.
- Nic mi nie będzie- mruknąłem.
- Znam cię Kurt. Ten chłopak ci się podoba.
Odwróciłem wzrok.
- Skąd ten pomysł? - wymamrotałem.
- Oczy ci się świecą za każdym razem, gdy o nim mówisz, choć muszę przyznać, że bardzo szybko to maskujesz.
- Tato proszę przestań. Nie chcę o tym rozmawiać.
Objąłem się rękami, a tata westchnął.
- Rozumiem - ruszył do drzwi, ale zatrzymał się w pół kroku coś sobie przypominając - Czemu nie chcesz pokazać tych piosenek? - spytał.
- Są zbyt...osobiste - wymamrotałem.
- Uhm.

Wyszedł, a ja odetchnąłem. Obaj dalej czuliśmy się niezręcznie w sprawach związanych z moją orientacją, a temat mamy był swego rodzaju tematem tabu. Wiedziałem wprawdzie, że tata po prostu chce mnie chronić, ale to nie znaczy, że czułem się z tym dobrze. W końcu dojrzewanie polega na tym, żeby uczyć się na błędach, a jak mam to robić skoro on nie pozwala mi ich popełniać?
Temat Blaina jednak dotknął mnie najmocniej, głównie dlatego, że miał rację. Brunet jakimś sposobem wdarł się do mojego serca i umysłu, a ja nie miałem pojęcia jak go stamtąd wyżucić. Wiedziałem, że tylko coraz bardziej się pogrążam i że na 100% to się źle skończy, ale co miałem zrobić? Zerwać z nim kontakt? Na wielki nos Rachel, on przecież jest w Glee!

Jak na zawołanie odezwał się mój telefon. Wiadomość od żydówki trochę mnie zaskoczyła, ale ignorując rozsadek zacząłem czytać.

Rachel: Nie wierzę, że to mówię, a raczej piszę, ale dzięki za pomoc. Piosenka wyszła świetnie

Kurt: Nie ma za co :)
Kurt: Rachel?

Rachel: Hmm?

Kurt: Nie sądzisz, że coś jest nie tak?

Rachel: To znaczy?

Kurt: Dogadujemy się 😨

Rachel: Wiem. Mnie też to przeraża :/

Kurt: Co robimy?

Rachel: Nie mam pojęcia. Może niech będzie jak jest.
Rachel: Sorka, ale muszę już kończyć

Kurt: To pa

Rachel: Narazie

Odłożyłem telefon i opadłem na łóżko.
Czemu musi się tak dużo dziać?

Blaine

- Dość już. Jutro szkoła - powiedziałem odsuwając od siebie kieliszek.
- Z tego co kojarzę w Dalton ci to nie przeszkadzało - zaśmiał się Sebastian.
- Chcę coś udowodnić Marcie i...
- I?
- Ostatnim razem napisałem po pijaku do chłopaka, który mi się podobał, a tym razem to nie będzie tylko niezręczna sytuacja.
- Kurt tak? - wyszczerzył się.
- Co? - wychrypiałem.
- To on ci się podoba. Przyznaj się!
- Nie wiem o czym mówisz - mruknąłem.
- Daj spokój! Przyjaźnimy się, a poza tym w kawiarni oczy świeciły ci się jak dwie żarówki gdy na niego patrzyłeś. Myślałem, że zaraz zaczniesz się ślinić - zaśmiał się.
Oczy rozszerzyły mi się w przerażeniu. 
- Błagam, powiec, że żartujesz.
Chłopak wybuchnął śmiechem, a ja czułem się coraz bardziej zażenowany.

- Czemu po prostu mu nie powiesz? - spytał.
- Makinley to nie Dalton. Nawet nie wiesz jak go tam prześladują za to, że jest gejem. Nie chcę skończyć tak samo.
- Słabo, ale myślę, że tu nie chodzi tylko o to.
- Cały Sebastian! Jak zawsze widzisz drugie dno. Co tym razem geniuszu?
- Chodzi o poprzednią szkołę.
Zagryzłem wargę, a brunet kontynuował.
- Nigdy nie chciałeś mi powiedzieć co się wydarzyło, że się przeniosłeś, ale wiem, że to musiało być coś dużego skoro tak panicznie boisz się ujawnić.

Spuściłem wzrok i przez chwilę bawiłem się sznurkiem od bluzy. Chłopak w końcu zrozumiał, że nic ze mnie nie wyciągnie, opróżnił kieliszek i wstał.
- Ej! Dokąd idziesz? - spytałem.
- Słuchaj Blaine. Nie wiem co się stało, ale nie jesteś sobą, a ten nowy Blaine wcale mi się nie podoba.
- Przepraszam - wymamrotałem.
- Nie przepraszaj. Musisz zrozumieć. Ukrywając się tylko sam sobie robisz krzywdę. Napisz jak się ogarniesz.
Po tych słowach wyszedł zostawiając mnie samego.
- Barman! - zawołałem - Dolewkę poproszę.

 Ktoś to w ogólę czyta? 😔

Klaine [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz