Rozdział 13.

3.3K 142 23
                                    

Elizabeth:

Nareszcie mogłam wrócić do dormitorium. Szczerze czułam się coraz mniej bezpiecznie w Hogwarcie. Doszłam do pokoju. Pociągnęłam za klamkę ale ku mojemu zdziwieniu drzwi były zamknięte. Postanowiłam że zapukam. Odpowiedziała mi tylko głucha cisza, chociaż przez ułamek sekundy dało się usłyszeć szmer. Zdziwiło mnie to. Otworzyłam drzwi przy pomocy zaklęcia. Na moim łóżku leżało kilka listów i jakaś mała paczka. Listy były od rodziców ale jeden nie był podpisany. Zdziwiło mnie to. Nie znałam tego pisma.

Droga Eli,
Chciałem Ci już od dawna powiedzieć... Jesteś piękną dziewczyną, uroczą i bardzo sympatyczną. Krócej mówiąc podobasz mi się...

PS. Zjedz czekoladki cukiereczku :*

~Tajemniczy Wielbiciel <3

N

agle do pokoju wszedł Blaise i Draco. Od razu mnie przytulili.
- A w ogóle co ty masz taką minę. - zapytał mój brat.
- No nieźle haha. -powiedział Blaise po przeczytaniu.
- Jak chcecie to możecie zjeść te czekoladki...
Chłopcy też nie chcieli więc je wyrzuciłam.

[Tajemniczy Wielbiciel:
Dzisiaj wejdę do dormitorum Elizy i dam jej czekoladki... Teraz tylko trochę amortensji no i gotowe. Gdy wszedłem do jej pokoju i zamknął drzwi na klucz. Odłożyłem słodycz i list na łóżko. Miałem wracać gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Wymknąłem się przez okno. Chwilę spacerowałem, gdy wracałem zobaczyłem czekoladki w śmietniku. Nie udało mi się, ale jeszcze znajdę sposób Eli będzie moja. ] ←(jak będzie coś w [] to potem wracam do postaci przed całym nawiasem xd -dop.aut)
Nie przejmowałam się zbytnio tym listem, kto mógł sobie robić żarty. Nie rozmyślając nad tym więcej poszłam na kolację. Usiadłam przy stole śl i zgonów i poczułam czyjś wzrok na mnie. Rozglądnęłam się po WS i zobaczyłam Pottera który się na mnie gapił. Posłałam mu mordercze i pełne pogardy spojrzenie, nadal nie odwrócił wzroku przez patrzenie na niego aż straciłam apetyt. Wyszłam z WS i skierowałam się do dormitorium. Nagle ktoś pociągnął mnie za rękę i przyszpilił do ściany.
- Puść mnie... Naty... - nie dokończyłam bo ktoś mnie pocałował... Próbowałam się wyrwać... Poczułam że po moich policzkach zaczynają spływać łzy.
-Puść mnie!!! Zostaw!!! POMOCY!! - zaczęłam głośno płakać... Nagle zjechałam w dół po ścianie. Chyba zemdlałam, ale przed tym jeszcze zobaczyłam dwie sylwetki biegnące w moją stronę. Nie umiałam rozpoznać kim są. Miałam zamazany obraz przez łzy, dalej już była tylko ciemność. Obudziłam się w SS. Ostatnio przebywam tam częściej niż na lekcjach...Nie ma to jak siedzieć w szpitalu... To takie ekscytujące... -wyczujcie ten sarkazm. - Podniosłam się i zobaczyłam że na krześle obok mojego łóżka śpi Draco, a z drugiej strony Blaise -kochałam go jak brata i tak go traktowałam...
Była 23:00. Nie chciałam ich budzić więc znów opadłam na poduszki. Po chwili zasnęłam... Była noc więc w nocy się śpi.

*Sen*
Idę znów tym długim ciemnym korytarzem. Znowu zobaczyłam mojego byłego opiekuna, ale tym razem on stał i się nie ruszał... Chyba był spetryfikowany. Nagle Usłyszałam syk za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam tylko zielonego węża który na mnie naskakuje, myślałam że mnie zabije, ale on wyminął mnie i zabił tego mugola który tak mnie skrzywdził. Na końcu korytarza zobaczyłam postać. Miał strasznie bladą twarz, trochę mnie rozśmieszył, ponieważ nie miał nosa co wyglądało komicznie.
-Kim pan jest?
- Ja jestem Lord Voldemort - Czarny Pan...
Przestraszyłam się... Najpotężniejszy czarnoksiężnik w świecie czarodziejów... Pokłoniłam się niepewnie.
- Mam twojego brata Elizabeth- zaśmiał się...
- Jak to? Draco? Nie rozumiem...
- Jest w Riddle Manor. W lochach razem z twoimi rodzicami. Możesz ich uratować jeśli do mnie dołączysz...
*Koniec snu*
Obudziłam się cała spocona. Popatrzyłam się na boki... Chłopcy nadal spali...
Po cichu poszłam, do pani Pomfrey po jakieś koce dla nich. Pielęgniarka dała mi 2 ciepłe kocyki. Podeszłam do Draco, przeniosłam go na wolne łóżko i przykryłam. Tak, samo uczyniłam z Blaisem (żeby nie było użyła zaklęcia Wingardium Leviosa xd -dop.aut).
Była 24:00 przez resztę nocy nic mi się już nie śniło... Rano obudziły mnie pierwsze promienie słońca. Była 7:00 Blaise i Draco już nie spali i znów siedzieli na krzesłach obok mojego łóżka...
- Hej- przywitałam się z uśmiechem.
- To ty nas ułożyłaś i przykryłaś? -zapytał Draco. Przytaknęłam ruch głowy. Po czym przytuliłam chłopców.
- Dziekuję że jesteście.
Wspólnie udaliśmy się na śniadanie. Pani Pomfrey mnie wypuściła, ponieważ nic mi nie dolegało. Przecież to tylko omdlenie prawda?
Nie jadłam nic od kilku dni, ale nadal nie byłam głodna... Wypiłam tylko herbatę.
- Zjedz coś! - rozkazał mi brat
- Nie jestem głodna Draco- odpowiedziałam.
- Od kilku dni nie jadłaś. Masz coś natychmiast zjeść...
- Ja już jadłam, gdy poszłam po koce dla was pani Pomfrey dała mi coś do jedzenia. -skłamałam. Po minie chłopaków wiedziałam że nie dokońca mi uwierzyli...
- Mam iść się zapytać? - uśmiechnął się Blaise.
- A proszę bardzo- ahh ta moja udawana pewność siebie... Ale mam nadzieję że łyknęli haczyk
- No dobra... Wierzymy ci... Ale obiad zjesz normalnie...
- Mhm, jasne jasne- mruknęłam do siebie.
- Co mówiłaś?
- Nic nic a teraz jedzcie bo wam wystygnie.
Chłopcy dojedli posiłek po czym wspólnie udaliśmy się do dormitorium... Dzisiaj była sobota więc było wolne od zajęć, cieszyłam się z tego powodu... Mimo że przez ostatni tydzień praktycznie cały czas leżałam to i tak czułam zmęczenie...

Zaginiona księżniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz