Rozdział 35.

1.4K 76 8
                                    

Dyrektor wyszedł nam na przeciw. Otworzył nam bramę.
- Dzień dobry, panie dyrektorze- powiedziałam równo z Maxem.
- Witam, Panno Malfoy, Panie Clinton. Poproszę teraz Pannę Elizabeth do mojego gabinetu. Proszę za mną. - powiedział i ruszył w stronę swojego gabinetu.
Kilka minut później byliśmy przed wejściem.
- Lojalność- dyrektor wypowiedział hasło, a wtedy ukazały nam się schody. Wspięliśmy się po nich.
***
- Poprosiłem, aby przyszła Pani na kolację pożegnalną, bo mam, coś bardzo ważnego do ogłoszenia i chciałabym, aby wszyscy byli obecni. Miała Pani jakiś problem z zorganizowaniem czasu? -zapytał.
- Rozumiem, nie żadnego problemu nie było - powiedziałam z uśmiechem.
- Cieszę się, tak jak pisałem kolacja jest o 20:00 ma Pani teraz prawie cały dzień, aby spędzić go ze znajomymi. Są w Pokoju Wspólnym Slytherinu.
- Dziękuję profesorze, pozwoli Pan, że już pójdę.
- Naturalnie, i ja dziękuję za przybycie, do zobaczenia na kolacji.
- Do widzenia. - pożegnałam się i wybiegłam z gabinetu dyrektora.
Jak najszybciej mogłam pobiegłam do lochów. Tęskniłam za Draco i Paulo. Zejście, a raczej zbiegnięcie do lochów zajęło mi kilka minut. Wypowiedziałam hasło. Zauważyłam, że w Pokoju Wspólnym siedzi tylko kilka osób. Pewnie większość jest w dormitoriach i się pakuje. Zobaczyłam dwie osoby ze sobą rozmawiające, a jedną z nich był chłopak o włosach w kolorze nienaturalnego blondu.
- Draco! - krzyknęłam i podbiegłam do brata, on w tym czasie wstał
- Eli- powiedział i chwilę później już go przytulałam. - Co ty tu robisz?
- Dyrektor poprosił, abym pojawiła się na kolacji pożegnalnej. - odrzekłam- jak ja za Tobą tęskniłam.
- Ja za Tobą też. - odezwał się i jeszcze mocniej mnie przytulił.
- Eli? -usłyszałam znajomy mi głos.
- Paulo! - oderwałam się od brata i podbiegłam do przyjaciela. - Jejku mam Wam tyle do powiedzenia, ale najpierw, gdzie jest Zabini?
- W dormitorium. - powiedział Draco.
- Okej. Idę z nim pogadać. - uśmiechnęłam się słodko.

Narracja trzecioosobowa:
Gdy Elizabeth ruszyła do dormitorium chłopców, gdzie znajdował się Blask czuła jak wściekłość zalewa ją i z każdą sekundą narasta. W tym samym czasie do Draco podbiegł Max Colton.
- Draco, ty jesteś bratem El, prawda? - zapytał brunet.
- Tak- odpowiedział nie pewnie trzynastolatek.
- Gdzie ona jest. Tylko nie mów mi, że idzie do Zabiniego. - powiedział z nadzieją się głosie.
- Przed chwilą do niego poszła. -odezwał się milczący do tej pory Paulo.
- Przecież ona go zaraz zabije. Gdzie poszła? -zapytał pośpiesznie.
Draco wskazał palcem koniec korytarza gdzie przed chwilą mignęły blond włosy.
Max czym prędzej pobiegł w tamtym kierunku, a za nim Draco i Paulo.
- O co, chodzi?
- Powiem Ci tyle, że El umie sprawiać ból wzrokiem jak jest wściekli, przekonałem się o tym na własnej skórze, a Blaise zabił jej zwierzaka, więc jest wkurzona jeszcze bardziej. -wytłumaczył szybko.
Zobaczyli jak Elizabeth wchodzi do jednego z dormitoriów i zamyka drzwi.
- Musimy tam szybko wejść, albo już po nim. - odezwał się Max. Próbowali otworzyć drzwi, lecz blondynka musiała rzucić jakieś mocne zaklęcie
***
- Hej Blaise, dawno się nie widzieliśmy prawda? -zapytała Elizabeth udawanym miłym tonem.
- Eli jak dobrze, że jesteś muszę Ci coś powiedzieć.
- Tak, a co takiego?
- Eli przepraszam, nie wiem co się ze mną działo, nie panowałem nad sobą. Byłem świadomy tego ci robię, ale nie umiałem tego powstrzymać, jakby ktoś mną zawładnął. Musisz mi uwierzyć tylko ty mi zostałaś. Proszę Cię Eli.
W tej chwili Elizabeth coś sobie przypomniała.
~To ten głos, te same słowa- pomyślała- tak on mówi prawdę.
- Wierzę Ci Blaise. Słyszałam już te słowa we śnie. Tylko nie umiałam do nikogo dopasować głosu. - powiedziała. - Moi rodzice podejrzewali, że działasz pod Imperiusem.
- Naprawdę? Wierzysz mi? Nawet nie wiesz jak się cieszę. - odrzekł pełen entuzjazmu.
- Tak tak ja też, a od którego momentu dokładnie byłeś świadomy, ale nic nie mogłeś zrobić? -zapytała
- Dzień, w którym pojechałaś do domu, po obiedzie jak szedłem na Błonia.
- Aha, czyli dobrze rozumiem, że ta scena zazdrości na obiedzie to była świadoma?
- No... Tak- powiedział z niewinnym uśmiechem.
Aha- odpowiedziała, po czym uderzyła go w tył głowy.
- Ała! Za co to? Przecież nic nie zrobiłem, więc za co? - dopytywał Zabini.
- Za bycie głupim idiotą - odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
- Wcale nie jestem ani głupi ani nie jestem idiotą- uznał.
- Taa bo odwalanie scen zazdrości wcale się jest głupie, ani idiotyczne.
Nagle usłyszeli głośne stukanie do drzwi.
- Otwórz te drzwi.
- No próbuje, ale El użyła mocnego zaklęcia.
- Elizabeth Catrine Malfoy! Natychmiast otwieraj te cholerne drzwi, bo inaczej...- nie dokończył, ponieważ drzwi się otworzyły. Trójka chłopców z impetem wpadła do środka.
- Blaise żyjesz? Gdzie on jest? Nic Ci nie jest? Co tu się dzieje? O co chodzi? Jaki mamy dzień?
- Draco, przestań panikować. Blaise jest cały i zdrowy. Był pod Imperiusem. A teraz usiądźcie bo mam wam dużo do powiedzenia.
✍Maraton 4/5✍
♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫
Już 4 część maratonu i po prostu lol jest 5:58, a zaczęłam o 23:07, a pisze bez przerwy i jeszcze mam chęci pisać. Jestem z siebie dumna❁

Loffki
∞BoRoka

Zaginiona księżniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz