Rozdział 42.

1K 69 29
                                    

Obudziłam się w szpitalu. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Zauważyłam, że w moim kierunku podążała pielęgniarka.
- Nareszcie się obudziłaś- rzekła
- Długo spałam?
- Z dwa dni- westchnęła
- Tak długo?- zapytałam zaskoczona, na co kobieta tylko przytaknęła- Która godzina?
- Piętnasta.- odparła. Nic nie odpowiedziałam.- A jak się czujesz?
- Średnio, głowa mnie strasznie boli- powiedziałam, próbując wstać.
- Leż dziecko, musisz odpoczywać. Potrzebujesz czegoś?- chwilę się zastanowiłam, lecz później zaprzeczyłam.- Pójdę po twoich rodziców.
Kobieta wyszła. Po chwili do sali weszła dwójka ludzi. Zdziwiłam się, bo to nie byli moi rodzice.
- Eeeee, kim jesteście?
- Jak to kim, przecież jesteśmy twoimi rodzicami.
- Chyba mnie z kimś pomyliliście, jestem Malfoy. Elizabeth Malfoy.
- Oczywiście, że tak. -powiedziała kobieta.
- Kiedy możemy zabrać ją do domu? - odezwał się wysoki mężczyzna.
- Myślę, że nawet teraz, tylko musi ona dużo odpoczywać.
- Dobrze, dziękujemy. Elizabeth chodź, idziemy.
- Nigdzie z wami nie ide- odparłam spokojnie.
- Wracamy do domu. Natychmiast.
Nieznajomy chwycił mnie za ramię i siłą wywlókł z łóżka.
- Puszczaj. -syknęłam lecz mężczyzna jedynie wzmocnił uścisk.
Kobieta skierowała we mnie swoją różdżkę i rzuciła jakiś czar.

Obudziłam się w jakiejś ciemnej piwnicy. Szybko wstałam i podbiegłam do drzwi. Zaczęłam szarpać klamkę, lecz na nic zdały się moje starania. Usiadłam opierając się o ścianę i czekałam... Nie wiem na co, nie wiem na kogo. Po prostu czekałam. Przeglądałam się pomieszczeniu. Wiele nie mogłam ujrzeć bo nie było ani jednego okna. Bałam się.
Po długiej chwili usłyszałam przekręcanie klucza w drzwiach. Przede mną stanęła postać w czarnych szatach.
- Czego ode mnie chcecie?
- Oh a jak myślisz? -zapytał, ale widząc moją minę przewrócił oczami- głupia Malfoy. Twoich mocy oczywiście, a czego innego?
- Nie wiem czy jeszcze jakiekolwiek mam. -rzekłam
- Jak to? Żartujesz sobie?- słyszałam rosnącą frustrację i złość w jego głosie.
- Nie, wujostwo chciało mi je odebrać i możliwe że im się udało.
Mężczyzna nic nie odpowiadając wyszedł zamykając drzwi spowrotem na klucz.
Próbowałam przywołać jakieś zwierzę jak u Krum'ów ale na marne. Rozglądając się po ciemnym pokoju zobaczyłam w kącie pajęczynę. Podeszłam do niej. Przecież ktoś ją musiał zrobić. A pająk to też zwierzę małe ale jednak.
Dostrzegłam go.
- Rozumiesz mnie? -szepnęłam. Nic się nie zdażyło.

*TYMCZASEM W MALFOY MANOR*
- Draco, idź zobaczyć jak się czuje Elizabeth. - powiedział ojciec
- Dobrze- odparłem.
Skierowałem się w stronę pokoju siostry.
Otworzyłem drzwi i zobaczyłem dziewczynę leżącą na łóżku.
- Hej Eli, jak się czujesz?
- Lepiej, dzięki- powiedziała siadając.
- Przynieść ci coś? Jesteś głodna?
- Nie. -odpowiedziała.
Nagle zaczęło dziać się coś dziwnego.
Elizabeth zaczęła się zmieniać.
- Wyjdź stąd! W tej chwili! -krzyknęła, lecz ja stałem jak sparaliżowany.
Po chwili...

***
No więc witam
Bardzi długo mnie nie było. Nie miałam weny itd.
Mam nadzieję że powróciła na dobre.
Postaram się nadrobić ten stracony czas.
Rozdział nie zbyt udany ale jest xD

Loffki

~BoRoka

Zaginiona księżniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz