Rozdział 18. Napięcie

183 18 4
                                    

Optimus wywrócił optykami i wyszedł z pomieszczenia. Poszedł do swojego pokoju, by oddalić się od chaosu. Usiadł na swojej kuszetce i schował głowę w dłoniach.

Już nie mogli dłużej pozostawać w kryciu, ale nie zniósłby konieczności ponownego wysłania swojej drużyny walki. Widok najmniejszego towarzysza, pokrytego energonem i zmiażdżonego przez Decepticońskiego lidera, nie był czymś, czego znów chciałby doświadczyć. Nie mógł ich poprowadzić, nie byli gotowi. Byli tylko botami naprawczymi. Siedział tak jeszcze przez jakiś czas, myśląc, co zrobić.

Optimus podniósł wzrok i wlepił go w ścianę. Medyk musiał to zrozumieć. Prime wstał i wrócił do głównego pokoju. Wychodząc zza zakrętu, jego optyki się rozszerzyły, a on sam schylił się, unikając lecącego klucza. Przedmiot z brzdękiem trafił w ścianę, by potem spaść na podłogę. Lider podniósł go i kusiło go, by rzucić narzędziem w irytującego medyka.

- Próbowałeś trafić mnie czy kogoś innego? - zapytał Optimus, podchodząc do medyka, który stał do niego tyłem.

- Próbowałem trafić tego, co przed chwilą do mnie gadał. - mruknął, nie odrywając się od pracy. Optimus spojrzał po innych botach, a Bulkhead poruszył się niezręcznie. Lider cisnął klucz na biurko, a medyk podniósł wzrok lekko zaskoczony.

- Przestań rzucać tym w ludzi. - powiedział pewnie. Ratchet tylko zadrwił i wrócił do wcześniejszego zajęcia.

Lider już miał coś powiedzieć, kiedy usłyszeli wybuch w mieście. Wszystkie optyki wyjrzały przez okno i zobaczyły słup dymu. Prowl i Arcee podbiegli do okna i rozejrzeli się. W oddali ujrzeli trzy odlatujące odrzutowce. Chwilę później, czwarty do nich dołączył.

- Szukają nas. - wymamrotała Arcee, patrząc na resztę. W pokoju na jakiś czas zapanowała cisza.

- Więc przygotujmy się na spotkanie i wyciągnijmy ich poza miasto. - powiedział Prowl. Wszyscy inni zgodzili się z nim, poza Optimusem.

- Dzieciaku, pozwól no tu z kluczem. - powiedział Doktorek, kończąc. Sari podeszła do niego, a doktor ją podsadził. Spojrzała na zniszczony przetwornik, a następnie na bota.

- Jesteś pewny, że to zadziała? - zapytała.

- Mam nadzieję. . .  trzeba go naprawić, zanim go z powrotem zamontuję. - burknął. Znalazła mały otwór i wsunęła do niego klucz. Lekko zaświecił, a dwójka w zdumieniu patrzyła, jak przetwornik się składa. Dziewczynka się uśmiechnęła do doktora, a Bee wyszczerzył zęby w radości.

~~

Pół godziny później odsunęli się od podnoszącego się bocika. Z wahaniem przejechał wzrokiem po reszcie. Bee spojrzał na swój odpowiednik, a następnie na Optimusa.

- Podziałało? - zapytał cicho bocik. Jego drużyna wzniosła radosny okrzyk, a Bulkhead zamknął go w miażdżącym uścisku.

- Witamy z powrotem, mały koleżko! - krzyknął szczęśliwy zielony bot.

Ratchet po prostu wpatrywał się w nich bez emocji. Czuł się źle przez nie zrobienie tego samego dla Bumblebee. Zerknął na młodego zwiadowcę, który poczochrał bocika, gdy ten ustał na nogi. Medyk spojrzał w dół na Rafa, który patrzył na niego, stojąc nieco dalej. Chłopak dotknął jego stopy i posłał mu uśmiech. Medyk patrzył na niego bez wyrazu, rozmyślając nad czymś.

- Hej, Bumblebee! Może klucz podziała też na tobie. - powiedziała Sari, uśmiechając się do wymienionego bota.

W pokoju zapanowała cisza, a wszyscy skierowali wzrok na skauta. Ten spojrzał na nią, a następnie zerknął na Ratcheta. Odwracając się do niej, bot przykucnął i wyciągnął dłoń. Dziewczynka uśmiechnęła się i wdrapała się na nią. Bumblebee podniósł się i ruszył w kierunku medyka. Wszyscy obserwowali, jak przeszedł obok starszego bota i postawił Sari obok reliktu. Spojrzała na niego zdezorientowana, a on schylił się, by podsadzić Rafaela. Bumblebee zabipał i zacykał łagodnie, wskazując na relikt.

- Powiedział, że powinnaś spróbować naprawić relikt, żebyśmy mogli wysłać Megatrona z powrotem do naszego świata. - przetłumaczył Raf. Dziewczynka złożyła ramiona na krzyż i spojrzała na niego.

- Okej. . . ale co to ma do twojego głosu? - zapytała bota.

- Nie sądzę, żeby to było teraz jego największe zmartwienie. - powiedział prosto Prowl. Reszta spojrzała na zwiadowcę, który ponownie palcem wskazał na relikt.

- Spróbuję. - powiedziała, uśmiechając się. Skaut zaćwierkał radośnie. Sari znalazła miejsce na klucz i go tam umieściła. Obiekt zaświecił, a następnie go przekręciła. Niestety blask szybko zniknął.

- Kurczę. . . - wymamrotała dziewczyna. Wybuch na zewnątrz wstrząsnął budynkiem w posadach. Wszyscy znów wyjrzeli i zobaczyli kolejny słup dymu kilka przecznic dalej.

- Wysadzą nas w powietrze! - krzyknął Bulkhead.

- Nie, jeśli nas nie znajdą. - warknął Doktorek. Nastąpiła kolejna eksplozja, tym razem bliżej.

- Musimy się stąd wydostać. - powiedział Optimus. - Autoboty, transformacja i jazda! - zawołał.

- Niby gdzie? - wrzasnął Ratchet. Cała drużyna spojrzała na niego. - Gdy tylko wyjdziesz, zobaczą cię i otworzą ogień. - warknął.

- Możemy wyjść tylnym wyjściem. - zasugerował Prowl. - Jest tam więcej osłon i ciężej będzie nas znaleźć. - Prime skinął głową.

Autoboty transformowały się, a dzieci wsiadły do swoich strażników. Profesor Sumdac wsiadł do czerwonej ciężarówki i wszyscy w pośpiechu wyjechali. Opuścili magazyn i pojechali ulicą do innego piętrowego parkingu, który zapewniał najlepszą osłonę. Gdy tylko ludzie wysiedli i znaleźli miejsce do ukrycia się, boty szybko się transformowały. W pobliżu rozległa się kolejna eksplozja. Wyjrzeli, a ich wzrok padł na magazyn. Jak na razie stał cały. Budynek po drugiej stronie ulicy wybuchł, a ludzie z krzykiem szukali jakiegokolwiek schronienia. Spojrzeli na unoszącego się w powietrzu Starscreama, który histerycznie się śmiał. Miał wielkie działo na ramieniu.

- Zamierzają zrównać z ziemią całe miasto, tylko żeby nas znaleźć. - gderał Doktorek.

- Jaki mamy plan szefie? - powiedział nerwowo Bee, gdy kilka aut wybuchło i wyleciało w powietrze.

Optimus nie odpowiedział. Był rozdarty pomiędzy potrzebą ochrony swojej drużyny, która nie mogła walczyć, a ochroną ludzi, którzy nie mogli stawić czoła Conom. Wahał się, a coraz więcej aut i budynków wylatywało w powietrze. Patrzył, jak ludzie panicznie biegają wokoło, a Starscream śmiał się z nich.

Ratchet wyczuł zmartwienie i niepewność lidera. Medyk wiedział, że nawet najlepsze i najodważniejsze boty potrafiły zamrzeć na polu bitwy. Zależnie od bota, z różnych powodów. Medyk przypomniał sobie, kiedy to Optimus tak zamarł. Biedny mech ledwo został Primem, a już go wrzucono w wir wojny.

Ratchet zrobił jedyną rzecz, jaką wiedział, jak zrobić. Podszedł do Prime'a i obrócił go tak, żeby stał do niego twarzą. Musiał przejąc inicjatywę.

- Odwrócimy jego uwagę! Ty odbierzesz mu to coś! - warknął medyk. Kolejny budynek w pobliżu eksplodował.

- Nie wiem jak! Nigdy nie mierzyliśmy się z tyloma Decepticonami! Nie jestem nawet pewien, czy mogę ich poprowadzić na tę wojnę. - powiedział niepewnie Prime. Następna budowla się rozleciała.

- Posłuchaj- zaczął medyk. Prime zignorował go, wyciągając topór i przygotowując się do walki. Starszy bot szarpnął go za ramię.

- Posłuchaj mnie! - warknął Ratchet. Optimus zwrócił na niego wzrok z rozszerzonymi optykami. Medyk położył dłoń na jego ramieniu i spojrzał na niego poważnie.

- Jeśli jest w tobie cokolwiek z Optimusa, którego znam, to wiem, że jesteś stworzony do prowadzenia. - powiedział. W tle było słychać ludzkie krzyki.

- Zależy ci na tej planecie i tych, co na niej żyją. Może ci się wydawać, że się do tego nie nadajesz, ale ufam, że dokonasz słusznego wyboru. - powiedział stanowczo Ratchet. Prime wpatrywał się w niego przez chwilę. Następnie potrząsnął głową, otrząsając się i zawadiacko się uśmiechnął. Zwrócił się do innych.

- Autoboty, transformacja i jazda! - zakomendował Optimus. Medyk uśmiechnął się sam do siebie, transformując dłonie w ostrza.

Zderzenie Światów (Tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz