Rozdział 22. Rozpacz

197 18 7
                                    

- Tak! Udało nam się! - zawołał szczęśliwy Bee. - Piąteczka! - wyciągnął dłoń do swojego odpowiednika i szeroko się uśmiechnął. Zwiadowca spojrzał na niego smutno i skierował swoje nogi z powrotem do miasta.

- Co? Powiedziałem coś nie tak? - zapytał bocik, patrząc jak jego odpowiednik idzie ulicą. Optimus położył dłoń na ramieniu Bee.

- Chociaż to starcie wygraliśmy, oni stracili swojego kompana, próbując ratować nasz świat. - powiedział Optimus, obserwując, jak Arcee dołącza do swojego przyjaciela.

- Oh. . . - tylko tyle powiedział bocik. Drużyna powoli podążyła za pozostałą dwójką, wracając do gruzów miasta.

~~

Rafael podszedł do martwej postaci Ratcheta. Zerknął na iskrę, która leżała parę kroków dalej. Była popękana i wyglądała, jakby Megatron próbował ją zmiażdżyć. Chłopak podszedł do dłoni medyka i dotknął jej z wahaniem.

- Ratchet . . . . ? - wykrztusił z siebie Raf, niepewien dlaczego w ogóle próbował mówić coś do Autobota.

Jego oczy ponownie wypełniły się łzami, gdy przebiegł ręką po dłoni Autobota. Spojrzał w stronę jego głowy, która była zwrócona twarzą w drugą stronę. Chłopak mocno przytulił jeden z palców medyka i zaczął niekontrolowanie łkać.

Sari już do niego biegła, ale zatrzymała się, gdy zaczął płakać. Dziewczyna przebiegła wzrokiem po mieście wokół i poczuła, jak w brzuchu tworzy jej się supeł. Powoli podeszła do chłopca i mocno go przytuliła. Raf dalej płakał, nie obchodziło go, czy ktokolwiek się nim teraz interesował. Chwilę później dziewczynka puściła go, gdy przyszedł jej do głowy pewien pomysł.

- Raf. . . - powiedziała cicho. Chłopak spojrzał na nią, ocierając kilka łez. - Chyba mogłabym użyć mojego klucza, żeby . . . go . . . wyleczyć. - Chłopak poprawił okulary na nosie.

- Na prawdę myślisz, że to zadziała? - pociągnął nosem, wciąż trzymając cię palca medyka. Sari spojrzała na niego i smutno się uśmiechnęła.

Nagle usłyszeli zbliżający się dźwięk ciężkich kroków. Oboje odwrócili się w jego kierunku, obawiając się, że Megatron wrócił po nich. Serce Rafaela złamało się, gdy zobaczył swojego strażnika kierującego się w stronę poległego przyjaciela.

Bumblebee wpatrywał się w swoje stopy, zmierzając w stronę Ratcheta. Nie mógł znieść widoku swojego przyjaciela w takim stanie, takiego. . . pustego. Zatrzymał się, widząc dzieci w dłoni medyka i stał tak przez chwilę. Spojrzał na twarz medyka. Zauważył, że była spokojna. Zwiadowca upadł na kolana, czując się słabo. Usiadł i znów zwiesił głowę, czując, że zawiódł bota, któremu zawdzięczał życie. Zawiódł swojego przyjaciela. Ratchet. . . odszedł.

Arcee podeszła do Bumblebee i opadła obok niego. Wpatrywała się w pustą komorę iskier medyka, myśląc o swoich poległych towarzyszach. Femme zakryła twarz dłońmi i zaczęła cicho łkać. Bumblebee otoczył ją ramieniem, a ona przysunęła się do niego, szlochając. Skaut nie powiedział ani słowa.

Młody bot nie mógł pozwolić sobie na płacz. Chciał płakać, ale musiał być silny dla innych. Musiał być silny dla Arcee. Wściekłość w jego iskrze szybko zmieniła się w smutek. Bumblebee oparł swoją głowę o femme i ścisnął optyki. Wstrzymywał łzy, myśląc o tym, co się stało. Jak miał to powiedzieć Optimusowi?

Reszta Autobotów zebrała się parę metrów dalej i obserwowała smutno. Rozejrzeli się, zauważając, że pozostałe Cony zniknęły. Doktorek na chwilę spojrzał na Prime'a.

- Nie powinni go opłakiwać w takim miejscu - wymamrotał. Lider przytaknął i podszedł do nich. Zwiadowca spojrzał na niego z pustym wyrazem twarzy.

- Wróćmy do magazynu - powiedział prosto. Bumblebee powoli skinął głową, znów wpatrując się w ziemię. Szczerze nie chciał nigdzie iść, ale wiedział, że musieli się ruszyć.

~~

Gdy wrócili do bazy, ułożyli ciało medyka na jednym z łóżek w pokoju medycznym. Sari powiedziała, że spróbuje użyć klucza, by sprawdzić czy to pomoże. Arcee ostrożnie włożyła zniszczoną iskrę medyka z powrotem w jego komorę iskier, tak jak poinstruował ją doktor. Po tym jak Doktorek zrobił wszystko, co w teorii mógł, pozostali opuścili pomieszczenie, a Sari użyła klucza, by spróbować naprawić Ratcheta.

- Chwila. . . gdzie jest twój przyjaciel? - Doktorek zapytał pochmurnie, gdy już wyszli.

Femme rozejrzała się i zmarszczyła brwi. Usłyszała brzęk i szybko powędrowała do innego pokoju. Doktor podążył za nią. Wchodząc do pomieszczenia, zobaczyli, jak zwiadowca próbuje naprawić relikt. Arcee westchnęła i smutno spojrzała na doktora.

- Myślisz, że możesz nam pomóc? - zapytała.

- Z czym? - powiedział trochę ostrzej niż chciał. Patrzyła na niego przez chwilę niemalże błagalnym wzrokiem.

- Zobaczę, co da się zrobić. . . - powiedział już delikatniej. Podeszli do młodego skauta, który wpatrywał się w relikt i gorączkowo przekładał narzędzia na stole z miejsca na miejsce. Arcee widziała, że naprawdę próbował coś zrobić, ale kompletnie nie wiedział co.

- Dalej dzieciaku, odpuść sobie - burknął doktor, kładąc dłoń na jego ramieniu. Bumblebee gwałtownie zrzucił jego rękę. Obserwowali go przez parę chwil.

- Młody. . . - doktor powiedział, ponownie powtarzając czynność. Zwiadowca i tym razem zrobił to samo, przez co doktor na niego warknął. Arcee dotknęła dłoni młodego bota, w której trzymał narzędzie, które ona sama również trzymała. Przestał przekładać narzędzia i spojrzał na nią piorunującym spojrzeniem.

- Bumblebee. . . pozwól mu to przejąć - powiedziała łagodnie.

Przeniósł wzrok na relikt i zacisnął pięści. Bali się, że za chwilę coś zniszczy. Młody bot zamknął optyki i wolno przytaknął, biorąc krok w tył. Odszedł na parę metrów, a następnie upadł na kolana. Arcee i doktor w chwilę znaleźli się tuż przy nim.

Skaut jedną ręką zakrył twarz i cicho zaczął łkać. Nie mógł dłużej powstrzymywać łez i już nic go nie obchodziło. Próbował być silnym. Patrzyli, jak jego ciało zaczyna się trząść, a Arcee poczuła, jak łzy zbierają się jej w optykach. Bumblebee opłakiwał stratę kompana, swojego przyjaciela. Femme usiadła obok niego i przytuliła jego wolne ramię. Oparła głowę o jego bark, próbując się nie rozpłakać. Czuła, jak trzęsło ciałem płaczącego młodego zwiadowcy. Bardzo chciała mu pomóc i zabrać od niego ból po stracie.

Doktor obserwował ich w ciszy przez jakiś czas. Spojrzał w kierunku drzwi i zobaczył, jak pozostali stoją w nich, nie wiedząc, co robić. W ciszy potrząsnął głową i po cichu ich wyprosił, samemu wychodząc. Te dwa boty potrzebowały czasu na żałobę po swoim przyjacielu, a oni nie zamierzali stawać im na przeszkodzie.

Zderzenie Światów (Tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz