Rozdział 26. Żal

166 19 10
                                    

Niedługo później.

Bumblebee nie opuszczał Ratcheta, odkąd Arcee użyła reliktu, żeby wrócić do ich świata. Siedział z nogami podciągniętymi pod klatkę piersiową na podłodze obok jego kozetki. Patrzył w podłogę  po prostu czekając i nie wiedząc, co innego robić. Zerknął na rękę medyka zwisającą z łóżka. Tęsknił za nim.

- Mieliście bliskie relacje, prawda? - Zwiadowca podniósł wzrok i zobaczył Prowla stojącego w przejściu. Znów zwrócił optyki na podłogę i cicho zacykał.

- Rodzina. . . - powtórzył Prowl, jakby to było obce mu słowo. Ninja uświadomił sobie, że to właśnie tym różniły się dwie drużyny, a przynajmniej to jak je postrzegał. Oni byli rodziną, nie tylko drużyną.

Podszedł bliżej i spojrzał na nieruchomą postać medyka. Po chwili przeniósł wzrok na skauta, który wpatrywał się w ścianę naprzeciwko. Usiadł na podłodze, zamyślając się.

- Co zrobisz, jeśli Kuźnia nie zadziała? - zapytał ninja.

Młody bot dalej wpatrywał się w ścianę, jakby zastanawiał się nad tym. Po długiej przerwie spojrzał na bota i zwęził optyki. Zabipał groźnie, drugi bot mógł wyczuć nienawiść w jego zniszczonym głosie.

- Nie sądzę, że pokonanie Megatrona sprawi, że poczujesz się lepiej - powiedział prosto Prowl. Zwiadowca odwrócił wzrok i dalej wpatrywał się w ścianę.

- Bumblebee . . . - powiedział ninja. Młody bot nie spojrzał na niego. - Wiem, że Megatron cię zranił. . . ale zemsta nie jest najlepszym sposobem na wyleczenie ran. -  Zwiadowca odwrócił się go niego twarzą i zaćwierkał cicho. Prowl słyszał złość i ból w jego zniszczonym głosie. Po chwili skaut schował głowę w ramionach. Prowl położył dłoń na ramieniu przygnębionego bota. Nie wiedział, co powiedzieć.

~~

Dźwięk odległego grzmotu wypełnił okolicę. Ptaki ćwierkały, a chmury zaczęły się rozpraszać. Arcee powoli otworzyła optyki i spojrzała w niebo. Zmarszczyła brwi, gdy ptaszek przeleciał jej nad głową. Podniosła się do siadu i przetarła głowę, czując coś oplatającego jej dłoń. Kabel był wciąż na miejscu i owinięty wokół reliktu. Rozejrzała się i uświadomiła sobie, że jest na pustyni.

Femme skoczyła na równe nogi i zastanowiła się, czy na pewno udało jej się wrócić. Spróbowała połączyć się z bazą, ale na linii były tylko zakłócenia. Botka szybko się transformowała i z pełną prędkością skierowała się do najbliższego miasta. Po jakimś czasie wjechała na drogę, omijając kilka znaków. Na jednym było "Pheonix, Arizona, 60 mil". Uśmiechnęła się do siebie i przyśpieszyła. Próbowała skontaktować się jeszcze kilka razy i szeroko się uśmiechnęła, kiedy w końcu jej się udało.

~~

- Dobra, teraz moja kolej - Smokescreen westchnął, pukając Bulkheada w ramię.

- Stażyk przy komputerze nie jest taki zły - powiedział wrecker, uśmiechając się.

- Ta, ale wolałem, kiedy Ratchet to ogarniał - zaczął narzekać. Wrecker zaśmiał się pod nosem. Na chwilę zapadła cisza. - Myślisz, że wszystko u nich w porządku? - zapytał wyścigowiec.

- Nie martwiłbym się o to za bardzo - powiedział Bulkhead, klepiąc bota po plecach. - Potrafią o siebie zadbać. Poza tym za bardzo się pilnują nawzajem, żeby coś im się stało. - Uśmiechnął się pod nosem, a następnie poszedł szukać Wheeljacka do pomocy przy swoim przedsięwzięciu.

Już po kilku minutach wyścigowiec zaczął się nudzić. Decepticony siedziały cicho od swojej ostatniej próby zrównania miasta z ziemią. Westchnął zirytowany i rozejrzał się. Po kolejnych kilku minutach podszedł do dzieciaków, które akurat grały w jakąś grę, żeby czymś się zająć. Usłyszał bipnięcie z komputera, ale zignorował je, wciągając się w grę.

Kolejne bipnięcie i urwany przekaz przeszedł po linii. Bot podniósł wzrok i zmarszczył brwi. Wrócił do komputera i spróbował poprawić sygnał. Niestety kolejny przekaz nie nadszedł. Wzruszył ramionami, doszedł do wniosku, że się przesłyszał. Po chwili jednak nadeszła głośna, niezakłócona wiadomość.

- Optimusie! - Dzieciaki spojrzały na komputer z szerokimi oczami. Smokescreen szybko podbiegł i odebrał transmisję.

- Arcee? Dziękać Wszechiskrze, że żyjesz! - powiedział Smokescreen - Gdzie byłaś? Co się stało? Gdzie jest reszta? - rzucił szybkimi pytaniami. Dzieci podbiegły do barierki i przysłuchiwały się rozmowie.

- Z Rafem wszystko w porządku? - wyszeptała Miko, wciaż czując się winna zniknięcia chłopca.

- Nie mam czasu teraz odpowiadać! Daj mi most ziemny i wyjaśnię wszystko na miejscu - powiedziała ostro.

- Ciebie też miło widzieć - wymamrotał, wstukując koordynaty.

Wheeljack usłyszał hałas w głównym pomieszczeniu i przybiegł zobaczyć, co się dzieje. Smokescreen pociągnął za dźwignię. Chwilę później przyszedł Optimus i Bulkhead, a femme weszła do bazy. Zauważyli, że kurczowo trzymała relikt w dłoni.

- Arcee-

- Optimusie, naprawdę nie mam czasu na wyjaśnienia - weszła mu w słowo, podnosząc dłoń. - Potrzebujemy twojej pomocy. . . on. . . - opuściła rękę, zwieszając głowę.

Patrzyli na nią przez chwilę, czując, że stało się coś strasznego. Podniosła wzrok, przygryzając wargę, a w jej optykach zebrały się łzy.

- Megatron. . . zabił Ratcheta. . . - w końcu wydusiła z siebie. Optyki Prime'a rozszerzyły się, a on sam poczuł się, jakby ktoś wsadził mu nóż w plecy. Mimowolnie postawił krok do tyłu.

- Jak. . .? - Smokescreen wziął gwałtowny wdech, patrząc z niedowierzaniem. Spojrzenia Bulkheada i Wheljacka były przepełnione szokiem.

Zacisnęła optyki i zwiesiła głowę, gdy wspomnienie umierającego medyka rozbłysło w jej umyśle. Przez jakiś czas nikt nic nie mówił. Ciarki przeszły jej po plecach, gdy przypomniała sobie śmiech Cona i światło uciekające z optyk przyjaciela. Nikt nie zasługiwał na taką śmierć.

- . . . Megatron. . . wyrwał mu iskrę - szepnęła cicho, prawie niesłyszalnie.

Miko zakryła usta dłońmi i potrząsnęła głową. Jack zwiesił głowę i przygryzł wargę. Znów zapadła cisza. Optimus nie mógł w to uwierzyć. Zacisnął pięści, czując przechodzącą przez niego falę wściekłości. Megatron za to zapłaci.

- Potrzebujemy cię, Optimusie. . . musisz wziąć Kuźnię i użyć jej - powiedziała Arcee, podnosząc wzrok.

Prime skinął głową i wyszedł z pomieszczenia. Idąc korytarzem, czuł gniew gromadzący się w swojej iskrze. Jeśli był jakiś sposób, by uratować jego przyjaciela, na pewno go wykorzysta.

Przywódca Autobotów poszedł do miejsca reliktu i zatrzymał się tuż przed nim. Patrzył na Kuźnię przez chwilę, przetwarzając, co się stało. Poczuł, jak fala winy przetacza się przez niego. Lider zwiesił głowę i zamknął optyki. Nie był ze swoją drużyną, kiedy go najbardziej potrzebowali i nie powstrzymał Decepticona przed zabójstwem swojego przyjaciela. Optimus chwycił rączkę reliktu i zwęził optyki. Podniósł Kuźnię i wyszedł z pomieszczenia, zmierzając do pozostałych. Iskra go bolała, gdy myślał o tym, jak Ratchet zginął.

Optimus ponownie się zatrzymał, zwieszając głowę, gdy rzeczywistość zderzyła się z nim. Zacisnął zęby i optyki, gdy jedna łza pociekła z jego oka. Ratchet był martwy.

Zderzenie Światów (Tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz