Rozdział 5

382 42 11
                                    


Natalia pov

Obudziłam się rano w swoim łóżku,chociaż pamiętam że oglądałam film z Kostja. Czyli on mnie musiał przenieść kiedy u niego zasnęłam. Wypada mu podziękować i będę musiała to zrobić jak tylko się obudzi. Mozolnie wstałam z łóżka i poszłam się ogarnąć. Była dzisiaj niedziela,więc nie musiałam się nigdzie wybierać. Miałam w planach aby cały dzień leniuchować. Poszłam przygotowywać śniadanie,a kiedy weszłam do kuchni zauważyłam na stole karteczkę

"Nie mogłem spać poszedłem na spacer,wrócę na śniadanie Kostja.";)

Nie zrozumiałam tego,skoro nie mógł spać to mógł pooglądać telewizję albo coś innego porobić zamiast wychodzić na dwór. Najgorsze było to że zbierały się burzowe chmury,a chłopak zapewne nie wziął że sobą bluzy ani parasolki. Trochę się o niego martwiłam. Postanowiłam zrobić śniadanie,a jeśli chłopak nie wróci jak będę kończyła je robić,będę do niego dzwonić. Zrobiłam kilka kanapek i ustawiłam talerze na stole. Całe szczęście że chłopak ma że sobą klucz,więc jakbym wrócił trochę później nie będzie musiał czekać,aż pójdę i mu otworzę. Usiadłam i zaczęłam jeść,było cicho i dlatego kiedy usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w zamku się lekko wystraszyłam. Z kuchni widziałam że w holu pojawił się Kostja,nie wyglądał na zbytnio zadowolonego,ale to może mi się tylko zdawać.

-Hejka,Kostja chodź na śniadanie.-zawołałam radośnie do chłopaka.

-Nie jestem głodny.-odburknął ostro chłopak

-Coś się stało że jesteś taki zły?

-Nic się nie stało. Najlepiej będzie jak nie będzie się interesowała się w ogóle mną.-powiedział i poszedł do swojego pokoju zamykając drzwi z hukiem.

Byłam przerażona i zdzwiona jego zachowanie,do tej pory wydawał się spokojnym chłopakiem. Ale może po prostu,coś się stało że nie ma humoru. Dokończyłam swoje śniadanie i swoje brudne naczynia wstawiłam do zmywarki,a naczynia które uszykowałam dla chłopaka wstawiłam do szafki. Wróciłam do pokoju bo miałam w planach,aby trochę posłuchać muzyki. Zanim to uczyniłam,ustałam pod drzwiami pokoju chłopaka i cicho w nie zapukałam.

-Czego ode mnie chcesz?Już ci przecież powiedziałem że masz się nie wtrącać.!!-krzyknął że swojego pokoju błękitnooki. Szybko odeszłam od drzwi i poszłam do swojego pokoju. Na moim telefonie widniał sms od Jamesa.

James:Cześć Natalka co u cb?

Me:Wszystko dobrze,jakoś leci a u ciebie. Miałeś się odezwać wczoraj.

James:przepraszam zapomniałem. Ale wiesz przyjechaliśmy w południe,potem w hotelu,każdy z nas się rozpakował.,zjedliśmy szybko obiad. A potem byliśmy na treningu. Naprawdę przepraszam,skarbie.😍😍

Me:Nic się nie stało. Wiesz że na ciebie nigdy się nie będę gniewała.😘 😘 😘

James:Wiem. A powiedz jak ten twój współlokator?Mam nadzieję że niczego nie kombinuję.

Me:Niczego nie kombinuję możesz być spokojny. Ja z nim w ogóle nie spędzam czasu.

Napisałam tak do Jamesa,chociaż było to kłamstwo.

James:To bardzo się cieszę. Sorki kochanie muszę lecieć na trening😍 😘

Me:Ok. Pa😃

Odłożyłam telefon i opadłam na łóżko. Gapiłam się tępym wzrokiem w sufit. Nie chciało mi się nic robić. Znaczy kiedy jadłam śniadanie,miałam plan aby słuchać muzyki,jednak teraz mi się odechciało. Leżałam po prostu na łóżku i myślałam nad całym swoim głupim życiem. Kiedy miałam15 lat bardzo często cięłam się. Bo wtedy nie radziła sobie z całym swoim życiem,w tym okresie bardzo często na moich rękach widniał blizny. Ostatnie nacięcie zrobiłam w swoje 16urodziny. Od tamtej pory przestałam to robić,nie wiem czemu po prostu przestałam. Przed godziną czternastą wstałam do kuchni i udałam się do kuchni,aby przygotować obiad. Po czterdziestu minutach,był już przygotowany i nakrywałam teraz do stołu. Domyślałam się że Kostja nie zejdzie na obiad,więc zaczęłam sama jeść,zostawiając oczywiście chłopakowi jego porcję. Kiedy skończyłam,ogarnęłam kuchnię do czysta i zrobiłam sobie herbatę z którą usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądać telewizję. Moją uwagę przykuł jakiś koncert,który trochę pooglądałam popijając herbatę. Podskoczyłam przerażona kiedy usłyszałam,trzask drzwi od pokoju chłopaka. Słyszałam jak ciężkimi krokami podąża,w stronę albo kuchni albo salonu. Wolałam aby chłopak wybrał tą pierwszą opcję. I nie pomyliłam się,kątem oka udało mi się dostrzec,jak chłopak wraca do swojego pokoju z butelką wody. Po jego minie widziałam że nadal jest wściekły. Na mnie nie zwrócił nawet najmniejszej uwagi,co jednak mnie trochę cieszyło. Ja siedziałam cicho i oglądałam wspomniany wcześniej koncert,jednak straciłam nim zainteresowanie.

Nie chciałam siedzieć w domu,więc postanowiłam iść na spacer. Zanim to jednak uczynię postanowiłam chłopakowi napisać kartkę. Udałam się do swojego pokoju i chwyciłam notes i długopis i napisałam na niej następującą treść. "Idę się przejść na spacer,jakbyś chciał coś zjeść,lub napić się to śmiało możesz to zrobić."

Cichuteńko udałam się z kartką pod drzwi chłopaka. Ukucnęłam i lekko w szparę miedzy drzwiami a podłogą ją wsunęłam. Szybko wstałam i opuściłam dom,biorąc klucz,tak na wszelki wypadek. Wyszłam i zaczęłam bez celu chodzić,po mieście,wszystko było lepsze od siedzenia w domu w takiej atmosferze. Udałam się nad pobliskie jezioro nad którym stały ogromne głazy,zawsze na nich siedziałam kiedy miałam zły humor lub byłam na coś zła Siedziałam i obserwowałam ludzi chodzących wokół i dzieci którzy przybyli tu że swoimi rodzicami i świetnie się bawili. Szkoda że ja nie miałam takiego dzieciństwa. Właściwie to nigdy nie miałam dzieciństwa. Nie wiedząc czemu,poczułam że muszę dać upust emocją i po prostu zaczęłam płakać. Łzy spadały kaskadami z moich policzków,rozmazując mój makijaż. Nie przejmowałam się tym,jak wyglądam ,nie mogłam z nikim porozmawiać aby się wyżalić więc muszę to robić tak. W pewnym momencie nastąpiło oberwanie chmury i zaczął lać deszcz. Zanim zeszłam że skał,zmokłam już,porządnie przemakając swoje ubrania. Niedaleko stała ogromna wierzba. Pod którą już często się chowałam. Siedziałam pod nią i deszcz już mnie nie moczył. Obserwowałam ludzi uciekających przed deszczem. Wiedziałam że jak długo będę siedziała w przeoczonych ubrania,na dworzu gdzie również pada,rozchoruję się porządnie. Miałam to jednak w nosie. Wolałam siedzieć w deszczu niż w mieszkaniu z Kostją. Wyjęłam telefon i zobaczyłam że nikt do mnie nie zadzwonił ani też nie napisał sms. Czyli Kostja ma mnie w nosie. Nie obchodzi go to co się że mną dzieję,mimo tego że z domu wyszłam półtorej godziny temu. Postanowiłam poczekać aż przestanie padać i wtedy ruszę w należy spacer po mieście,a do mieszkania wrócę około pierwszej w nocy.

Współlokator //Melovin[Zakończone ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz