Rozdział 7

421 38 20
                                    


Kostja pov

Obudziłem się już o szóstej rano,chciałem przygotować śniadanie żeby chociaż raz Natalia nie musiała się nad tym męczyć. Po kilku minutach od wstania z łóżka byłem już w kuchni i zastanawiałem się co mogę jej przygotować. Po kilku minutach postanowiłem przygotować kanapki z nutellą a do picia sok jabłkowy. Kiedy ogarnąłem się z nim poszedłem do pokoju dziewczyny żeby zacząć ją budzić.

-Wstawaj śpiochu,przygotowałem ci śniadanie -mówiąc to delikatnie potrząsałem za ramiona dziewczyna. Delikatnie otwierała swoje powieki i widać było że jest zdziwiona tym że ją obudziłem.

-Kostja co ty tak wcześnie robisz na nogach?-zapytała mnie zdziwiona dziewczyna.

-Po tym wczoraj,wróciłaś zmęczona,pomyślałem że nie będziesz miała siły robić śniadanie,więc przygotowałem je ja.

-Fajnie,cieszę się. To ty już idź zacznij je jeść,a ja się ogarnę w łazience.

-Ale ja je przygotowałem tylko dla ciebie,ja sobie zjem jabłko.

-To nie fair,że ja będę jeść to co ty przygotowałeś a ty będziesz jeść tylko jabłko. Połowę tego co mam zjesz ty.-powiedziała z upartym wyrazem twarzy.

-No ok jak chcesz. To ja idę do kuchni a ty się ogarnij. Wstawałem powoli z podłogi na której siedziałem ale zatrzymała mnie dziewczyna.

-Kostja poczekaj,chwilę,chciałabym ci bardzo podziękować za to że wczoraj byłeś dla mnie miły i nie krzyczałeś na mnie o to że zniknęłam na tyle godzin.

-Na ciebie nigdy bym nie był zły zrozum to,mogę się złościć na wszystko,ale nie na ciebie bo nie mam o co.

-Dziękuję -powiedziała dziewczyna i nachyliła się przytulając się do mnie lekko. To było nawet słodkie. Żeby dziewczyna,nie pomyślała że nie chcę żeby mnie przytulała,również ją lekko objąłem. Powoli zaczęła się ode mnie odsuwać więc puściłem ją.

-Dobra,leć,bo w końcu nie zjemy tego śniadania.-powiedziała uśmiechając się szeroko. Opuściłem pokój aby dziewczyna mogła się ogarnąć. Poszedłem do kuchni i wyjąłem talerz na kanapki i szklankę dla siebie. Usiadłem przy stole i czekałem aż pojawi się dziewczyna. Po dwudziestu minutach,pojawiła się w kuchni,a kiedy zobaczyła że przygotowałem kanapki z nutellą uśmiechnęła się szeroko.

-Kostja mówiłam ci już że normalnie cię uwielbiam-mówiąc to uśmiechnęła się szeroko i usiadła do stołu.

-Nie mówiłaś ale miło to wiedzieć -odpowiedziałem dziewczynie z uśmiechem.

-Bierz sobie połowę tego,przecież ja tyle nie zjem i nalej sobie soku.-powiedziała dziewczyna podsuwając mi pod nos talerz z kanapkami. Chwyciłem dwie i nalałem sobie soku. Jedliśmy miło rozmawiając. Ta dziewczyna naprawdę mnie zaskakuję.

-Mam pewien pomyśl -odezwałem się po chwili ciszy.

-Słucham?

-W środę popołudniu w kinie grają nowy horror i ja na niego się wybieram i jest pytanie czy wolisz siedzieć w domu czy iść że mną?

-Niewiem,zastanowię się. A on będzie bardzo straszny czy raczej mniej?

-Raczej bardzo,ale spokojnie jakbyś poszła,to przecież sama nie będziesz,tylko ja będę z tobą.

-No to jest argument który skłania mnie do tego abym poszła,dobra raz się żyje,pójdę z tobą. Potem do obiadu siedzieliśmy w salonie i wygłupialiśmy się,obiadu zbytnio nie chciało nam się robić więc zamówiliśmy pizzę. Oglądaliśmy jakąś komedię,podczas którego dużo się śmialiśmy. Kolację już przygotowaliśmy dobie sami. Około dwunastej w nocy pożyliśmy się spać.

Współlokator //Melovin[Zakończone ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz