Rozdział 10

362 27 5
                                    

Maggie

Uratował mnie.. Ale ten facet, chłopak.. Zwał jak zwał. Nie miałam siły dzwonić po Sasha'e chociaż bardzo potrzebowałam ktoś kto ze mną posiedzi. Jestem sama w wielkim domu, boję się. Zamknęłam wszystkie drzwi i okna. Jedynym rozwiązaniem była żyletka. Nie mogę pociąć się na rękach, muszę pokazać Shey'owi, że już w porządku i nie tnę się. Zrobiłam parę kresek na brzuchu, nie powinnam, ale co innego zrobić? Przed chwilą jakiś typ próbował mnie zgwałcić. To jedyna rzecz jaką mogę zrobić, nikt się nie dowie. Tym bardziej że z komody zniknęło ostrze.. Zabrał je i myśli, że to jedyne jakie mam.

Cały czas płakałam. Z pudełka pod łóżkiem wyciągnęłam słodycze. Coś w środku mówiło mi, że muszę je zjeść. Kiedy uczucie pełności dało o sobie znać doszło do mnie to, co zrobiłam. Spojrzałam na swoje tłuste nogi, które jeszcze bardziej urosły po zjedzeniu takiej ilości słodyczy. Szybkim krokiem pobiegłam do łazienki aby pozbyć się niepotrzebnego jedzenia. Poczułam się lepiej, czyściej, choć nadal nie mogłam na siebie patrzeć, widziałam tylko jego dotyk, jego ręce na moim ciele. Jak rozrywał moją koszulkę i próbował odpiąć stanik. Krew po cięciach na brzuchu zastygła. Czułam ogromny niedosyt. Musiałam zrobić coś jeszcze, chciałam w tym momencie umrzeć. Chciał mnie wykorzystać i prawie to zrobił. Jestem brudna... Czemu jego ludzie nie chcą dać mi spokoju? To on mnie skrzywdził, nie ja jego... Chodziłam w kółko po pokoju, ciągle płakałam

- Maggie musisz umrzeć.. - powtarzałam

Zaczęłam uderzać pięściami w ścianę, ale i to nic nie dało. Moje kostki piekielnie bolały, ale nie zaspokoiły mojej potrzeby.

- Myśl, myśl, myśl! - krzyczałam - leki.. - jedyna nadzieja

Jedyne co znalazłam w całym domu to pół paczki nasennych i kilka tabletek apapu, resztę musieli schować rodzice. Nawet z narkotykami lub alkoholem od tego nie umrę, co najwyżej struje się.. Coraz mocniej waliłam w ścianę i przejeżdżałam paznokciami po skórze na brzuchu, zrywając tym samym strupy, krew ciekła coraz bardziej i bardziej. Nie chciałam niczego ubrudzić więc wycierałam to. Na koniec nakleiłam wielki plaster. Wyglądało to źle, jakbym miała dziury w brzuchu, a szwy nie wytrzymały i rozerwały jeszcze bardziej skórę. Musiałam zdrapać z siebie jego dotyk. Zapaliłam papierosa i od razu zgasiłam go na ramieniu robiąc kolejną ranę od przypalania. Podpaliłam go z powrotem i tym razem wzięłam parę buchów. Nie myśląc o niczym zgasiłam go na dłoni. Przyzwyczajona nawet nie czułam bólu, co jeszcze bardziej mnie wkurwiło. Chcę umrzeć, chcę zniknąć, aby już nigdy nikt mnie nie dotknął... Do tego Shey.. Wie już o wiele za dużo. Nie chcę żyć, muszę zrobić to po raz kolejny, muszę się zabić...

Wyciągnęłam kartkę i długopis

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wyciągnęłam kartkę i długopis. Chciałam napisać listy do wszystkich i przeprosić ich za to jaką chujową przyjaciółką byłam. Jedno jest pewne, nie pisze do rodziców. Nienawidzę ich z całego serca, są okropni. Może inni mają gorszych rodziców i powiedzą, że mam fajnie bo są oni bogaci. Pieniądze to nie wszystko kiedy mają w ciebie wyjebane na każdym kroku i nawet by nie zauważyli że nie żyjesz.

Żyjmy Na Nowo ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz