Rozdział 12

391 26 2
                                    

Maggie

Wszystko to jakaś jebana porażka, czemu po raz kolejny nic mi nie wychodzi. Siedzę w samochodzie Shey'a, on prowadzi. Chciałam wysiąść, ale przewidział mój ruch. Czemu tak strasznie zależało mu na tym abym przeżyła? Czemu przytulał mnie i ograniczał ruchy. Czemu nie dał mi skoczyć..? Od czasu do czasu zerkał na mnie. Całą drogę przebyliśmy w ciszy. Zatrzymał się przed moim domem ale nie wyszedł z samochodu. Chciał klucz od domu. Nie miałam żadnego wyboru, a nie chciałam aby przeszukał mój woreczek. Gdy go dostał wyszedł i otworzył drzwi, dopiero po tym podszedł do auta umożliwiając mi wyjście. Podał rękę ale wyminęłam ją. Szedł za mną asekurując każdy ruch, jakbym miała zaraz uciec. Gdy byliśmy w środku - zamknął z powrotem drzwi co mnie przeraziło, stał tyłem więc nie mógł tego zobaczyć. Zaniepokojona stałam wpatrując się smutnym wzrokiem w jego plecy. Bałam się iść do pokoju, aby na mnie nie krzyknął, więc stałam i czekałam na to co będzie dalej..

- Pokaż worek - westchnął podchodząc bliżej

- Dzięki za pomoc, jestem już bezpieczna, w domku, możesz już łaskawie iść, poradzę sobie, umiem opatrzeć ranę - pobiegłam do pokoju, ale on pobiegł za mną

- Ciekawe ... - usiadł przy biurku i w ciszy mnie obserwował

- Jest już późno, wiesz? Mam jutro szkołę i muszę się położyć

- Kładź się - mruknął kręcąc między palcami wisiorek - jutro do szkoły nie idziesz

- Jak to?... Czekaj czy ty, ty chcesz tu zostać? - patrzyłam na niego wielkimi oczami, tym bardziej nie zasnę, a jak mi coś zrobi? Nie mogę ryzykować

Chyba zauważył mój strach, bo posmutniał i spoważniał. W ogóle co on sobie myśli? Że będzie mnie kontrolował?

- A co ty myślałaś ? - spytał z kpiną - twoi rodzice wracają za dwa dni, a samej cię nie zostawię - prychnął

- Kim ty kurwa jesteś? To mój dom i moje życie, jak tylko się pojawiłeś to zacząłeś we wszystkim przeszkadzać, nie chce żebyś tu był - powiedziałam bardzo stanowczo - Jak wyjdę z łazienki to ma ciebie tu nie być

Pobiegłam razem z woreczkiem do toalety, musiałam gdzieś schować żyletki i leki nasenne, zobaczy butelki bo setkach, pomyśli że miałam tylko to. Jedna z żyletek spadła na podłogę i wydała charakterystyczny dźwięk co na sto procent usłyszał

- Czy ty sobie ze mnie kurwa żartujesz ? - wszedł do łazienki. Spojrzał na żyletkę leżącą na podłodze i przekierował wściekły wzrok na mnie

Dobrze, że zdążyłam schować leki...

- Chcesz się ciąć ? - zmarszczył brwi - Tnij - złapał za moją rękę aby podwinąć rękaw, co zrobił także ze swoim - ale mój też - spojrzałam na niego przerażona i spuściłam wzrok - na co czekasz!? Tnij !

- Jak ty tu... - Maggie myśl - Nie chciałam się pociąć tylko... Ukryć przed tobą, bo boję się, że znowu się potniesz...

Zbliżył się

- Nie podchodź.. Nie rób mi nic - był wściekły i naprawdę bałam się, że coś się stanie

- Ja nie mam zamiaru nic ci zrobić - powiedział spokojniej - ale ty chcesz.

- Wyjdź i daj mi to umyć - wskazałam na zaschniętą krew

- Wyjdę ...ale oddaj żyletki i wszystkie leki jakie tu masz

- Nie mam leków, rodzice wszystko przede mną schowali, w mojej szafce jest tylko jakiś apap, ale tym się raczej nie zabije - westchnęłam - nie mogę ci jej oddać bo znowu to zrobisz

Żyjmy Na Nowo ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz