Shey
- Nie powie nic - zanucił szatyn i uderzył młodszego w brzuch - więc mu napierdole... Alleluja, alleluja, alleluja, alleluuuuuuuuja...
Mieliśmy tylko zadawać pytania, ale się nie da. Nie chcę nic mówić, więc Matt się trochę pobawił.
- Jesteś naprawdę popierdolony - zaśmiałem się i przyciszyłem radio.
- Jak mogłeś wyłączyć Leonard'a Cohen'a? - oburzył się.
- Normalnie - wzruszyłem ramionami i podszedłem do czarnoskórego - powiesz nam wreszcie kto cię nasłał?
- N-nie - splunął na mnie krwią.
- Okay - wziąłem chusteczkę i wytarłem ślinę z kurtki - ciekawe jak będzie się żyło, gdy będziesz miał tylko dziewięć.. osiem, siedem palców - wyciągnąłem rękę do przyjaciela a ten podał mi kombinerki
Oczywiście, że nic mu nie zrobię. To zwykłe kombinerki, tylko do nastraszenia. Przy tym świetle i nerwach naprawdę pomyśli, że chcemy mu ujebać palce.
- Ty.... wy... zostawcie mnie - spojrzał z przerażeniem na swoją dłoń przy której już znajdowało się narzędzie - o-oni...to on! - krzyknął 17 latek - zapłacił mi! Spora suma za osłabienie Shey'a Hardy'ego! To był - zamyślił się - kurwa, nie pamiętam ...Eric? Nie ...i ....i.. Ian... Is...
- Issac?- spojrzał na mnie brunet.
- Tak, Issac! - krzyknął czarnoskóry.
- Nazwisko
- N-nie pamiętam - wziął oddech
- Morgenstern? - spytałem na co chłopak szybko pokiwał twierdząco głową - wiedziałem, kurwa jebana. Słuchaj George.. po chuj to robisz? Rozumiem ...kasa, ale nadal nie kumam po co plączesz się w takie gówno. Po chuj włazisz w układy z najgorszym syfem w mieście? Jeśli już interesują cię takie rzeczy to idź do kogoś poważnego.
- Dali kasę, więc..
- Nieznajomy daje ci kasę za podpalenie jakiegoś typa i ty tak to po prostu przyjmujesz? - prychnąłem - popierdoliło cię?
- Dobra Shey, daj mu spokój - zaśmiał się szatyn - musimy już wracać.
- T-tak, masz rację - spojrzałem krótko na przyjaciela i znów skierowałem wzrok na młodszego - nie brnij w to, nie warto. Nie z takimi ludźmi.
Wziąłem ze stołu kastet i razem z przyjacielem opuściliśmy dom.
*
Wysiadłem z samochodu i wraz z Matt'em podeszliśmy do drzwi mojego domu stając po bokach. Szatyn lekko odworzył drzwi z zamka i pchnął je żebyśmy mogli zobaczyć czy nikt tam na nas nie czeka. Jednak jedyne co zobaczyłem to porozrzucane papiery i poprzewracane meble
- Spierdalamyyyyy - mruknął i zamknął drzwi - szkoda domu, ładny był.
- Ta ...zbytnio się nim nie nacieszyłem - skrzywiłem się wsiadając na tylnie miejce samochodu
- Co jest? - spytał blondyn
- Byli tu - westchnąłem.
- Rozjebali wszytko, jutro w nocy tu wracamy.
- Cholera - warknął zielono oki i odjechał spod domu - gdzie teraz?
- Właśnie ...masz gdzie się podziać? W razie czego możesz u mnie - zaproponował.
- Coś załatwię - odgarnąłem włosy z bladej twarzy Maggie.
- Shey - odwrócił się szatyn - wszystko wróci... bądź silny - poklepał mnie po ramieniu i odwrócił się w stronę drogi.
CZYTASZ
Żyjmy Na Nowo ✔️
Romance" - Dzień dobry - lekarz wszedł do sali - widzę, że się pani obudziła - uśmiechnął się miło. - Co ja tu robię? - szepnęłam - gdzie jest Shey? Co z nim!? On żyje!? Niech pan powie że on żyje! - krzyknęłam do mężczyzny ze łzami w oczach. - Proszę pan...