Rozdział 43

184 18 12
                                    

Shey

Co się stało?

Ona mnie pocałowała... tak kurwa z dupy. Po prostu podeszła i mnie pocałowała. Po moim ciele po raz kolejny rozeszło tak niesamowite uczucie. Wszystko idzie w dobrą stronę. To może się udać ... skoro zdobyła się na coś takiego...

Jeszcze w tych okularach ... kurwa jak ja ją uwielbiam.

Mój maluszek.

Ślicznotka kochana.

Koniec.. teraz mam ważniejsze sprawy na głowie, a mianowicie ...jej bezpieczeństwo. Od dwóch godzin próbuje ustalić kim był mężczyzna, którego spotkaliśmy w parku. Wiem tylko tyle, że jest czarnoskóry, w nastoletnim wieku i kurwa dziura. Nie mam żadnych informacji. Victor podesłał mi podgląd z kamer. Widać na nich jak wsiada do autobusu i na tym nasz trop znika.

Przekładam rozpiskę trasy autobusu i kurwa chuj. Żaden nie odjeżdża z tej ulicy, o tej godzinie.

Obejrzałem jeszcze raz nagranie ... kolejny raz ...i kolejny ...

Kurwa nie widać nic!

Typ wiedział jak ma iść... i kiedy zaatakować. Kamery nie zarejestrowały momentu, w którym rzuca zapalniczkę.

A może ...tak!

Popełnił błąd!

Tu też kurwo jest kamera! Ha ha

Przesłałem Dillinger'owi zdjęcie twarzy chłopaka i sam zacząłem szukać informacji.

Po trzech godzinach mężczyzna podesłał mi dane.

George Justtinss.

17 lat

176 cm

Jakiś tam inny syf.

Trzeba wpaść w odwiedziny..

Szkoda chłopaka. Taki młody, a już się tam marnuje. Pewnie dostał kasę, ale po huk pcha się do takich rzeczy?

Spojrzałem w kierunku drzwi, zza których wyszła dziewczyna.

- Już trzy godziny tu siedzisz.. Znalazłeś coś chociaż?

- Tak i to w okropnie szybkim czasie - przyznałem - łącznie.. pięć godzin.. to naprawdę mało.. po co przyszłaś? - rozłożyłem ręce, dając jej tym samym do zrozumienia żeby podeszła.

- Po prostu chciałam sprawdzić co u ciebie i czy żyjesz - pociągnąłem ją do siebie na kolana.

Kurwa, pierdolona ręką.

- Żyję - uśmiechnąłem się lekko i zacisnąłem szczękę - już kończę, nie będziesz musiała siedzieć sama.

- Dlatego nie chce się do ciebie zbliżać - zrobiła cudzysłów w powietrzu - potem zmienię opatrunki, okay?

-Okey - westchnąłem - nic mi nie jest, nie musisz mnie trzymać na dystans - zaśmiałem się cicho.

- Nie chce ci sprawiać bólu, i tak cierpisz.. Dokończ co masz zrobić, będę w salonie i przygotuję wszystko - wstała z moich kolanach.

- Dobrze, zaraz przyjdę - odprowadziłem ją wzrokiem do drzwi. Pozbierałem wszystkie papiery, przy okazji krzywiąc się z bólu. Świetnie... Wszedłem ostrożnie do salonu uważając na każdy ruch i usiadłem na kanapie. Pożałowałem ...

- Cholera - syknąłem, gdy bandaż otarł się o ranę.

- Ostrożnie.. Chodź tutaj - machnęła ręką, więc przysunąłem się bliżej i zdjąłem koszulkę.

Żyjmy Na Nowo ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz