18

1.8K 94 0
                                    

Po południu już myślałam, że faktycznie nie zdążę i chciałam wybiec z domu czym prędzej. Jeszcze w korytarzu, w podskokach, i to dosłownie, zakładałam buty. Skakałam wpierw na jednej nodze, a następnie na drugiej. Nie patrzyłam przed siebie i momentalnie uderzyłam, jakby w mur, ale skąd on się wziął w wejściu? Przecierając bolącą pupę spojrzałam do góry i zauważyłam dwóch obcych mężczyzn. W jednej chwili serce podeszło mi do gardła. Mężczyźni mieli na sobie stroje, które miałam okazję kilka razy widzieć, ale jeszcze w prawdziwym domu, w telewizji...! STROJE URZĘDNIKÓW CESARSKICH!! NO PIĘKNIE!!  

Mieli na sobie czarne, długie spodnie z czerwonymi pasami po obu bokach nogawek oraz białe, sięgające do bioder marynarki, również z takimi samymi dodatkami na rękawach. Kołnierz sięgał im pod samą szyję ukazując złote, w kształcie warkoczyków zdobienia. Na wielkich guzikach widniał herb cesarza. Nie wiem dokładnie co to za zwierze, ale takie dziwne, podobne ni to do lwa, ni do konia. To było zwierze, chyba, z ich stron. Natomiast, przy szerokich, czarnych paskach wisiały miecze, które z pewnością mogli za chwilę użyć.

Spojrzałam niepewnie na pierwszego, bliżej mnie mężczyznę, na tego, w którego przez przypadek w padłam. Masował sobie bolące miejsce, dłońmi w białych rękawiczkach, na wysokości brzucha i nie wyglądał jakby w tej chwili zwracał na moją osobę jakąkolwiek uwagę. Może nadarzała się okazja aby dać nogi za pas?

Przyglądałam się przerażona pokrzywdzonemu i stwierdziłam, że jest całkiem podobny do normalnego człowieka. Był blondynem ze związanymi włosami w koński ogon. Cerę miał nieco opaloną, a oczy... Przełknęłam dość mocno ślinę, bo właśnie spojrzał na mnie z groźbą w swoim przeszywającym spojrzeniu, które momentalnie złagodniało. Trzęsłam się z przerażenia i nie wiedziałam za bardzo co robić? 

Jego czarne oczy z dodatkiem brązu przyglądały mi się z dość dużym zainteresowaniem, a gdy się wyprostował, zerknął do tyłu na towarzysza, który wyglądał tak jakby miał się za chwilę roześmiać. Blondyn położył prawą dłoń na rękojeści broni i napiął jednocześnie mięśnie patrząc na drugiego z urzędników. Byli bardzo umięśnieni! Czyżby tamten miał się powstrzymać? Jakby nie patrzeć to znokautowała go mała dziewczynka!

Drugi z mężczyzn, z krótko przystrzyżonymi brązowymi włosami z dodatkiem ni to różu, ni fioletu, uspokoił się nieco i głośno westchnął. Po chwili potarł dłonią delikatny zarost na twarzy, po czym spojrzał na mnie z równie podobnymi oczyma co pierwszy.

Blondyn po chwili odwrócił się i zmierzył mnie dokładnie z góry na dół. Momentalnie zapadła między nami grobowa cisza. Bałam się ją w jakikolwiek sposób przerwać. Przerażała mnie sama myśl o tym jak zareagują!

-Nadia! Dobrze, że cię jeszcze złapałam. Weź płaszcz, pada i to dość intensywnie!- ciszę przerwała służąca, która biegła w moim kierunku. Czyżby ta wieczność trwała tylko chwilę?- Co robisz?- zaskoczona zatrzymała się za mną. Popatrzyłam na nią blada jak ściana. Leżałam w takim głupim miejscu, że ona w pierwszej chwili nie zauważyła przybyłych gości, ale widząc jak nie pewnie odwracam z powrotem wzrok na blondyna, podążyła wzrokiem za mną, po czym zrobiła krok do przodu. Momentalnie jak oparzona wyprostowała się i równie mocno zbladła, a obaj mężczyźni spojrzeli na służącą.

-Kim jest ta...?- zaczął po chwili pierwszy dość przyjemnym do ucha głosem. 

-Prze... Przepraszam za... za moje niegodne zachowanie-  wykrzyczałam ze strachu momentalnie przerywając mu zdanie i wstając na równe nogi, czym go, chyba, lekko zaskoczyłam. Następnie skłoniłam się głęboko jednocześnie dalej kontynuując- Mam nadzieję, że przez to co się właśnie wydarzyło moja pani, pani Larde, nie będzie mieć problemów- wstałam nie czekając na ich jakąkolwiek zgodę i jednocześnie wyrywając z dłoni służącej płaszcz.- Jeśli mają panowie zamiar, mnie, ukarać, za to złe zachowanie to z chęcią przyjmę karę,- nie patrzyłam żadnemu w oczy, ale momentalnie podniosłam wzrok i spojrzałam na blondyna błagalnie- ale proszę to zrobić po moim powrocie do domu. Bardzo panów błagam! Przyjmę ją z rąk waszych lub jeśli będzie trzeba to pani Larde. Zrobię wszy...- pierwszy z mężczyzn momentalnie znalazł się przy mnie i zatkał mi usta. Westchnął głęboko, po czym uśmiechnął się nieco rozbawiony.

-Wybacz, ale nie jemy mały dziewczynek- nie wiem czemu, ale poczułam, że czerwienię się na policzkach, a ten się delikatnie zaśmiał.- Powiedz tylko, tak z własnej czystej ciekawości, gdzie się tak spieszysz?- zapytał się biorąc dłoń i nachylając się do wysokości mojej twarzy. Miał ładny uśmiech.

-Do domu pani Korse- odparłam jak ogłupiona, ale szybko zaczęłam mówić dalej.- Pracuję tam jako służąca, proszę pana- blondyn momentalnie wyprostował się i spojrzał na towarzysza zaskoczony, a ten tylko wykrzywił lekko usta i pokazał jakby puste dłonie. To, chyba, znaczyło, że on nic nie wie na ten temat.

-Pani Korse- odezwał się w końcu po dłuższej chwili pierwszy, po czym odwrócił się w moim kierunku.- Powiedz jej, że ma od nas pozdrowienia i w wolnej chwili z chęcią ją odwiedzimy aby zobaczyć co u starej kobiety słychać, a teraz zmykaj lub zmienią zdanie co do pożerania małych dziewczynek- zaśmiał się i poklepał mnie po głowie.

-Dziękuję- szybko dygnęłam speszona i wymijając ich szybko zakładałam płaszcz.- Dobrego dnia!!- krzyknęłam wybiegając z budynku. Nie czekałam na ich odpowiedź, musiałam bardzo się spieszyć aby się nie spóźnić do pracy.

Faktycznie padało i to bardzo mocno. W drodze do domu pani Korse zastanawiałam się jakim cudem oni nie mieli na sobie ani jednej kropli deszczu. Nie mieli ze sobą ani znanych mi parasoli lub często, przez nich używane płaszcze! Nie ociekali wodą, chociaż powinni! Może te mundury były wodoodporne? Chociaż... Sądzę, że włosy powinni mieć mokre. Zaciekawiło mnie to! Jednak tym bardziej jak się zastanawiałam to zwalniałam, a ja w tej chwili nie mogłam sobie pozwolić na spóźnienie!

Jakimś cudem trafiłam na czas. Z powrotem szłam już z większym spokojem jednak z każdym krokiem bliżej domu, uświadamiałam sobie, że kiedy wrócę, to może czekać na mnie dość duża kara. Miałam nadzieję, iż nie zabroni mi pracować!

Z duszą na ramieniu weszłam do budynku i momentalnie do moich uszu doszły dźwięki rozmowy. "Ośmiornica" z kimś rozmawiała, a słysząc męskie głosy domyślałam się z kim. Kiedy spojrzałam przed siebie, zobaczyłam urzędników, czyli się nie pomyliłam. Stanęłam jak wmurowana w podłogę. Czekali na mnie?! 


************************  

Rozdział nie sprawdzony. 

(Niedziela, 19.08.2018r.) 

NałożnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz