21

1.8K 90 0
                                    

-Jednak co dla nas najważniejsze Lord de rov Arde, nie ma kobiety!!- "ośmiornica" wręcz promieniała z radości.- Jeśli nam się wszystko ładnie uda, to może ty, będziesz miała ten zaszczyt! Wyglądał na zainteresowanego twoją osobą!- ja odniosłam całkiem odwrotne wrażenie! Zachowywał się jakby miał ze mnie ubaw po pachy!- Nie jest, co prawda, już najmłodszy, ale ma stanowisko i pieniądze. Dobrze byłoby dla ciebie i dla mnie jakby to lord cię kupił- on mnie kupił? Jednak tak z innej strony... był całkiem sympatyczny. Może faktycznie,... ewentualnie,... jakby nie udało mi się wyrwać stąd, to on mógłby być tą bezpieczną drogą. Nie wyglądał na takiego co zrobiłby mi krzywdę, prawda?
-Ma interesujące imię i nazwisko- zaśmiałam się przerywając monolog kobiety.
-To nie jest jego imię i nazwisko!- po moim bezmyślnym pytaniu wróciła stara pani Larde. Musiała momentalnie na mnie warknąć.- Imiona osób dobrze urodzonych są bezcenne i mogą je poznać tylko najbliżsi członkowie rodziny!
-Większość osób nie podaje swoich imion- stwierdziłam bardziej sama do siebie, niżeli do "ośmiornicy". Kobieta musiała jednak uznać, że mówiłam, bo zrobiła nie zadowoloną minę.
-U nas, tutaj, panują całkiem inne zwyczaje niż na twojej planecie! Żaden z nas nie poda swojego imienia, jeśli nie uzna tego za konieczne. Imiona mają głębokie znaczenie- czyli to jest jakaś ICH wiara.
Na chwilę zapanowała pomiędzy nami niezręczna cisza. Wolałam się nie odzywać, żeby za chwilę znowu nie oberwać za swoją niewiedzę, ale z drugiej strony miałam prawo tego nie wiedzieć. Pani Larde nie podała swojego imienia i to było dla mnie w jakiś, taki pokręcony sposób, zrozumiałe, podobnie nauczyciele. Jednak dziwiłam się, że żaden ze służby i ochroniarzy tego nie zrobił. Trochę dziwnie musiało wyglądać to w karczmie, do której chodzi czarnoskóry ochroniarz.
-Tak dla twojej większej świadomości, na przyszłość, LORD to tytuł nadawany arystokratom, a "de rov" to przedimek dodawany przed nazwisko mężczyzny z wysokim urodzeniem. Natomiast do kobiety mówi się "da rov"- ku mojemu zaskoczeniu "ośmiornica" starała się wyjaśnić mi pokrótce zasady panujące przy nazwiskach.
-Dość zagmatwane to wszystko- powiedziałam cicho, ale pani Larde i tak to, ponownie, usłyszała. Jaki ona ma słuch? Jej twarz wykrzywiła się jeszcze bardziej niż wcześniej. Nie wiedziałam nawet, iż tak idzie!
-Nie nam o tym wszystkim decydować! Nie mów tego Lordowi i to nawet przez przypadek! Nie chcesz go, z całkowitą pewnością, widzieć wściekłego!- także i tym stwierdzeniem "ośmiornica" nie była zachwycona.- Jedz i bierzemy się do nauki!- odparła oschle po kolejnej, ale tym razem krótkiej, niezręcznej ciszy. Patrzyłyśmy na siebie. Ja niepewnie. Nie wiedziałam co mogę zrobić lub powiedzieć. Natomiast kobieta z wściekłością, lecz widziałam, że stara się chociaż nieco uspokoić.
Pani Larde siedziała ze mną do dość późnej godziny nocnej. Do momentu aż nie zaczęłam ziewać. Byłam bardzo zmęczona. Nie miałam już nawet siły aby trzymać pióro w dłoni. Przypuszczam, że jakbyśmy tego nie przerwały to wylądowałaby z twarzą w kartkach. W tym momencie cieszyłam się, że wzięłam prysznic tuż przed przyjściem na kolację.
Dodatkowe lekcje z "ośmiornicą" były piekłem. W przeciągu tygodnia nauczyła mnie wszystkich liter. Myślałam, że tylko na lekcjach języka zachowuje się jak tyran, ale w tym przypadku to istny demon. Ta kobieta była najwyraźniej w swoim żywiole! Powoli zaczynałam żałować, że poprosiłam ją o naukę czytania i pisania! Teraz mi się przypomniało! No właśnie jeszcze czytania! Do tego nie doszły śmierci! Powiedziała mi jak się wymawia poszczególne litery, ale nie mogę nazwać tego czytaniem! Nawet nie wyobrażacie sobie mojej radości, gdy jednego, pięknego, lecz chłodnego już dnia "ośmiornica" powiedziała, że nie będziemy miały z nią zajęć. Ja, swoich, prywatnych także! Cały następny dzień miało jej nie być w domu. Chwała!!
Byłam tak radosna jak nigdy. Uśmiechałam się od ucha do ucha i lekko podskakiwałam. Służba i inne dziewczęta widząc mnie tak radosną same mimowolnie chichotały z zadowoleniem. Czemu miałyśmy tego nie robić? Kto nam zabraniał? Cały jeden dzień wolności! Marzenie! Nikt nas nie szturmował. Nawet nauczyciele wydawali się bardziej zrelaksowani.
Po południu poszłam jak zwykle do domu pani Korze i jak wcześniej wspomniałam był to chłodny dzień. Pod wieczór, jak wracałam, już taki nie był. Zrobiło się bardzo zimno, a mądra ja nie wzięłam nic grubego do ubrania. Pani Areo chciała mi pożyczyć jeden ze swoich swetrów, ale grzecznie odmówiłam. Twierdziła, że jest zimno, lecz nigdy nie przypuszczałam, że tak bardzo. Do domu wróciłam pociągając nosem i lekko przemarznięta. Marzyłam aby jak najszybciej znaleźć się pod ciepłym prysznicem lub w kąpieli.
-Stój!!!- przekraczając próg domu usłyszałam męski wrzask i nim się zorientowałam jakaś obca dziewczyna wpadła we mnie z dużym impetem.

***************

Rozdział nie sprawdzony.

(Sobota,20.10.2018r.)

NałożnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz