41

1.7K 95 3
                                    

-Jesteś dla mnie jak mała siostrzyczka, której nigdy nie miałem i bardzo się o ciebie martwiłem- popatrzyłam na mężczyznę zaskoczona jego słowami.
-Nie zamierza mnie pan kupić, w razie czego?- zapytałam się niepewnie, chociaż nie powinnam.- Pytam się w razie czego, gdyby nie udało mi się uzbierać odpowiedniej sumy do dnia sprzedaży- mężczyzna patrzył na mnie bez jakichkolwiek emocji.
-Nie planuję cię kupić Nadio. Nie widzę w tobie kobiety. Może się powtórzę, ale jesteś dla mnie jak siostra- widać było po blondynie, że odpowiedział na pytanie niezbyt chętnie. Do oczu mimowolnie naszły mi łzy. Na co ja się łudziłam?- Nie będę cię okłamywać. Jest kobieta, która bardzo mi się podoba. Ona wie doskonale o moich uczuciach. Jednak musimy czekać, aż cesarz nie znajdzie partnerki.
-Myślałam, że Panu na mnie zależy-nie chciałam go dłużej słuchać. Po policzkach popłynęły mi łzy. Czyżbym faktycznie się zakochała w Lordzie? To była taka pierwsza miłość?
-Przykro mi Nadio. Nie mogę widzieć cię inaczej, lecz bardzo zależy abyś była bezpieczna i zdrowa. Chciałbym żebyś mogła bez problemu wrócić do domu- w końcu, po dłuższej chwili, usłyszałam w głosie mężczyzny jakieś emocje. Było mu przykro i to bardzo.
-Pan wybaczy- ukłoniłam się szybko, po czym wstałam- Nie czuję się najlepiej! Pójdę do siebie- oznajmiłam płaczliwym głosem. Nie czekając na to co powie, ruszyłam pędem do wnętrza domu.- Bezpiecznej podróży do stolicy, Lordzie!! - krzyknęłam nawet się nie odwracając do niego.
Kilka dni później Lord de rov Arde wrócił jednak do naszego domu. Tym razem chciał jednak rozmawiać z panią Larde. Po ich konwersacji zostałam wezwana do gabinetu "ośmiornicy". Była sama i w nie najlepszym humorze. Kobieta głośno i wyraźnie oznajmiła mi, że Lord de rov Arde nie ma zamiaru mnie kupić. Nadzieja pani Larde legła w gruzach. Myślała, że jeśli kupi mnie tak ważna osoba to zyska większą renomę. To jednak miało nie nastąpić. Z tego co mówiła wściekła "ośmiornica" mogłam zrozumieć jeszcze jedną rzecz. Blondyn miał zamiar nadal mnie chronić, gdybym potrzebowała pomocy.
Byłam dla niego jak mała siostrzyczka, o której zawsze marzył.
W pracy uśmiechałam się tylko i wyłącznie jak musiałam. Jednak klienci i tak wiedzieli, iż coś jest nie tak. Raz po raz, któryś z nich, pytał się czy nic się nie stało, bo nie jestem tak żywiołowa jak zazwyczaj. Co miałam powiedzieć? Lord mnie odrzucił? Byłam przyszłą nałożnicą i musiałam być posłuszna i oddać się temu, który mnie kupi. Tutaj nie liczyły się uczucia. Taki był mój obowiązek.
-Co się dzieje?! - usłyszałam za swoimi plecami głos syna pana Ersa. Czemu akurat w momencie, kiedy chciałam się przebierać?
-Nic. Nie musisz sobie zaprzątać głowy paniczu- odpowiedziałam, ale widać było, że nie spodobało mu się to tak do końca.
-Mów! - wydał polecenie, lecz on, chyba, zapomniał, że mogłam to po prostu zignorować. Nie on mnie zatrudniał i nie byłam jego własnością.
-Nie muszę odpowiadać!!- warknęłam i spojrzałam na niego ostro. - Chciałabym się przebrać!- chłopak momentalnie zaczerwienił się na twarzy po same uszy.
-Chodzi mi o to, że jeśli martwisz się, że nie uzbierasz odpowiedniej sumy, to mogę ci dołożyć! Zapłacę!- powiedział momentalnie, odwracając zakłopotany wzrok.
-Dziękuję, ale nie trzeba odpowiedziałam na jego propozycję. - Teraz, proszę wyjść!! - odwróciłam się do chłopaka plecami i zaczęłam odpinać guziki od kamizelki. Po chwili usłyszałam jak, syn właściciela, opuszcza pędem pomieszczenie.
Przebrałam się że spokojem i otworzyłam drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu, chłopak, stał przy nich.
-Zastanów się dobrze nad moją propozycją!- powiedział to dość głośno czerwieniąc się jeszcze bardziej, jeśli można. Następnie szybko uciekł korytarzem na salę.
Nad czym miałam się zastanawiać? Nad tym czy dołoży mi pieniądze, abym mogła się wykupić? Chociaż jakby na to nie spojrzeć, to może uzbierała bym w ten sposób odpowiednią sumę już teraz?
-Mogę się ciebie doradzić? - zapytałam czarnoskórego, gdy wracaliśmy do domu. Przez większość drogi patrzyłam w ziemię. Ochroniarz wiedział, że za bardzo nie mam ochoty na rozmowę i nie naciskał. Było tak od czasu, gdy odrzucił mnie blondyn.
-W czym mam doradzić? - dopytał się uśmiechając pokrzepująco.
-Syn właściciela zaproponował, że dołoży brakującą sumę abym mogła się wykupić. Jeszcze tylko dwa lata zostały do dnia mojej sprzedaży! Mam okazję wrócić do domu już teraz. Ten chłopak chce... - mówiłam o co mi chodzi, ale ochroniarz momentalnie zatkał mi usta.
-Nawet o tym nie myśl! Nie bierz od niego pieniędzy! Sprzedaż się nie tylko przed czasem, lecz i za śmiesznie małe pieniądze!- mówił przerażony i cały się trzęsąc. Bał się o mnie?- Jak myślisz? Dlaczego Lord de rov Arde nie wyłożył tej sumy? Powiedział przecież, że jesteś dla niego jak siostra! On chce abyś wróciła do domu, a ten chłopak już nie! Będziesz do niego należeć!
Nie pomyślałam o tym! Miał rację. Całkowitą. Nikt obcy nie mógł dać pani Larde pieniędzy. Tylko ja sama. Dobrze, że zapytałam się czarnoskórego co o tym myśli, bo skończyłoby się nie najlepiej.
-Może pan nie mówić tego pani Larde? - zapytałam się z błagającą miną.
-Nawet nie zamierzam! Wtedy nie pozwoliłaby ci tam pracować! Nigdy w życiu! - oznajmił lekko zły.
-Dziękuję-podziękowałam grzecznie i uśmiechnęłam się ze łzami w oczach.
Czas leciał szybko i to nie ubłaganie. Minęło kilka kolejnych miesięcy. Po szoku związanym z blondynem, zaczęłam powoli wracać do siebie. Syn właściciela co jakiś czas nadal proponował mi pieniądze, ale zazwyczaj widząc czarnoskórego i jego minę, szybko milkł.
-Witaj! Tęskniłaś? - jakiś obcy mężczyzna momentalnie chwycił mnie od tyłu i przytulił do siebie nie kojarzyłam tego głosu! Szybko się wyrwałam i chciałam zobaczyć kto to, ale nim się zorientowałam zostałam przyciągnięta do jego ust. To był mój pierwszy pocałunek!

*************
Rozdział nie sprawdzony. Dziękuję za gwiazdki :*:D

(Niedziela, 16.02.2020r.)

NałożnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz