79

2K 99 2
                                    

-Cesarz ma zamiar już nas opuścić? - podbiegła do nas szybko wspomniana wcześniej nastolatka i chwyciła za prawie ramię władcy, po czym się przytuliła.

-Masz świadomość, że jakbyś to zrobiła zanim przybyła do stolicy, moja małżonka, to byłabyś za to martwa? - zapytał się jej ostro cesarz, a ta momentalnie przerażona odsunęła się. - Powiem to tylko raz. Nie pragnę nikogo innego oprócz cesarzowej! Znaj swoje miejsce! - ostrzegł dziewczynę, którą chwilę później zaczęli odsuwać rodzice. - Wracajmy do pałacu - tym razem zwrócił się do mnie na co zgodziłam się skinieniem głowy.

Zmęczona położyłam się na łóżku. Już nie pamiętałam, że przyjęcia potrafią tak człowieka wykończyć.

-Amis mówiła, że uważasz, iż już mi się nie podobasz- powiedział cesarz gdy zostaliśmy sami i powoli kładł się do łóżka.

-Tak nie jest? - zapytałam nieśmiało.

-Powiem ci w sekrecie, tak między nami, że jakbym mógł to bym się na ciebie z chęcią rzucił - odparł przysuwając się do mnie i momentalnie poczułam jak się czerwienię. Jak na zawołanie usłyszałam śmiech władcy. - Nadio. To normalne, że kobieta w ciąży przybiera na wadze. Po jakimś czasie wrócisz do swojej wagi, a może trochę w końcu ci zostanie w niektórych miejscach. Jak na przykład tu- odparł odchylając mi koszulkę. Cieszył się, bo urosły mi piersi.

-Jest cesarz zboczony jak zawsze- odparłam zła i uderzyłam go poduszką. Nim się zorientowałam zostałam delikatnie położona na posłaniu i cesarz zaczął całować moje usta.

Byłam już na początku ósmego miesiąca, gdy dowiedziałam się, że cesarz ma w planie skontrolować osobiście i oficjanie kilka dalszych planet.

Musiałam zostać w pałacu z cesarzową - matką, która zrobiła się względem mnie o wiele milsza i zarazem spokojniejsza.

Na rozkaz cesarza miał pozostać blondyn. W roli ochroniarza jeszcze go nie widziałam, chociaż wiem, że był po szkole wojskowej.

-Lady Amis wiadomo już coś o ślubie między panią, a Lordem de rov Arde? - zapytałam się czerwonowłosej, gdy piłyśmy herbatę w ogrodzie wśród kwiatów.

-Widzę, że cesarzowa za dużo się ode mnie nauczyła - zaśmiała się siedzącą naprzeciw kobieta. - Odpowiadając jednak na pytanie. Chcemy się pobrać jakieś dwa tygodnie po narodzinach pierwszego dziecka Waszych Wysokości. Oczywiście otrzymaliśmy zgodę od Jego Wysokości.

-Gratulacje- uśmiechnęłam się szeroko i wzięłam łyka herbaty.-Jakieś przyjęcie z tej okazji planujecie?- zapytałam z czystej ciekawości. Tak naprawdę nie wiedziałam czy w stolicy coś takiego jest.

-Marzyliśmy o tym, ale nie chcemy sprawiać problemu, Wasza Wysokość. Będziesz cesarzowo tuż po porodzie. Dlatego też decydujemy się na ślub trochę już po nim aby móc tutaj przyjść i usłyszeć gratulacje- odpowiedziała mi częstując się kawałkiem ciasta kremowego z owocami. - Mi i Lordowi zależy aby usłyszeć osobiście te słowa od naszej młodszej siostry- uśmiechnęła się do mnie szeroko.

-Dziękuję- odparłam nieśmiało.

-Już wiadomo jaka jest płeć dziecka? - zapytała się, po czym wzięła kawałek ciasta do ust.

-Możemy to sprawdzić, ale chcemy mieć niespodziankę- odpowiedziałam również biorąc to samo co ona.

-Nie będzie to problemem? Ja osobiście wolałabym wiedziesz, Wasza Wysokość. Dzięki temu mogłaby cesarzowa przygotować pokój dziecięcy w odpowiedni sposób- wytłumaczyła mi dlaczego tak uważa.

-Pokój będzie w neutralnych kolorach i, gdy maleństwo podrośnie, samo zdecyduje czy chce mieć jakieś inne, ulubione kolory- powiedziałam jej co myślę.

-Pozwoli pani decydować dziecku? - zapytała zdumiona.

-Pani nie miała swoich ulubionych kolorów jako dziecko, Lady Amis? - zapytałam się biorąc już kolejny kawałek ciasta. Stwierdziłam ostatnio, że za dużo jem słodkiego.

-Miałam, ale dziecko nie ma prawa głosu w decyzjach dorosłych- odpowiedziała mi. Stąd było między mną, a "ośmiornicą" tyle konfliktów?

-Zostając cesarzową również byłam dzieckiem- powiedziałam cicho.

-O wszystkim decydował za panią cesarz- odparła dokładnie mi się przyglądając.

-Nie do końca- spojrzała na mnie zaskoczona. - Jego Wysokość pytał się co sądzę o danej rzeczy, a później decydował. Albo się ze mną godził, albo nie. Co najważniejsze nigdy mnie nie zmusił do czegoś co bardzo nie chciałam - odpowiedziałam jej i kontynuowałam dalej- Dlatego też chcę aby dziecko nauczyło się podejmować własne decyzje. My, jako rodzice, możemy się z czymś nie zgodzić. Jednak nie zabronię mieć dziecku czarnych ścian, jeśli tak bardzo będzie je chciało mieć- każda z nas miała swoje własne zdanie.

W tej krótkiej wymianie zrozumiałam, że stolica i moja planeta mają dwa różne sposoby wychowywania dzieci. Między mną, a cesarzem może dochodzić pod tym względem do konfliktów.

-Lady Amis, czy miałaby pani coś przeciwko aby wytłumaczyć mi jak wygląda wychowanie dzieci w stolicy. Zaczynam się trochę obawiać, że ja i cesarz możemy się kłócić o to nie jednokrotnie- poprosiłam głęboko zastanawiającą się nad czymś kobietę.

-Nie mam nic przeciwko Wasza Wysokość, ale jak zawsze powtarzam. Najważniejsza jest rozmowa- uśmiechnęła się pokrzepująco i upiła łyka herbaty. - Kiedy dokładnie cesarz wyjeżdża?- zmieniła temat.

-Za dwa dni. Ma wrócić po blisko trzech tygodniach- odpowiedziałam ze smutkiem w głosie.

Przyzwyczaiłam się, że śpimy razem, w jednym łóżku. Nie wiedziałam czy dam radę bez niego obok.

-Bywało, że wyjeżdżał na znacznie dłużej, ale od kiedy pani jest w pałacu to tego nie robił, cesarzowo- zaśmiała się.

Nie chciał mnie zostawić samej? To dlaczego teraz musi wyjechać?!

-Mógłby poczekać do porodu- w moim głosie dało się usłyszeć wyrzuty w jego stronę.

-Wróci szybciej niż się spostrzeżesz, cesarzowo- powiedziała pocieszająco.

Dwa dni minęły szybciej niż chciałam. Gdy obudziłam się o poranku to cesarza już nie było w łóżku, chociaż wylot miał nastąpić dopiero popołudniu.

Z wielką chęcią poszłabym do niego, ale nie wiedziałam, gdzie jest.

-Służba mówi, że się denerwujesz- nawet nie zauważyłam jak do sypialni weszła cesarzowa- matka. Po chwili usiadła obok mnie na kanapie. - Nie martw się. Ja żegnałam się z nim już nie raz. To on raczej się martwi, czy ty mu nie zrobisz niespodzianki i nie przywitasz go z dzieckiem w ramionach- przysunęła się jeszcze bliżej mnie i zaczęła głaskać po ramionach.

-Nie chcę aby wyleciał. Nie wiem dlaczego, ale mam złe przeczucia. Nie chcę zostać tutaj sama bez niego - odparłam żałośnie i popłakałam się.

Za każdym razem powtarzał, że będzie przy mnie jakby coś się ze mną działo. Co, jeśli nie zdąży na czas do porodu? Chciałam aby był obok!

Zapłakana stałam w tym samym miejscu, w którym się znalazłam prawie sześć lat wcześniej. Tylko, że tym razem to ja żegnałam cesarza wraz z jego matką.

-Nie rób takiej miny. Wiesz sama, że jakbym mógł to zostałbym- po tych słowach pocałował mnie delikatnie w usta, po czym ku zaskoczeniu wszystkich zebranych uklękł i przytulił do brzucha. - Poczekaj aż tatuś wróci i nie rób mu niespodzianki - wstał i pocałował mnie jeszcze raz, a następnie podszedł do swojej matki. - Proszę abyś była miła dla Nadii. To trudny dla niej czas. Zajmij się nią- ucałował ją w policzek i ruszył w stronę statku.

Z oczu popłynęły mi łzy i chciałam iść za nim. Zostałam szybko zatrzymana przez damy i cesarzową - matkę.

**********

Rozdział nie sprawdzony.

Wygląda na to, że cesarzowa - matka zrobiła się milsza dla Nadii, ale władca nadal jej nie ufa😅.

Dziękuję za gwiazdki i komentarze😘😊.

(Poniedziałek, 11.05.2020r.)

NałożnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz