30

1.9K 95 2
                                    

-Muszę już wybrać?- dopytałam się chociaż o to jedno na głos, a kobieta jakby delikatnie się uśmiechnęła lub mi się to tylko wydawało?

-Nie głuptasie. Nie musisz. Z czasem odpowiedź sama przyjdzie

- odpowiedziała z lekką nutą rozbawienia w głosie.- Jeśli nie będę słyszała, że kaszlesz to wrócisz do pracy od przyszłego tygodnia w domu pani Korse- mogłam wrócić do pracy? Tymi słowami pani Larde, chociaż trochę, poprawiła mi humor. Może była jeszcze szansa, że zobaczę swoich rodziców przed dniem sprzedaży? 

Tydzień minął bardzo szybko i nim się spostrzegłam mogłam już biec do domu pani Korse. Przez ten długo ciągnący się czas, starałam się nie kaszleć w pobliżu "ośmiornicy" aby za chwilę niepotrzebnie, znowu nie biegała i panikowała. Co najciekawsze od tamtego pamiętnego dnia nie widziałam wezynki! Bardzo mnie ciekawiło co się z nią stało, lecz wolałam nie zadawać nie odpowiednich pytań.

-W końcu jesteś!- krzyknęła zadowolona pani Aero jak tylko zobaczyła mnie stojącą w drzwiach wejściowych do ich domu. W pierwsze chwili pomyślałam, że coś narozrabiałam, ale widząc szczęśliwą minę kobiety szybko strach opadł. Nim się zorientowałam to starsza pani, przygarnęła mnie do siebie i mocno przytuliła.- Nawet nie wiesz jak się martwiłam o ciebie!- kobieta brzmiała tak jakby jej głos miał się za chwilę załamać. Już myślałam, że pani Aero nie ma zamiaru mnie puścić, ale przyszedł jej mąż.

-Puść ją! Potrzebuję pomocy w kuchni! Jeśli to coś nie weźmie się do roboty, to po co niby tu przylazła?!- mężczyzna w pierwszej chwili wyglądał na złego, lecz jak dokładniej mu się przyjrzeć to sam odetchnął z ulgą. Kobieta obróciła delikatnie głowę w jego stronę i przez tą jedną chwilę żałowałam, że nie widziałam jej miny, bo starszy pan lekko spanikował.- Przytulanie można zostawić po godzinach pracy! Takie zachowanie będzie po niej oczekiwane dopiero jak zacznie swoją prawdziwą pracę! Mężczyźni będą wręcz od niej tego żądać!- szybko dodał, ale jak zwykle w swój sarkastyczny sposób, aż do bólu. Pędem obrócił się na pięcie i uciekł w stronę kuchni coś tam nadal mrucząc pod nosem.

-Te uparciuch nic nie powie, ale również bardzo się o ciebie martwił. Tym bardziej jak usłyszał, że nie wróciłaś do domu. Tak jak wielu innych, biegał po mieście i szukał cię nawet w najmniejszych zakamarkach- opowiadała to dość smutnym głosem, ale jej mąż miał rację. Musiałam iść do pracy. Uśmiechając się do kobiety uwolniłam się z jej objęć i miałam zamiar udać się za mężczyzną, ale ta pociągnęła mnie ponownie do tyłu. Zaczęła szeptać do ucha z czułością- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jesteś cała i bezpieczną- pani Aero wydawała się być zadowolona i teraz to wręcz kipiała radością. Nie chciałam tego mówić na głos, ale również bardzo się cieszyłam, w duchu, że mogłam ich ponownie zobaczyć.

Pod koniec dnia pani Korse również zażyczyła sobie mnie widzieć. Z duszą na ramieniu udałam się do pokoju właścicielki tego domu. Początkowo myślałam, że może myśleć podobnie jak jedna z dziewcząt z pokoju, gdzie śpię. Czyżby bała się zarazić jakimiś obcymi zarazkami?

-Witaj Nadio!- przywitała się ze mną staruszka jak tylko zobaczyła mnie w drzwiach.

-Witam pani Korse- odpowiedziałam tym samym kłaniając się na przywitanie z pełną gracją.

-Widzę, że szkolenie pani Larde odnosi wielki sukces. Wstań i podejdź tutaj do mnie- nie chcąc jej urazić zrobiłam szybko to o co prosiła. Podeszłam pod samo jej łóżko. Tam, gdzie wskazywała jej lewa dłoń. Byłam jednak zaskoczona jej prośbą. Nie bała się, że może się zarazić?- Nachyl się. Urosłaś nieco- zawyrokowała i mimowolnie się zaczerwieniłam, ale dlaczego? Nie musiałam, przecież czuć się zawstydzona ani nic z tych rzeczy.- Piękniejesz z każdym dniem- uśmiechnęła się delikatnie, a ja nachyliłam się nieco tuż przy jej łóżku. Nim się spostrzegłam to lewa dłoń kobiety wylądowała na moim prawym policzku.- Wygląda o wiele zdrowiej niż ostatnio. Nie sądzisz Aero?- zapytała się starszej służącej. Pani Korse także się o mnie martwiła!

NałożnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz