31

1.7K 92 0
                                    

- Mówię z drogi!!- byłam w niego tak zapatrzona, że zapomniałam się przesunąć aby zrobić mu miejsce na przejazd. Zamiast tego zatrzymał się tuż przede mną. Ściągnął wściekle kask z głowy i ku własnemu zaskoczeniu zobaczyłam jaszczura! Podobnego do tych, co mnie porwali! Czułam jak zaczynam się cała trząść ze strachu. Przerażona zaczęłam robić powoli kroki do tyłu. Nim się zorientowałam leżałam jak długa na zimnej ziemi. Potknęłam się o jakiś wystający kamień.- Co jet z tobą dziewucho?!!- warknął jeszcze bardziej zły. Czemu nie mogłam mu nic odpowiedzieć?! Wydobyć z siebie jakiegokolwiek głosu?! Momentalnie zszedł z tej swojej maszyny i ruszył ciężkimi, ale też szybki krokami w moją stronę!- Język ci wyrwano?! Czy gadać nie umiesz?!- krzyczał podchodząc coraz bliżej. Mnie jakby zamurowało! Nie mogłam się ani ruszyć, ani choćby pisnąć słówko! Jednak ku mojemu własnemu zaskoczeniu, do czasu!!
Dotknął mnie swoją lewą dłonią, na której nie było widać pazurów tylko jakieś rękawice. Momentalnie wrzasnęłam na całe gardło z przerażenia. Nie minęła nawet sekunda jak ten mnie puścił i odskoczył jak opatrzony. Ku zaskoczeniu, ten potwór spanikował i starał się mnie uspokoić. Do oczu naszły mi łzy bezsilności. Nadal się wydzierając rozpłakałam się.
-Cicho! Bądź cicho!!- jaszczur starał się mnie uspokoić, ale wychodziło mu to dość kiepsko. Wymagających na wszystkie strony rękoma przerażał tylko jeszcze bardziej.- Błagam cię! Nie płacz!! Cii!!- jaszczur uklęknął i chciał ponownie położyć na mnie swoje łapy, ale nim to zrobił zbladłam jeszcze bardziej na twarzy. Nie wiem czy nawet tak można, po czym zareagowałam podobnie jak wcześniej.
-Nieeeee!!!- wydarłam się tak głośno, że mężczyzna, aż upadł do tyłu i spojrzał na mnie ze strachem i paniką.
-Co się dzieje?!!- momentalnie usłyszałam znajomy głos. Zapłakana spojrzałam do tyłu. W moją stronę biegł znajomy mi ochroniarz. Nie zastanawiając się za bardzo wstałam szybko z ziemi i ruszyłam w jego stronę.- Co się stało?!!- zapytał się wściekły. Tylko do kogo było było skierowane to pytanie? Do mnie czy tego potwora? Nie interesując się jednak odpowiedzią przytuliłam się do czarnoskórego. Znajomego mężczyznę aż zamurowało. Na pewno nie spodziewał się tego co właśnie zrobiłam.-Co się stało?!! Nadia?!- odsunął mnie kawałek od siebie, lecz ja nadal zanosiłam się od płaczu.- Nie chcesz chyba, żeby pani Larde widziała cię w tym stanie?- zapytał się tym razem już bardziej spokojnie.
-Jechałem do portu, a ta dziewucha zaczęła momentalnie ryczeć!- czułam, że ten facet podszedł bliżej nas. Wyrwałam się z dłoni czarnoskórego i   kilka sekund byłam na powrót wtulona całkiem przerażona.- Co z nią jest nie tak?!- warknął jeszcze bardziej.
-Wyglada na to, że przestraszyła się pana- odparł ochroniarz sam jakby nie wierząc w to co mówi. Ku mojemu zaskoczeniu zaczął się śmiać. Zawstydzona wtuliłam głowę jeszcze bardziej w klatkę piersiową mężczyzny.
-I to jest niby powód, że zaczęła się wydzierać na całe gardło?- zapytał się tamten.
-Przepraszam za nią- znajoma dłoń znalazła się na mojej głowie i zaczęła głaskać uspokajająco.- Nim wrócisz do domu to co powiesz na małą wycieczkę?- popatrzyłam na niego cała zapłakana.- Okropnie wygladasz- stwierdził momentalnie i dostałam po nosie.- Spieszy się pan, czy w ramach przeprosin za nią zgodzi się pan na jedno lub dwa kufle?- zwrócił się do obcego, a ja nie chciałam spędzać z tym potworem ani chwili dłużej.
Wtulona w ochroniarza szłam tam, gdzie on, chociaż nie wiedziałam jakie jest to miejsce. Temu czarnoskóremu facetowi ufałam bez granic. Jakby coś mi się stało, pani Larde z pewnością wyrwalaby mu pewną część ciała, a następnie wywiesiła jako nauczkę dla innych.
Ku mojemu przerażeniu tuż za nami kroczył rosły jaszczur, prowadząc swoją maszynę. Ze strachem zerkałam na potwora, a ten jakby nigdy nic otwarcie się na mnie patrzył z nieukrywaną złością.
Po kilku minutach doszliśmy, chyba, do miejsca przeznaczenia, bo przekroczyliśmy jakiś próg. Momentalnie usłyszałam gwar rozmów i zrobiło mi się ciepło. Zaciekawiona i niepewna, zaczęłam rozglądać się dookoła. Do tej pory oprócz domu nie widziałam, aż tylu obcych różnej maści w jednym miejscu. Tak poza tym, skąd oni się wszyscy tutaj wzięli? Na ulicach panowały praktycznie pustki. Mało kogo można było zobaczyć!
Mnóstwo stołów, mężczyzn, w dodatku roześmianych i popijających jakieś trunki. O dziwo, pomiędzy nimi przewijało się kilka kobiet i nawet parę siedziało.
-Witaj Nadio w karczmie, tylko nie mów tego pani Larde, bo mnie zabije- ochroniarz szepnął mi cicho na ucho i wyprostowałam się momentalnie. Przestało mnie na moment interesować kto idzie za moimi plecami. Jednak, gdy stanął obok to od razu znalazłam lewe ramię czarnoskórego.
Podeszliśmy do jakiegoś stolika, gdzie siedziało kilkunastu ludzi.
-Witam i wybaczcie za spóźnienie- ochroniarz przywitał się ze wszystkimi i wyrwał swoją rękę z moich dłoni.

*************

Rozdział nie sprawdzony. Dziękuję za gwiazdki i komentarze:*

(Niedziela 03.03.2019r.)

NałożnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz