83

3.4K 113 31
                                    

Niewiele myśląc ruszyłam w tamtą stronę. Nie istotne było to, że mogli mi oni zrobić krzywdę!

Po chwili zobaczyłam kogoś wchodzącego w miarę szybkim krokiem na statek.

-Pomóżcie mi wrócić do domu- powiedziałam w rodzimym języku i straciłam przytomność.

Ocknęłam się w nieznanym mi miejscu. Wnętrze było w większości szare, ale trochę kolorów też było. Jak na statek transportowy miał dość sporo kolorów.

Szybko się rozejrzałam, gdzie jestem, ale nie mogłam rozpoznać tego wnętrza. Momentalnie zauważyłam, że nie ma przy mnie dziecka! Miałam na sobie jakieś rurki, które szybko zaczęłam ściągać! Nie istotne było, że sprzęt zaczął piszczeć!

-Nie wstawaj!! - krzyknął na mnie jakiś obcy mężczyzna. Wyglądał jednak jak normalny człowiek. Czarne włosy i niebieskie oczy. W dodatku odezwał się do mnie w rodzimym języku. - Miałaś szczęście, że mieliśmy akurat taką samą krew jak twoja na pokładzie. Mój najstarszy syn ma taką samą i w razie czego, jakby został ranny, wolę mieć ją przy sobie. Jesteś mi, więc winna zapas krwi! - odparł podchodząc i pomógł mi się odpiąć do końca.

-Gdzie moje dziecko? - zapytałam i spojrzałam na niego.

-Z moją żoną. Jakby nie ona to zostawiłbym cię. Nie lubię się mieszać w sprawy Imperium- mówił i przerwał na chwilę widząc moją zaskoczoną minę. - Nie myślałaś, chyba, że nikt nie widzi co się dzieje? Armia cesarska zaatakowała dom głowy rządzącej tą planetą! Kim jesteś? - zapytał rzucając jakąś pustą buteleczkę na szafkę.

-Muszę mówić abyście zagwarantowali mi i mojemu dziecku bezpieczny powrót do domu? - zapytałam się ciężko oddychając.

-Nie- odpowiedział patrząc mi prosto w oczy. - Chce mieć tylko pewność, że mojej rodzinie i załodze nic się nie stanie. Moja żona kilka miesięcy temu urodziła dziecko i obiecała zająć się też twoim synem. Nie masz co się martwić. Odpocznij. Jesteś jeszcze dzieckiem.

-Nie chce pan wiedzieć jakim sposobem znalazłam się na tej planecie i w domu tego starucha? - zapytałam, a ten się odwrócił i popatrzył na mnie z poważną miną.

-Nie, ale wiem co się tam dzieje. Moja żona była jego ofiarą i uratowałem ją cudem jak ciebie dzisiaj- odpowiedział, po czym wyszedł.

Miałam więcej szczęścia niż rozumu i mogłam sobie tylko wyobrażać co by się stało przez moją głupotę. Zastanawiałam się jednak kim byli ci ludzie. Nikogo tak dobrze przygotowanego jeszcze nie spotkałam. Mieli taką samą krew jak ja! W dodatku ten mężczyzna ma żonę, która ma mleko!

Los się w końcu nade mną zlitował?

-Max mówił, że już nie śpisz- głowę miałam opuszczoną, więc w pierwszej chwili nie wiedziałam kobiety, która to mówiła, lecz znałam ten głos. - Pomyślałam, więc, że chciałabyś zobaczyć synka- spojrzałam na stojącą przede mną blondynkę z niebieskimi oczyma. Była o wiele starsza niż dobrze pamiętałam. Na twarzy miała kilka cięć i szła kulejąc. W jednej ręce miała kilku miesięczne dziecko, które już siedziało prosto i trzymało główkę. Miało już bardziej rok niż kilka miesięcy. W drugiej natomiast małe zawiniątko. - Urósłaś od naszego ostatniego spotkania, Nadio.

-Natasza! - krzyknęłam podchodząc i przytuliłam się do niej starając się nie zgnieść dzieci.

-Mamo! - do pomieszczenia wbiegł jeszcze chłopiec w wieku około ośmiu lat, a za nim wspomniany Max. Ten sam, który był u mnie wcześniej. - Tata powiedział, że nie będę już mógł jeździć na desce! Dlaczego?!- krzyczał mały.

NałożnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz