33

1.7K 94 1
                                    

Czarnoskóry wręcz biegł i trzymał moje lewe ramię. Ledwo co za nim nadążałam, ale zziajani wpadliśmy do domu. Ku naszemu przerażeniu, w holu, stało kilkunastu ochroniarzy oraz "ośmiornica" pomiędzy nimi. Wszyscy na nas spojrzeli. Zapadła niezręczna cisza, którą przerywał tylko nasz przyspieszony oddech.

-Gdzie byłaś?!!- warknęła momentalnie kobieta, a wszyscy mężczyźni wyprostowali się jak na zawołanie- His!! Czemu Nadia jest z tobą?!! Gdzieś ty ją zabrał?!!- no proszę, nigdy nie pomyślałabym, że w takim czasie dowiem się jak czarnoskóry się nazywa lub, to było jego imię? Raczej nie. "Ośmiornica", przecież mówiła, że nie wolno osobą nieupoważnionym wiedzieć o twoim imieniu. Chociaż normalnie wyzywałaby go na osobności. Może teraz się nie hamowała?- Gdzie ona była?!!- pani Larde wrzasnęła tak głośno i z taką wściekłością, że aż sama się cofnęłam przerażona.- Nadia!!- jej złość zwróciła się teraz na mnie i skuliłam się lekko z przerażenia. Ochroniarz miał rację. Wpadliśmy w tarapaty i to olbrzymie.

-On nie jest niczemu winien- zaczęłam nieśmiało. Czarnoskórego tak zatkało, iż sam, z pewnością, nie wiedział co powiedzieć.

-Nie ciebie się pytam!!- jak nie? Przecież wypowiadała moje imię.- Do swojego pokoju!! Później się z tobą rozmówię!!- krzyczała na mnie i wskazała na korytarz za swoimi plecami.- Nie każ mi zaprowadzić cię tam siłą!!- stałam jak posąg i zacisnęłam mocno rąbek sukienki.

-W drodze do domu przestraszyłam się pewnego pana!!- krzyknęłam, gdy przerażający mnie ochroniarz szedł już, gdzie stałam.

-Słucham?!!- tym razem rozwścieczona "ośmiornica"ruszyła w moją stronę. Jej włosy latały na wszystkie strony i wyglądały jak przerażające macki.

-Ten pan wyglądał jak jeden z jaszczurów, którzy mnie porwali! Myślałam, że chce mi zrobić krzywdę!- mówiłam szybko i kiedy pani Larde znalazła się tuż przede mną, zrobiłam kilka kroków w tył.- Ja... ja myślałam, że...

-Nadia była tak przerażona, że nie mogła się ruszyć z miejsca, pani- wtrącił się czarnoskóry w moje zdanie. Widocznie widział, iż nie mogę tego z siebie wydusić.

-Jaki mężczyzna?! Gdzie on jest?!- kobieta stała tuż przede mną. W pierwszej chwili byłam całkowicie pewna, że zamierza podnieść swoją rękę i wymierzyć w policzek.

-Przepraszam- wydusiłam ze łzami w oczach i mimowolnie rozpłakałam się.- Przepraszam- mówiłam dalej zanosząc się od płaczu.- Bałam się! Bardzo się bałam!!- zaczęłam krzyczeć między spazmami płaczu. Starałam się wytrzeć niechciane krople łez dłońmi, ale nic nie pomagało.

-Idź do swojego pokoju!!- krzyknęła na mnie kobieta starając się jednocześnie, chyba, przekrzyczeć.

-Pan ochroniarz mi pomógł!!- nie miałam zamiaru słuchać "ośmiornicy". Musiałam obronić czarnoskórego.

-Powiedziałam, że masz iść do swojego pokoju!!! Ale już!!!- warknęła z taką mocą i przerażającą miną, że aż mnie zamurowało i myślałam, iż nie złapię oddechu. Nie wiem jakim cudem, ale nogi zaczęły iść same w odpowiednim kierunku. Tak się bałam, że mimowolnie robiłam co kazała?

Nawet nie musiałam przeciskać się pomiędzy mężczyznami. Sami zrobili mi przejście.

-Teraz mi wszystko wyjaśnisz!!- warknęła na czarnoskórego. Miałam tylko nadzieję, że nic mu się nie stanie przeze mnie.

Zaskakująco dość długo szłam korytarzami, aż trafiłam do odpowiedniego pokoju. Dziewczęta już spały. Na szczęście. Przeszłam szybko obok nich aby dostać się na swoje posłanie. Zrezygnowana opadłam na kolana i spojrzałam w pościel. Czułam to. To już było pewne. Pani Larde nie pozwoli mi już nigdy więcej opuścić domu. Jedynie po sprzedaży. Sama wpadłam w tarapaty i w dodatku władowałam w nie niewinną osobę. Niepewnie spojrzałam na balkon. Powoli wstałam i podeszłam do niego. Drzwi jak zawsze były otwarte. Wymknęłam się na zewnątrz. Momentalnie ogarnęło mnie zimne powietrze, które zaczęło ochładzać moje rozgrzane ciało po płaczu. Wrota na balkon zamknęłam tuż za sobą aby któraś z dziewcząt nie zmarzła lub dowiedziała się o mojej kryjówce.

Podeszłam do balustrady i oparłam się o nią. Spojrzałam w dół i jak zawsze nikogo tam nie było. Choćby jednej żywej duszy. U nas, na Ziemi, to chociaż jakiś bezpański zwierzak poruszał się po ulicy, a tu nic. Cisza. Popatrzyłam w górę, na niebo. Tęskniłam i to bardzo. Chciałaby zobaczyć roześmianą twarz mamy i taty. Przytulić się do nich. Poczytaliby mi bajkę na dobranoc.

Z oczu znowu popłynęły łzy. Dlaczego nie mogłam sobie przypomnieć jak wyglądali? Pamiętałam jak bawiłam się z mamą i pomagałam jej w ogródku. Z tatą robiliśmy psikusy, za które zawsze dostawaliśmy po uszach. Raz do domu przyniosłam małe, ładne zwierzątko. Skąd mogłam wiedzieć, że to była mysz? Dziwne, że nie uciekała i mogłam ją złapać. Sama się do siebie uśmiechnęłam, lecz łzy płynęły nadal.

Starałam się przypomnieć jak wyglądała mama. Jej twarz, oczy, usta, włosy, lecz choćbym nie wiadomo ile próbowała było to niemożliwe. 

Tęskniłam. Bardzo.

Spojrzałam jeszcze raz w niebo i rozejrzałam się po gwiazdach. Może któraś z nich była kierunkiem do domu? Osunęłam się na podłogę nadal trzymając się poręczy, po czym puściłam i odwróciłam się do niej plecami siadając. Podniosłam zapłakaną twarz aby spojrzeć na drzwi. Nie chciałam wracać do środka. Jednak musiałam.

Otarłam łzy z policzków i powoli wstałam. Równie cicho jak wyszłam tak weszłam do środka. Wszystkie dziewczyny nadal spały. Na szczęście nikogo nie obudziłam. Z ociąganiem poszłam się umyć i spać.

Cały następny dzień chodziłam przybita i nie miałam ochoty na rozmowy, i to z nikim.  Nawet posiłek aż tak bardzo nie smakował jak zazwyczaj.

-Chora znowu jesteś?- w drodze na kolejne lekcje usłyszałam znajomy głos za swoimi plecami i szybko się odwróciłam.

-Nic panu nie jest!- krzyknęłam ze łzami w oczach i nim się sama zorientowałam to przytuliłam go.

-Bez czułości- szybko zwrócił mi uwagę i odsunął od siebie.- Nie mam zamiaru mieć z tego powodu problemu i tłumaczyć się. Wczoraj, wręcz cudem, ocaliłem głowę- mimowolnie dotknął szyję i sprawdził, czy wszystko jest na swoim miejscu.- Przyszedłem po ciebie- spojrzałam na niego zaskoczona. Miałam iść, przecież na kolejne zajęcia.- Pani Larde chce cię widzieć- czyli będę miała o wiele większe problemy niż myślałam?

Niechętnie ruszyłam za czarnoskórym ochroniarzem do gabinetu "ośmiornicy". Ochroniarz zapukał w drzwi i słysząc ciche proszę weszliśmy do środka.

-Dzień dobry, pani Larde- przywitałam się we wejściu kłaniając się przy okazji, chociaż i tak widziałyśmy się z samego rana. Na porannych lekcjach nawet nie omieszkała spojrzeć na mnie. Teraz musiałam na nią spojrzeć, lecz bałam się jej reakcji. Gardziła mną? Zamknęłam oczy, przełknęłam ślinę i podniosłam wzrok na kobietę. 

-Dzień dobry Nadio- przywitała się dopiero jak uniosłam twarz i ku mojemu zaskoczeniu nie znajdowała się sama. Na krześle, na przeciw siedział wczorajszy mężczyzna, jaszczur.


*************

Rozdział nie sprawdzony. Dziękuję za gwiazdki i komentarze:):D:*

(Piątek, 20.03.2019r.) 

NałożnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz