"Pov Natsu"
- Jesteś tego pewien, płomyczku? - zapytał mnie po raz kolejny, ten dureń. - Nie lepiej będzie, kiedy zabierzemy ją z nami?
- Doskonale wiesz, że Luce będzie w gorszym niebezpieczeństwie, gdy zabierzemy ją w tą strzelaninę? - warknąłem na niego i walnąłem z wściekłości, pięścią w stół. - Ona do kurwy nędzy ma być PRZEDE WSZYSTKIM oddalona od tej, całej sprawy! Ci porąbani ludzie chcą mnie dostać, a nie moją blondynkę.
- Ostatnio bardzo dosłownie ujęli, że chcą dostać "twoją blondynkę" - odpowiedział i nonszalancko wzruszył ramionami. - Miałem duże szczęście, że kula tylko lekko otarła się o moją skórę. - Wstał ze swojego miejsca i pochylił się nade mną, aby potem odchylić szyję i pokazać mi, czerwoną krechę. - To nawet jest mądrzejsze - powiedział po chwili i wrócił na siedzenie, przede mną. - Chcą odpłacić się za Ninę. Dlatego chcą porwać Lucy i zniszczyć ci na początku psychikę.
- Uważasz, że Erza jest, aż taka podła? - burknąłem i popatrzyłem na moją, czarną kawę. - Miałem nadzieję, że ta kobieta jest tylko donosicielką.
- Najwidoczniej ma większe pole do popisu - westchnął i pociągnął swoje końcówki włosów. - Więc Lucy musi zostać w domu.
- Tam też nie będzie bezpiecznie - odparłem i zagryzłem wargę. - Łatwo się tam wkradłem...
Gray uniósł wysoko brwi, aby potem tajemniczo się uśmiechnąć.
- Chcesz powiedzieć, że pieprzyłeś ją? Od tyłu?
Wywróciłem oczami.
- Jesteś naprawdę bezpośredni - wymamrotałem i wziąłem łyk napoju. - Po pierwsze... Luce nie jest taka, jakie były moje poprzednie. Traktuję ją na poważnie, więc słowo "pieprzyć", nie wchodzi tu w grę.
Czarnowłosy leniwie oparł swoją głowę o szybę i utkwił wzrok na jakimś meblu.
- Czyli nie było seksów - sapnął smutno. - Ale widać po tobie zmiany. - Nic nie odpowiedziałem, czekając na rozwinięcie jego wypowiedzi, która nastąpiła już po chwili. - Większość spraw traktujesz na poważnie i mniej się denerwujesz. Zanim kogoś osądzisz, to wymagasz się jakiś dowodów. Ta... może omińmy, że ślinisz się, gdy tylko ta suka przechodzi obok, albo jest na zasięgu wzroku, ale naprawdę... heh.... pomińmy ten szczególik.
- Nabijasz się ze mnie, lodóweczko? - zarechotałem i uderzyłem znienacka siedzenie, które było koło mnie. - Pieprzysz się z panną Zimą i chodzisz na randki! Czy wy w ogóle jesteście razem?
Odwrócił zmieszany wzrok.
- Tak - odpowiedział szczerze, a ja zagryzłem wargę. - Jest moją dziewczyną, więc to coś całkiem innego, niż ty i Lucy.
- Hę? - Otworzyłem szerzej oczy. - My również jesteśmy... tak jakby razem.
- A ona o tym wie? - zapytał, szerząc się głupio.
- Oczywiście - odparłem i wytknąłem mu język.
- Mogę wiedzieć... kim teraz dla siebie jesteśmy?
Uśmiechnąłem się delikatnie, gdy ona otworzyła szerzej oczy.
- Coś na wzór... osób w związku - odpowiedziałem, ale jakoś nie byłem przekonany do tego. - Jednak pamiętaj, że w każdej chwili mogę coś zawalić.
Mój humor od razu zgasł, gdy przypomniałem sobie ten moment.
- Musimy dopaść tych psycholi - szepnąłem i zacisnąłem swoją dłoń na kubku. - Nienawidzę tego uczucia, gdy ważna dla mnie osoba, jest przeze mnie w niebezpieczeństwie. Ona na to nie zasługuje, Gray. Ja na nią nie zasługuję.
- Mordo. - Spojrzałem na czarnowłosego, który mieszał swoją kawę i wpatrywał się we mnie twardym wzrokiem. - Jesteś na swój nienormalny sposób, wyjątkowy, więc nie pierdol mi tutaj jakieś bez mózgowe zdania, ze swojej jadaczki. Utrudnia mi to w prowadzeniu normalnego życia, malinko.
Prychnąłem i upiłem wielkiego łyka.
Miał rację.
Musiałem to zakończyć i wyjść na prostą, wraz z blondynką.
- Luce zostanie w domu, ale będzie ona przez jednego z nas pilnowana - odparłem.
- Najlepiej kogoś, komu chociażby ufasz - zauważył.
- Na razie, tylko tobie ufam - oznajmiłem i gwałtownie wstałem. - Muszę jeszcze spotkać się z nią i wszystko wytłumaczyć. Dasz radę wszystko ogarnąć?
- Jasne, płomyczku.
- To na razie. - Przybiłem z nim żółwika i zostawiłem pieniądze na stole, za moją kawę.
Bez przedłużania opuściłem kawiarnię i wsiadłem do swojego samochodu, aby tuż po chwili spotkać się w umówione miejsce, z moją blondynką.
Moje myśli kręciły się wokół Luce, która często nawiedzała mnie w nieodpowiednich momentach.
Często miewałem dziwne uczucie, które przemawiało przeze mnie. Pragnąłem bliskości blondynki oraz jej ust. Chciałem słyszeć jej głos cały czas i wciąż chcę.
Nie potrafiłem pojąć, dlaczego tak bardzo żądałem jej...
Cholera!
Zaparkowałem swoje auto i wyszedłem z niego, trzaskając drzwiami. Wyciągnąłem z paczki papierosa.
Nigdy nie pozwoliłem sobie palić, przy niej. Wolałem siebie truć, tym czymś.
Na szczęście już rzadziej mi się to zdarzało.
Wyrzuciłem po chwili niedopałek i wyruszyłem do parku. Tak, jak myślałem... Blondynka siedziała sobie na ławce i grzebała coś w swojej torebce.
Od razu uśmiechnąłem się do siebie, widząc jak śmiesznie marszczy nos z irytacji i przeklina dosyć głośno. Zaśmiałem się cicho i pośpieszyłem się, aby wreszcie do niej dotrzeć. Bez pytania, położyłem swoje dłonie, na jej biodrach i podniosłem, w towarzystwie jej pisku.
- Hej księżniczko. Liczyłem na to, że nie będziesz zwracała na siebie zbytnio uwagi.
- Mam to gdzieś - syknęła i położyła swoje dłonie na mojej klatce. Uśmiechnąłem się łobuzersko i poruszałem brwiami. - Oh, zamknij się i mów mi wreszcie, o co chodzi.
- To mam się zamknąć, czy mówić? - zapytałem.
- Przejdź do sedna - mruknęła i odwróciła wzrok.
Zagryzłem wargę i wypuściłem powietrze z ust. Mocniej zacisnąłem swoje dłonie na jej biodrach, przez ogromny stres.
- Muszę załatwić kilka spraw, więc najlepiej będzie, gdy zostaniesz w domu i pod żadnym pozorem, nie wychodziła z niego.
- Co? - zapytała, znów marszcząc nosek. - Gdzie znowu znikasz?
- Wiem, że masz dzisiaj ten gorszy dzień. - Objąłem ją w pasie i oparłem swoje czoło, o jej. - Ale cholernie potrzebuję tej pewności, że dzisiaj będziesz w swoim pokoju i z dala od tego... zła.
- Zamierzasz załatwić sprawę... z Erzą? -
- Tak - odpowiedziałem cicho.
- Nie mogę iść z tobą? - Położyła swoją dłoń na moim policzku, przez to przeszły mnie przyjemne dreszcze.
- To jest zbyt niebezpiecznie, Luce. Proszę... zostać dziś w domu.
Chyba pierwszy raz w życiu, tak bardzo nalegałem.
- Ja... ugh... uważaj na siebie.
- Będę - uśmiechnąłem się lekko, aby potem wreszcie ją pocałować.
Brakowało mi jej ust...
*******
Nie wiem, czy perspektywa Natsu mi wyszła :/