Hej! ♥ Mam jedno pytanie! Zaraz przejdziecie do rozdziału, ale najpierw napiszcie w komentarzu, czy chcielibyście, abym również zamieszczała tutaj inne perspektywy bohaterów. Na przykład jakiejś sytuacji, która miała miejsce we wcześniejszych rozdziałach, ale innymi oczami ją przedstawić ^^
Oraz poza polem widoku, Lucy. :) <- inne paringi (?)
"Pov Lucy"
Siedziałam sobie na wielkim kamieniu, który znajdował się po środku jeziora. Tuliłam do swojej piersi, moje kolana aby było cieplej.
Przymykałam co chwilę moje powieki, wiedząc, że mój koniec się zbliża.Spojrzałam po raz ostatni na czerwoną ciecz, która spływała na ziemię. Właściwie... nie czułam bólu, ani złości. Myślałam, że postąpiłam słusznie. Opłacało się przecież.
- Głupia. - Ktoś szepnął z koron drzew. Ten głos był taki kojący... przyjemnie się go słuchało.
Nie wiedziałam skąd on dokładnie pochodzi... wokół jeziora były przecież same drzewa. Więc nie szukałam, bo nie miało to sensu.
- Proszę, schowaj się gdzieś. - Znowu on.
Podniosłam wyżej głowę i się powoli rozglądałam. Nie widziałam nic niebezpiecznego.
- Lucy, błagam. - Głos stawał się chrapliwy. Był gotów do płaczu.
- Tutaj jest spokojnie - powiedziałam, lekko się uśmiechając. - Nie bój się o mnie - powiedziałam łagodnym głosem.
- Posłuchaj mnie, dobrze? - zapytała znów ta sama osoba. Kiwnęłam słabo głową, kładąc ją znów na kolanach. - Oni cię widzą - powiedziała. - On tu powróci i po raz kolejny cię skrzywdzi.
- Nie przeszkadza mi to - szepnęłam, bo coraz szybciej odpływały ode mnie siły. - Jeśli jemu będzie wtedy lepiej, to zgadzam się na wszystko.
- Oszuka. - Nagle wyrwał się szloch, przez który zamknęłam oczy. Przepraszam, ale mi nie pomożesz. - Oszukali cię. Oni go nie mają, Lucy. Jest cały i bezpieczny, kochana... dlatego uciekaj, póki masz szansę.
- Za późno - odpowiedziałam i pochłonęła mnie ciemność...
~~~~~~~~~~
Wyrwałam się, jak oparzona z ławki przez dzwonek, który powiadamiał, że czas na przerwę.
Coś tu gorąco... czy tylko mi się tak zdaje?
Dotknęłam swojego czoła i wywnioskowałam, że jestem strasznie spocona. Wytarłam dłonią pot i spakowałam swoje rzeczy. Mruczałam pod nosem przekleństwa, bo już trzeci raz zasnęłam podczas lekcji. Ugh. Jestem niemożliwa...
- Hej, wszystko okej? - Wzdrygnęłam się, lecz szybko się się rozluźniłam, zauważając, że to tylko Lisanna. - Możemy pogadać? To naprawdę ważne.
Westchnęłam, łapiąc się za głowę.
Właściwie... zapomniałam co mi się śniło. Szklak.
- Źle się czuję - oznajmiłam. - Masz coś do picia?
- Jasne, że tak - odpowiedziała i wyjęła butelkę z herbatą.